Czy jeśli nowelizacja ustawy o IPN przejdzie przez Senat w takim kształcie, jak negował ją Izrael, to grozi nam wzmocnienie narracji o „polskich obozach śmierci”?
Obawiam się, że tak i lekarstwo będzie bardziej zabójcze niż choroba. Już teraz zbitka „polish death camps” jest częściej powielana niż wcześniej. Diabeł tkwi w tym, że artykuł 55 tej nowelizacji jest szalenie nieprecyzyjny, a błędem było niezawarcie w nim frazy o „polskich obozach”. Należało uściślić, że to sformułowanie kłamliwe, a z drugiej strony dodać punkt, że nie można obarczać państwa polskiego odpowiedzialnością za zagładę, bo to państwo przestało istnieć, a odpowiedzialni są Niemcy. Koniec i kropka.
A z ustawy wynika, że można zostać ukaranym za publiczne wypowiedzi o szmalcownictwie...
Tak to może być interpretowane, bo jest tam sformułowanie o „współsprawstwie Narodu Polskiego”, a to pojęcie bardzo płynne. Zdarzały się przypadki szmalcowników i kolaborantów i byli wśród nich Polacy. Tyle że nie było to przecież instytucjonalnie zorganizowane, jak rząd Vichy we Francji. Dlatego w imię wartości nadrzędnych należało poprzestać na „państwie polskim” i nie mieszać w to „Narodu Polskiego”, bo to kategoria dająca pole do interpretacji w każdą stronę. A Izrael na tym punkcie jest tak samo wyczulony, jak my na „polskie obozy śmierci”. Oni uważają, że przez to sformułowanie o narodzie, relacje ocalałych, które mogą być dla Polaków krzywdzące, po prostu będą zagrożone i pomijane. To jest przede wszystkim błąd legislacyjny.
Dlaczego nie zmienić tego poprawką?
Bo rządowi ten problem służy przede wszystkim do polityki wewnętrznej. Odnoszę też wrażenie, jakby chodziło w tym tylko o jedną osobę - Jana Tomasza Grossa. Ale z jego opiniami należy dyskutować w debacie publicznej, a nie za pomocą przepisów prawnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?