Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O dawnej kostce i dawnych kibicach

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest szefem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest szefem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Krzysztof Szymczak
Znajomy powiedział mi: "wiesz, nawet lubię czytać to twoje marudzenie". Zastanawiałem się, to komplement czy też może nie? A może nie powinienem być takim przekaźnikiem pesymizmu? Oczywiście, do żadnych konstruktywnych wniosków nie doszedłem, ale postanowiłem: dziś marudzę tylko na początku, potem będzie lepiej, prawie do końca.

Podoba mi się dyskusja, dotycząca odsłoniętej starej kostki na ulicy Piotrkowskiej. To znak, że jednak wbrew mojemu pesymizmowi łodzianie interesują się Pietryną. Rzeczywiście szkoda, że nie było pomysłu, żeby tę starą nawierzchnię choć w części pozostawić. Szkoda, że pojawił się dopiero teraz. Bo dzięki pozostawieniu chociaż fragmentu dawnej ulicy z pewnością ściągałoby na nią dużo więcej osób.

Czy nowa nawierzchnia przeżyje starą kostkę?

Przyznam, że pamięć mnie zawiodła i byłem przekonany, że podczas remontów w latach 90. kopano tak głęboko, że ze starej kostki nic nie zostało. Czytam, że jest już w kiepskim stanie, ale jak patrzę na podobną, którą widać przy Tuwima, to boję się, że gdyby stworzono tak zwany fragment historyczny, to mógłby okazać się trwalszy niż nowość. W końcu prawie wiekowa kostka przy Roosevelta i Jaracza ma się całkiem dobrze. Mimo że była przenoszona z innego miejsca. Prawie sto lat temu i dużo, dużo dawniej tak budowano ulice i drogi, żeby przetrwały wieki. Dzięki temu możemy spacerować po kamieniach na przykład pałacu Dioklecjana w Splicie. Życzę jak najlepiej nowej nawierzchni Pietryny, żeby przetrwała no może nie tysiąc, ale sto lat i cieszyła oczy spacerowiczów, tak jak to było z elegancką przedwojenną kostką.

Miałem nie marudzić, więc przypominam plus całego zamieszania, bez względu na to, jak się zakończy. Łodzianie nadal interesują się Piotrkowską, identyfikują z nią.

Kiedy dwie Piotrkowskie będą wreszcie razem

Jeśli chodzi o drugą sprawę, to mogę bezkarnie fantazjować, bo nie poznałem dokładnych planów przebudowy Trasy W-Z. A moje marzenia to plac, który powstanie nad tunelem i połączy dwie części Piotrkowskiej. Jest szansa, żeby powstała wspaniała przestrzeń, nowy plac, który stanie się jednym z symboli miasta, miejscem, gdzie ludzie będą chcieli być i się spotykać, nowoczesną przestrzenią, przy powstawaniu której nie popełni się błędów, które z placu Dąbrowskiego uczyniły niemal bezludne miejsce. Łodzi z pewnością brakuje, poza centrami handlowymi, takiej przestrzeni, która byłaby naturalnym miejscem spotkań.

I tak sobie marzę, jak może zmienić się nasza Łódź. Łatwo będzie tu dojechać komunikacją miejską. I uważam, że mniej istotny dla miasta będzie tunel, tylko przestrzeń, którą uda się miastu odzyskać. I to w samym jego sercu. Jak już Państwu wspomniałem, nie analizowałem planów, więc mogę w tej sprawie marzyć. Żeby to wszystko z wielką przebudową się udało, potrzebna jest pełna informacja o tym przedsięwzięciu, bo sukces miejsca można budować, skutecznie przekonując ludzi, że powstaje dla nich coś niezwykłego. Przykład takiego skutecznego marketingu powstającego miejsca jest zresztą nie tak daleko od przyszłej budowy. To Manufaktura.

Cieszy mnie także przy tym projekcie, że powstanie w końcu nowa linia tramwajowa na Olechów. Może zniechęci to decydentów do likwidowania istniejących. Bo nowoczesne miasta inwestują w tramwaje. Ale o tym pisałem Państwu przed tygodniem.

Interes miasta czy interes zwaśnionych kibiców

I jeszcze trochę narzekania i niekończącej się dyskusji o łódzkich stadionach. Pisałem już Państwu kiedyś o absurdalnej moim zdaniem tezie budowy na neutralnym terenie. Bo to dla mnie brzmi tak, jakby miasto było w stanie wojny. W Łodzi dyskutowano o nowoczesnym stadionie długo przed tym, zanim pomyśleli o tym w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu i wielu innych miastach. Po środowym artykule w "Dzienniku Łódzkim": "ŁKS i Widzew nie chcą wspólnego stadionu", dochodzę do wniosku, że ważniejsze od interesów miasta w stadionowych rozgrywkach jest zadowolenie zwaśnionych grup kibiców.

I pewnie narażę się jednym i drugim, ale gdyby choć trochę znali wcale nie tak dawną historię, to trudno by było tak stanowczo wypowiadać się: "to nie chcemy". Nie tak dawno na meczach obu zespołów kibice siadali obok siebie bez względu na to, komu kibicowali i nie trzeba było ich oddzielać siatkami i kordonami policji. Słynne mecze z Manchesterem, Liverpoolem i Juventusem, najważniejsze w swojej historii, Widzew rozgrywał przy alei Unii i nie rodziło to żadnych animozji. ŁKS i Widzew wspólnie dopingowali Bońka i spółkę. I komu to przeszkadzało? I rzeczywiście wszyscy o tym zapomnieli?

Jacek Grudzień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki