Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrona interesu Zgierza przed ludzką godnością

Hanna Gill-Piątek
HannaGill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Krytyki Politycznej w Łodzi
HannaGill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
Piotrkowska, jeden z remontowanych odcinków; na szerokim parapecie przycupnęła staruszka w okularach grubych jak denka od słoików. Obok na gazetach rozłożone kapcie z kolorowej włóczki, małe i duże, wydziergane pięknie szydełkiem. Widać, że babcia włożyła w nie serce i nawet słaby wzrok nie przeszkodził jej w rozwijaniu kreatywnych talentów. Teraz ich owoc stara się sprzedać za kilka złotych, żeby dorobić do marnej renciny. Zima jest i rachunki wysokie, a pewnie i na leki trzeba wydać swoje.

Nad babcią dwóch strażników miejskich. Drobny handel jest przecież na Piotrkowskiej zakazany i babci grozi konfiskata towaru oraz wysoki jak na jej portfel mandat. Widać, że chłopaki mają zgryz, bo z jednej strony prawo, z drugiej jakoś wstyd tym prawem walić babcię po głowie. W końcu po krótkiej rozmowie zostawiają babinę w spokoju, niech sobie jeszcze chwilę posiedzi. Ludzki odruch bierze górę nad biurokracją.

Staruszka do handlu wybrała parapet przed pustą witryną. W oknie kartka zachęcająca do wynajęcia, prowadzenia twórczego biznesu, rękodzieła, działalności kulturalnej. To jeden z lokali kreatywnych oczekujących na najemcę. Babcia z własnoręcznie dzierganymi kapciami idealnie pasuje do tego profilu. Nie dość, że wytwarza piękne i użyteczne kapcie, to jeszcze jest przedsiębiorcza, elastyczna, obrotna i bez wątpienia na swoją miarę kreatywna. Tyle, że nie stać jej ani na lokal rokujący biznesowy sukces, ani nawet na stragan wystawiany na Piotrkowskiej podczas różnych festynów, za który musiałaby wyłożyć kilka stówek.

Co robić. Przedsiębiorcza babcia ryzykuje i hakuje system. W sumie lepiej niż gdyby całkowicie legalnie zasiliła kolejkę po zasiłek w pomocy społecznej. Ma swoją godność, żebrać nie będzie. Niech pomoc dostaną ci, którzy naprawdę potrzebują.

Z tego samego założenia wyszedł pan Jan, który w zgierskim lesie wybudował sobie ziemiankę. Jest po przejściach, bezdomny, ma 63 lata, ale postanowił, że poradzi sobie sam. Za niewielką rentę przeżyje, a dach nad głową zapewni sobie we własnym zakresie, z dala od ludzkich siedzib, żeby nie przeszkadzać. Ziemiankę pokazuje reporterowi z telewizji: jest schludna, posprzątana i nawet czasem ma w niej za ciepło, choć na dworze minus pięć stopni. "Ja jestem człowiek honorowy. Mam za co się utrzymać. Nie będę od nich dziadował" - mówi pan Jan do kamery, tłumacząc, dlaczego nie chce korzystać z pomocy społecznej, choć straż miejska go zachęca.

O ile babcia z Piotrkowskiej radzi sobie na polu handlu, o tyle pan Jan wykazał się inicjatywą w branży budowlanej. Ekologiczne budownictwo z naturalnych materiałów to w tej chwili światowy trend. W Polsce mogą się go Państwo nauczyć na warsztatach organizowanych na przykład przez Cohabitat, z tym że trzeba się liczyć z wydatkiem od kilku do kilkunastu set złotych.

Tyle, że pan Jan swoją modną twórczość rozwinął w gminnym lesie. Po prawdzie nie miał wyboru.

Nie podoba się to jednak władzom Zgierza, które idą z nim na wojnę: "Nie możemy tolerować tego, że ktoś bezprawnie zajmuje nasze grunty. Nie możemy pozwalać na to, aby ktoś wykopywał ziemianki czy budował domy na gruntach miejskich. Musimy chronić interes Zgierza" - grzmi wiceprezydent Staniszewski. Serio? Może jeszcze interes Europy, panie wiceprezydencie? Bo wiadomo, że jedna ziemianka w lesie narusza ład społeczny, sprowadza powodzie i sieje zgorszenie wśród dzieci.

Z tą ludzką godnością są same problemy. Zamiast ustawić się grzecznie w zakładce "nieroby, żule i lenie", niektórzy próbują jakoś radzić sobie sami. A my trochę nie wiemy, co z takimi osobami zrobić. Na wszelki wypadek zamykamy na klucz śmietniki, w których samozwańczy przedsiębiorcy z branży segregacji odpadów poszukują co rano aluminium i miedzi. Rynkowa nowomowa do takich ludzi nie przystaje. Ich niewielki kapitał społeczny, wiek lub sytuacja materialna nie pozwalają im podjąć żadnych legalnych działań.

Z drugiej strony dla wygody wpycha się takie osoby w ręce opieki społecznej, żeby porządek był zachowany. Potem można utyskiwać, że wydajemy na nie krocie, a one nic, żadnej własnej inicjatywy w celu wyrwania się z biedy. Parafrazując starą liberalną metaforę wolimy dawać im rybę, niż pozwolić używać własnoręcznie wystruganej wędki. Ewentualnie proponujemy im od razu zakup rybackiego kutra, co w ich przypadku jest kompletnie nierealne.

Ochrona ładu - przestrzennego czy prawnego - jest ze strony władz całkowicie zrozumiała. Z drugiej strony zamiast chronić przed jedną ziemianką interes Zgierza i Europy, może należałoby pomyśleć nad sposobem zmieszczenia takich ludzi w systemie. To, że próbują pracować lub zapewnić sobie dach nad głową, nie jest ich winą, a inicjatywą, której przecież tak bardzo się od nich wymaga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki