Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowi chcą usunąć starych, czyli jak się w Łodzi młode partie rozpychają

Piotr Brzózka, Marcin Darda
Wojciech Bednarek inicjował referendum o odwołanie prezydent Łodzi, wcześniej był w PO
Wojciech Bednarek inicjował referendum o odwołanie prezydent Łodzi, wcześniej był w PO Archiwum
Ruch Kukiza (ten referendalny i ten wyborczy), NowoczesnaPL, Partia Razem. Nazwiska znane i nieznane, a wszyscy chcą zmieniać Polskę, także w Łodzi. Kto stoi za nowymi inicjatywami politycznymi na naszym lokalnym podwórku?

Łączy ich wiara, że tym razem może się udać - bo zmienił się klimat społeczny i wieje wiatr, który pomoże rozwiać układ starych partii, zmieniających się u władzy od lat. I łączy ich nieskrępowana wola obejmowania poselskich mandatów - im więcej, tym lepiej, mówią o tym wprost. Ruch Kukiza, NowoczesnaPL i partię Razem - choć każde z innej bajki, z różnymi szansami wyborczymi i z różnymi życiorysami - łączy też to, że są pozbawione zasiedziałych struktur i hierarchii, dają szansę na karierę tym, którzy w najbliższych miesiącach okażą się najbardziej operatywni. A którzy nie mieliby szans przebić się gdzie indziej. Albo byli już na aucie. Dlatego chętnych nie brakuje.

U Kukiza nie ma namiestnika

Zaplecze "polityczne" Pawła Kukiza dopiero wyłania się z chaosu informacyjnego. On sam sprawy nie ułatwia, a to zapraszając do współpracy egzotyczną koalicję Korwin-Braun-Kowalski-Ogórek, a to odcinając się od dotychczasowych sojuszników, a to dzieląc jesienną batalię na starcie referendalne i wyborcze - z osobnym zestawem nazwisk każde. Dodatkowym utrudnieniem jest mnogość nazwisk i środowisk do tzw. ruchu Kukiza aspirujących - zapewne nie wszyscy dostąpią zaszczytu, część z nich zostanie uznana za uzurpatorów - czy to przez "wewnętrzną" konkurencję, czy też samego wodza najwyższego.

Mamy zresztą już tego próbki. W ostatnim czasie głośniej było o tym, z kim Kukiz nie zamierza współpracować, niż o ludziach, którzy faktycznie pójdą z nim do boju. Kalendarz jednak jest nieubłagany - nazwiska zaczynają padać i w najbliższym czasie będą zaprzątać uwagę opinii publicznej, niekoniecznie z korzyścią dla samego ruchu. Doktor Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, ukuł nawet tezę, że ludzie Kukiza będą jego siłą, dopóki nie zaczniemy pytać, kim są.

Ze względu na wieloletnie zaangażowanie w sprawę jednomandatowych okręgów wyborczych, a także rozpoznawalność wykutą w działalności publicznej, naturalnym liderem tego środowiska w Łodzi wydawał się architekt Piotr Biliński. Zwłaszcza że jako woJOWnik Kukiza ujawnił się w czasie prezydenckiego wieczoru wyborczego w TVN24. Dziś jednak nic nie wydaje się takie proste.

- Absolutnie nikt nie ma prawa używać miana "akceptowany" czy mianowany" przez Pawła Kukiza. Nie ma takiej osoby w Łodzi - przekonuje Biliński, dodając, że namiestnika nie tylko nie ma, ale i nie będzie w najbliższym czasie. Biliński asekuruje się od samego początku, być może dlatego, że to Paweł Kukiz w swoim sumieniu i umyśle osobiście rozstrzygnie, kto będzie otwierać jego listy do parlamentu. Że będzie to jawnym zaprzeczeniem własnych słów muzyka, wylewającego pomyje na partyjnych wodzów układających listy, to tylko jedna z intelektualnych niedogodności, które muszą łyknąć wyznawcy.

Może być warto... Formacja, która nie ma żadnej historii i żadnych ugruntowanych hierarchii, a której sondaże dają szansę na wynik w granicach 20 procent (niedawno więcej, teraz mniej), jest jak lep na muchy. Ciężko przy tym oprzeć się wrażeniu, że część osób, angażujących się w obecną kampanię JOW-owską, traktuje tę aktywność na zasadzie darmowego stażu studenckiego u wymarzonego pracodawcy.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W bardzo niedługim czasie po wyborach kontakt z Pawłem Kukizem nawiązała Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, kobieta operatywna i w Łodzi dobrze znana, choć - podobnie jak Biliński - niełapiąca się w kukizowym kryterium wieku (do 45 lat). No i ciężko powiedzieć, że apolityczna, przynajmniej w przeszłości. Jako bliska współpracowniczka Joanny Kluzik-Rostkowskiej była w Prawie i Sprawiedliwości, potem razem z szefową zakładała nieistniejącą już partię Polska Jest Najważniejsza. Jesienią wystartowała w wyborach na prezydenta Łodzi z poparciem Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego (ale do partii się nie zapisała). Wojciechowska prawdopodobnie chciałaby zostać "kukizową" posłanką. Na razie zaangażowała się w kampanię referendalną (której nie należy mylić z wyborczą). Jej nazwisko znajdujemy w spisie komitetów referendalnych Kukiza, podobnie jak kilku mniej znanych osób, startujących w wyborach samorządowych z list Nowej Prawicy.

Od referendum do referendum

Jest też w kukizowym gronie (ale w innym komitecie referendalnym) m.in. niedoszły kandydat na prezydenta RP łodzianin Dariusz Łaska, mający - jak się wydaje - spore ambicje polityczne. Są ludzie organizujący referendum w sprawie odwołania prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej - Wojciech Bednarek i Bogdan Fatel (obaj okazali się niezłomni w swych referendalnych postulatach), a także Mirosław Chandrała (który razem z Łaską ostatecznie przeszedł na stronę Zdanowskiej). W komitecie koordynowanym przez Bednarka jest Elżbieta Hibner, była wiceprezydent Łodzi (za czasów Grzegorza Palki), dwukrotna wiceminister finansów w rządzie AWS i wicemarszałek woj. łódzkiego, rządzonego przez PO. Elżbieta Hibner z Platformy ostatecznie wyleciała za samodzielny (choć nieudany) start do Senatu, a w ostatnich wyborach samorządowych startowała z bezpartyjnego komitetu razem z Bednarkiem i wspierając Bilińskiego jako kandydata na prezydenta Łodzi.

W JOW przegrali z partyjnymi

Tak już zupełnie na marginesie: i Biliński, i Hibner konkurowali w tych samych wyborach do Senatu, w tym samym okręgu wyborczym, w zachodniej części Łodzi. Oboje wystartowali z własnych komitetów wyborczych i spośród pięciorga kandydatów zdobyli najniższe wyniki, co warto odnotować w kontekście tego, że tamte wybory odbywały się po raz pierwszy w ordynacji jednomandatowej. Biliński zdobył 6,80 proc. poparcia, Hibner 13,69 proc., a kandydaci partii politycznych, czyli PiS i PO odpowiednio 23,64 proc. oraz 41,50 proc.

Jak widać, okręgi jednomandatowe nie okazały się cudownym lekiem na uzdrowienie polskiej sceny politycznej. Ani w Łodzi, ani w skali całego kraju - ze 100 wybranych wówczas senatorów aż 96 okazało się kandydatami partyjnymi, a trzech miało poparcie głównych partii politycznych. W pełni niezależnym kandydatem, który został senatorem, był tylko Henryk Stokłosa, co zawdzięcza większym kwotom wyłożonym na kampanię.

Ale to tak na marginesie. A kto jeszcze walczy u boku Kukiza o JOW? Jest wśród organizatorów komitetów referendalnych Ryszard Gasparski z Koluszek, jeden z założycieli stowarzyszenia Niepokonani 2012 ze swoją legendą człowieka niesłusznie oskarżonego o udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

I jest Marcin Pampuch, niegdyś rzecznik prezydenta Piotrkowa Waldemara Matusewicza, rządzącego przez pewien czas miastem zza krat aresztu. Pampuch jest dziś pracownikiem piotrkowskiego aeroklubu. Kilka dni temu w Piotrkowie odbył się Festiwal Lotniczy FlyFest 2015, którego zwieńczeniem był koncert Pawła Kukiza. A organizatorem festiwalu był nie kto inny, tylko Pampuch.

Pampuch na razie zajmuje się referendum, ale lokalne media z jego rodzimego Piotrkowa podejrzewają, że to on właśnie - nikt inny - dowodzi tym czymś, z czego w przyszłości wykluje się struktura odpowiedzialna w całym regionie za podsuwanie Kukizowi kandydatów na listy wyborcze. Na razie jesteśmy jednak na etapie obozu treningowego, jakim dla wielu są komitety referendalne. Piotr Biliński mówi, że komitet może zakładać każdy - taka idea. Dlatego w Łódzkiem jest ich już 53, a w Polsce ponad 800.

Charakterystyczne, że nie ma wśród nich komitetu Bilińskiego. I nie będzie. Architekt zastrzega, że są dla niego przewidziane inne zadania. Na najbliższy tydzień - otwarcie biura informacyjnego JOW przy placu Komuny Paryskiej.

Biorąc pod uwagę nazwiska angażujące się w referendum i te, które będą miały aspiracje poselskie, nietrudno przewidzieć, że u kukizowców może być toksycznie przez najbliższe tygodnie ze względu na polityczne libido niektórych postaci. Tu zresztą nie ma co spekulować, kto wystartuje, skoro listy autonomicznie ma ustawiać Kukiz. A u niego z piedestału za byle co można spaść w ciągu minuty.

Petru pokaże się dziś...

To nie może być przyjemna partia - pomyśleliśmy, gdy w eter poszła wieść o nowym projekcie, firmowanym przez Ryszarda Petru, Leszka Balcerowicza i Władysława Frasyniuka. Podczas gdy inni karmią wyborców obietnicami z sufitu, w tym przypadku należało się spodziewać ciężkiego przekazu, coś w stylu: harujmy ciężko i zaciskajmy pasa, by naszym potomnym w 2089 roku żyło się dostatnio. Na zasadzie oczywistych skojarzeń, przez krótki moment, za potencjalną twarz projektu w Łodzi zaczął być uważany Błażej Moder, który jest nie tylko szefem zarządu Nowego Centrum Łodzi, ale też członkiem rady (a przez moment p.o. prezesem) balcerowiczowskiego Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Ale Moder szybko od tych spekulacji się odciął, przypominając, że sam Balcerowicz nie zdeklarował formalne zaangażowania. Inny z domniemanych liderów nie zaprzeczał jednak swej roli, wręcz przeciwnie. Był nim Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny pisma "Liberte" - od czasu samotnej konfrontacji ze środowiskiem narodowym pieszczoch mediów "liberalnych" o zasięgu ogólnokrajowym.

Wówczas było już pewne, że z wymienianych na wstępie tenorów, lejce nowego projektu trzymać będzie ekonomista Ryszard Petru, mający chyba z całej trójki najmniej mentorski sposób bycia, a zatem będący najbardziej strawnym dla potencjalnych wyborców.
Jażdżewski udał się na kongres założycielski stowarzyszenia Nowoczesna.pl, wrócił i... ogłosił rezygnację. Jak się powiada, rozczarował go rys ideologiczny nowego projektu, a właściwie brak. Jażdżewski od dawna upomina się o rozdział państwa od Kościoła (postulował m.in., by Kościół sam finansował lekcje religii). Petru na ten grząski grunt postanowił nie wchodzić.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Sam kongres nie okazał się wielkim sukcesem, zabrakło ognia, niektórzy powiedzieliby, że powiało nudą. Zabrakło naprawdę znanych twarzy. W pewnym sensie kontynuacją tego zjawiska jest wybór pełnomocnika NowoczesnejPL w Łodzi. Były spekulacje, że będzie to ktoś z szeregów dawnej Unii Wolności, bo środowisko to z dużym zainteresowaniem przyjęło projekt, z Łodzi na kongres pojechał m.in. Witold Rosset.

W kontekście NowoczesnejPL mówiło się też o byłym, wyrzuconym z PO radnym Jacku Borkowskim, ostatecznie jednak liderem został Adam Rogala-Lewicki. Adwokat, politolog, absolwent, do niedawna członek Platformy, współpracownik Krzysztofa Kwiatkowskiego i Johna Godsona, a w sensie politycznym - no name. Rogala-Lewicki, zaraz po tym jak został pełnomocnikiem, zasugerował, że NowoczesnaPL na być tworem "świeżym", zatem wszelkie nazwiska wcześniej pojawiające się w mediach raczej na tę nową inicjatywę otrzymają szlaban. Pełnomocnik Rogala-Lewiński obok lidera Ryszarda Petru w Łodzi zaprezentuje się już dziś.

W Łodzi zresztą Petru wystąpi w Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego, nadzorowanej przez marszałka województwa z PO. Tam też spotykają się lokalni działacze Nowoczesnej, dlatego żartem (a może poważnie), wśród działaczy słychać, że "może rzeczywiście Petru jest sterowany przez Platformę". Ale pełnomocnik Rogala-Lewicki pozostawia to bez komentarza...

Największą siłą "Razem" są ludzie tacy jak ja...

Gdyby nie fakt, że sondaże skazują tę formację na polityczne katakumby, wielu komentatorów widziałoby w partii Razem sensowną, lewicową kontrpropozycję dla oferty liberalnej. "Razem" to konglomerat różnych środowisk o czerwono-zielonym zabarwieniu. Z początku nowe ugrupowanie nazywano nawet partią prekariuszy (co byłoby dziś na czasie). Ale pojawiły się już na tym wizerunku poważne rysy. Ktoś nazwał "Razem" partią zakamuflowanych komunistów oraz... wielkomiejskich hipsterów, którzy zgodnie z panującymi obecnie trendami pochylają się nad losem biedniejszych sąsiadów.

Pewnym tego symbolem jest słynne już - uwiecznione na zdjęciu - świecące jabłko MacBooka jednego z działaczy "Razem". Politolog Kazimierz Kik (już niereprezentujący inicjatywy Wolność i Równość) dokłada, że "Razem" to bardzo wartościowi młodzi ludzie, których podstawowym grzechem jest to, że wiedzą lepiej niż inni... Łódzkie koło partii liczy obecnie około stu osób i jest jednym z bardziej znaczących w kraju. W zarządzie krajowym zasiada Mateusz Mirys, zgierzanin, szef Młodych Socjalistów, który na skalę ogólnopolską zabłysnął jako organizator bojkotu konsumenckiego ubrań koncernu LPP, planującego optymalizację podatkową za granicą.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Mirys był też łódzką jedynką wspólnej listy Partii Zielonych i Młodych Socjalistów do Europarlamentu. Do rady krajowej "Razem" został natomiast wybrany Maciej Stańczyk, były dziennikarz łódzkiego dodatku "Gazety Wyborczej", dziś właściciel popularnego i modnego klubu Niebostan przy ulicy Piotrkowskiej. W którym to zresztą Niebostanie Stańczyk gościł tydzień temu sympatyków "Razem".

- Największą siłą tej partii jest to, że zapisują się do niej ludzie tacy jak ja, w tym sensie, że nie są to zawodowi politycy, nie byli w młodzieżówkach PO, SLD ani czegokolwiek innego. To ludzie, którzy czują, że trzeba skończyć z prowadzoną od lat polityką i pokazać, że inna polityka jest możliwa - przekonuje Stańczyk. A pytany o dysonans między wizerunkiem przedsiębiorcy i działacza partii mocno lewicowej, odpiera: - Mam poglądy lewicowe od lat. Uważam, że najlepsze co się może wydarzyć z punktu widzenia małych i średnich przedsiębiorców to podniesienie płacy minimalnej. Bo jeśli ktoś zarabia niecałe 1.300 złotych netto, to nie będzie go stać, żeby przyjść do mnie na kawę. W Polsce przedsiębiorczość wciąż słabo się kojarzy z lewicowością, jest paradygmat, że przedsiębiorca to człowiek żądający zerowych podatków, zatrudniający na umowy śmieciowe albo na czarno. Ja uważam inaczej i muszę powiedzieć, że w partii "Razem" jest całkiem spora reprezentacja małego i średniego biznesu.

A Biało-Czerwoni jeszcze się organizują...

Kolejna nowa partia na lewicy, której twarzami są byli politycy Twojego Ruchu i SLD, czyli Andrzej Rozenek i Grzegorz Napieralski, nie ma jeszcze twarzy w Łodzi. W centrali partii usłyszeliśmy, że "sytuacja jest dynamiczna", że "sprawdzą" i "oddzwonią", ale nie oddzwonili. Zrazu o udział w nowej inicjatywie podejrzewany był były wojewoda Krzysztof Makowski, który opuścił Twój Ruch, a wcześniej SLD, ale okazało się, że jego odejście ma związek z przerwą w polityce, a nie przystąpieniem do nowej partii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki