Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O jeden lockdown za daleko? Handel w dobie koronawirusa, czyli co zmienia ponowne otwarcie galerii handlowych ZDJĘCIA

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Nieco ponad miesiąc trwał trzeci lockdown w handlu. Większość sklepów w centrach handlowych była zamknięta, a wyprzedaże przeniosły się do internetu. Ponowne otwarcie w poniedziałek przyciągnęło tłumy do galerii handlowych w Łodzi. Nie znaczy to jednak, że kryzys został opanowany: wielki handel jeszcze długo będzie lizał koronawirusowe rany.Ubiegłego roku właściciele centrów handlowych i ich najemcy nie będą dobrze wspominać. Przez trzy kwartały zmagali się ze skutkami pandemii: czasowym zamykaniem większości sklepów i punktów usługowych, ograniczeniem liczby klientów, koniecznością inwestowania w płyny do dezynfekcji i inne artykuły ochrony osobistej. Czytaj dalej
Nieco ponad miesiąc trwał trzeci lockdown w handlu. Większość sklepów w centrach handlowych była zamknięta, a wyprzedaże przeniosły się do internetu. Ponowne otwarcie w poniedziałek przyciągnęło tłumy do galerii handlowych w Łodzi. Nie znaczy to jednak, że kryzys został opanowany: wielki handel jeszcze długo będzie lizał koronawirusowe rany.Ubiegłego roku właściciele centrów handlowych i ich najemcy nie będą dobrze wspominać. Przez trzy kwartały zmagali się ze skutkami pandemii: czasowym zamykaniem większości sklepów i punktów usługowych, ograniczeniem liczby klientów, koniecznością inwestowania w płyny do dezynfekcji i inne artykuły ochrony osobistej. Czytaj dalej Krzysztof Szymczak
Nieco ponad miesiąc trwał trzeci lockdown w handlu. Większość sklepów w centrach handlowych była zamknięta, a wyprzedaże przeniosły się do internetu. Ponowne otwarcie w poniedziałek przyciągnęło tłumy do galerii handlowych w Łodzi. Nie znaczy to jednak, że kryzys został opanowany: wielki handel jeszcze długo będzie lizał koronawirusowe rany.

Ubiegłego roku właściciele centrów handlowych i ich najemcy nie będą dobrze wspominać. Przez trzy kwartały zmagali się ze skutkami pandemii: czasowym zamykaniem większości sklepów i punktów usługowych, ograniczeniem liczby klientów, koniecznością inwestowania w płyny do dezynfekcji i inne artykuły ochrony osobistej.

Do tego - w wybranych sklepach - doszły godziny dla seniora, które początkowo dotyczyły osób, które skończyły 65 lat, a przy kolejnym lockdownie tych, którzy skończyli 60 lat. Tylko dla nich w godz. 10-12 była otwarta część sklepów, pozostali musieli czekać. Zewsząd było słychać narzekania handlowców, że to godziny ponoszenia strat i rzeczywiście można było obserwować, jak z niemal pustych sklepów wypraszano tych, których formalnie do grona seniorów jeszcze zaliczyć nie można.

Dłużej tak nie damy rady

Ubiegły rok to także kumulacja rozpaczliwych apeli branży, która np. w grudniu alarmowała, że "niemożnością staje się zachowanie płynności finansowej i zapewnienie stabilnego funkcjonowania przedsiębiorstw."

- Jesteśmy przekonani, że skutki tego lockdownu mogą być dotkliwe dla całej gospodarki - podkreślali przedstawiciele Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług. - Nie jesteśmy w stanie w tym momencie określić, ile firm upadnie, ale konsekwencje będą odczuwalne dla wszystkich.

Zarząd Związku zaznaczał, że w 2020 roku handlowcy nie mieli okazji do sprzedaży w standardowym rytmie. Reprezentanci branży fashion (ubrania, obuwie i dodatki) bowiem nie sprzedali w marcu i kwietniu kolekcji wiosenno-letnich, natomiast lockdown listopadowy zatrzymał zakupy jesienno-zimowe. Kolejny lockdown pozbawił branżę klasycznego okresu wyprzedaży, zaczynającego się przed Nowym Rokiem.

Zakupy w sieci to nie to samo...

Co prawda, zakupy z rabatami przeniosły się do sieci, ale przez internet nie udało się sprzedać tyle ubrań, butów i różnych akcesoriów jak zwykle ma to miejsce w przypadku sklepów stacjonarnych. Wiele osób wciąż woli przymierzyć ubrania czy buty przed zakupem i nie uśmiecha im się wizja odsyłania nietrafionych rozmiarów. Było to zresztą widać w ostatni poniedziałek, gdy po kilkutygodniowej otwarte zostały stacjonarne sklepy odzieżowe i obuwnicze.

- Od samego rana odwiedza nas mnóstwo klientów, a część z nich zwraca towar kupiony przez internet - opowiadały sprzedawczynie jednego ze sklepów odzieżowych w Porcie Łódź. - Ponowne otwarcie sklepów zwiększyło też liczbę zakupów internetowych, od rana pakujemy ubrania i przekazujemy je kurierom. Część osób woli kupić przez internet, a do sklepu wybrać się w sytuacji, gdy towar nie będzie pasował.

Mimo to w poniedziałek wczesnym popołudniem korytarze Portu Łódź wypełniły się klientami.

- Jest ich tylu, ile normalnie odwiedza nas w piątkowe popołudnia lub w soboty - komentowali sprzedawcy. - Normalnie o tej porze ruch jest znacznie mniejszy i to zarówno w poniedziałki jak i w środy czy czwartki. Widać, że ludziom brakowało robienia "normalnych" zakupów.

Nowa normalność

Jednak do normalności ciągle daleko. Trudno bowiem za normalne uznać maski lub przyłbice na twarzach klientów i obsługi, dezynfekowanie rąk przy wejściu do każdego punktu, a także stanie przed witrynami sklepów i czekanie aż ktoś wyjdzie ze sklepu i będzie można zająć jego miejsce. Dla wielu normalność wróci dopiero wtedy, gdy będzie można zapomnieć o DDM, czyli dystansie, dezynfekcji i maseczkach.

Centra już nie są atrakcyjne?

I choć centra handlowe robią wiele, by w niepewnych czasach przyciągać klientów, to nie brakuje głosów, że tracą na atrakcyjności. Dobitnie wyrazili to przedstawiciele sieci sklepów Monnari z centralą w Łodzi.

- Trzy lockdowny, drastyczny spadek odwiedzin centrów handlowych w okresach otwarcia, coraz większy udział sprzedaży odzieży i obuwia on-line, atmosfera stałego zagrożenia zdrowia realizowana przez różnego rodzaju nakazy i zakazy, powodują, że centra handlowe utraciły na swojej atrakcyjności jako miejsc handlowych - można przeczytać w najnowszym raporcie. - Grupa Kapitałowa odnotowała trwały trend spadku odwiedzin salonów w centrach handlowych.

Nie chcą 24 sklepów

Efekt: Monnari chce odstąpić od 24 umów najmu powierzchni w centrach handlowych. Oznacza to likwidację 24 sklepów, a w sumie stanowią one 13 proc. całej powierzchni handlowej, jaką dysponuje firma. I wyraźnie został wskazany winny tej sytuacji.

- Powodem ww. decyzji jest pandemia COVID-19 i jej skutki społeczno-ekonomiczne, które uniemożliwiają wykonywanie przedmiotowych umów na dotychczasowych warunkach, jednocześnie wielomiesięczne negocjacje z właścicielami ww. galerii nie przyniosły rezultatów - głosi kolejny fragment raportu.

Nie oznacza to, że decyzja już zapadła, a większą część raportu można traktować jako nacisk na właścicieli centrów handlowych. Zarząd firmy jest bowiem gotów na negocjacje dotyczące wysokości czynszów i powiązanie jej z wysokością osiąganych obrotów.

Liczenie strat

Z drugiej jednak strony straty Monnari są konkretne: skonsolidowane przychody ze sprzedaży towarów w 2020 roku wyniosły ok. 205,3 mln zł i były niższe od przychodów osiągniętych w 2019 roku o 26,3 proc.. Przychody w czwartym kwartale 2020 wynosiły 59,1 mln zł a w grudniu 2020 roku 29,6 mln zł, co oznacza spadki o 37,7 proc. i 26,5 proc..

- Poziom przychodów za poszczególne okresy 2020 roku jest obciążony skutkami panującego stanu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 w kraju oraz wprowadzonymi wielotygodniowymi zakazami w odniesieniu do handlu w centrach handlowych powyżej 2000 m2 - tak Monnari tłumaczy wyniki. - Mając na uwadze fakt rosnących zapasów, sprzedaż była prowadzona ze znaczącymi rabatami, co negatywnie wpłynęło na marżę brutto na sprzedaży, która za rok 2020 spadła do poziomu 53,4 proc. z 57,1 proc.
marży osiągniętej w 2019 r.

Można się spodziewać, że Monnari nie będzie jedyne. Słychać już głosy o potencjalnym buncie najemców, którzy mają się domagać obniżki czynszów i powiazania ich z obrotami. Rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły.

Duży traci więcej?

Nie wszyscy handlowcy ucierpieli w jednakowym stopniu. Jak zaznacza Marta Drzewiecka, która reprezentuje centrum Nowa Górna przy ul. Kolumny w Łodzi, ruch w galeriach jest dziś dość zróżnicowany.

- Najwyraźniej widać te różnice między dużymi obiektami, a małymi i średnimi - zauważa Marta Drzewiecka. - Te ostatnie lepiej radzą sobie obecnie na rynku, notując znacznie wyższy wskaźnik odwiedzin, niż podają uśrednione dla całego rynku wskaźniki np. Polskiej Rady Centrów Handlowych. W centrum Nowa Górna ruch klientów zarówno w okresie przedświątecznym, jak w okresie lockdownu kształtował się na poziomie wyższym, niż na całym rynku. Jest to przede wszystkim efekt dość szerokiej oferty pierwszej potrzeby, która wypełnia niezbędne potrzeby zakupowe w czasie pandemii. Nie bez znaczenia jest także wysoki odsetek czynnych lokali w czasie lockdownu.

Lockdownowy ruch w sklepach przeanalizowano także w Manufakturze. Jej przedstawiciele zaznaczają, że przed świętami spadek liczby gości odwiedzających galerię handlową był niewielki, głównie w części rozrywkowo-gastronomicznej.

- Dodatkowo, na liczbę wizyt mają wpływ odgórne obostrzenia, których przestrzegamy, np. ograniczenie liczby klientów w sklepach - dodaje Monika Langner, rzecznik Manufaktury. - Z naszych obserwacji wynika, że sobota nadal pozostaje najpopularniejszym
dniem handlowym, choć goście starają się rozłożyć zakupy w czasie. Chętnie odwiedzają Manufakturę w czasie tygodnia, w mniej obleganych godzinach. Podobnie jest w weekend – wielu gości przyjeżdża na zakupy już od samego rana, mając zapewne większą świadomość odnośnie zachowania zasad bezpieczeństwa.

Nie tylko w Łodzi

Te zjawiska nie występują tylko na łódzkim rynku handlowym, ale także w innych regionach kraju. Yoram Reshef, wiceprezes warszawskiego Blue City w rozmowie z przedstawicielami portalu handelextra.pl zaznaczył, że sytuacja jest bardzo trudna.

- W zeszłym roku, wskutek licznych ograniczeń formalnych i zmiany zachować konsumenckich osiągnęliśmy wynik ok. 70 proc. ruchu z roku ubiegłego - podkreśla Yoram Reshef. - Klienci, co zrozumiałe, ostrożniej podchodzą do odwiedzania centrów handlowych, które z miejsc spotkań, spędzania czasu wolnego, stały się znów głównie miejscem robienia zakupów.

Zakupy zamiast zwiedzania

I są to zupełnie inne zakupy niż do tej pory.

- Czas spędzony w galerii wykorzystujemy bardziej efektywnie, zamiast tzw. window shoppingu w Nowej Górnej dominowały szybkie, konkretne zakupy z listą w ręce - zaznacza Marta Drzewiecka. - To z kolei sprawia, że praktycznie nie obserwuje się już zjawiska tzw. pustego footfallu, czyli liczby klientów, którzy przychodzą do centrum, ale nie w celach zakupowych. Klienci, którzy nas odwiedzają, robią po prostu zakupy.

Handlowcy nie mają złudzeń: wiceprezes Blue City uważa, że na powrót do pełnej odwiedzalności centrów handlowych trzeba poczekać jeszcze kilka miesięcy. Wszystko będzie jednak od przebiegu pandemii, a ta nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki