
Za czym kolejka ta stoi? W PRL staliśmy po wszystko. I może dlatego zdarzało nam się jeść takie potrawy, do których nie wracamy z sentymentem...

1. Zaczniemy od… chleba z cukrem. Niby z sentymentem wspominamy tamten chleb, ale czy rzeczywiście był taki dobry? Już za Gierka jakość pieczywa się zmieniała. To właśnie wtedy powstało słynne powiedzenie: „Nie ma lekko, chleb po osiem i bez maku”. To właśnie Gierek pozbawił nas okrągłego chleba, a na stołach królował chleb baltonowski. Swoją nazwę zawdzięczał popularnym w PRL-u sklepom Baltona, stanowiącym synonim luksusu i wysokiej jakości, kojarzonej ze standardami zachodniego konsumpcjonizmu. Czy chleb z cukrem był synonimem luksusu? A nawet chleb z cukrem i śmietaną? Niekoniecznie.

2. Zupa mleczna
Tłuste ze złotym kapslem i chude – ze srebrnym. Na większych osiedlach dostarczane prosto pod drzwi. Mleko! Komuniści uważali, że to produkt zdrowy, po którym dzieci będą mieć siłę do nauki, a robotnicy do pracy.
A my na samo wspomnienie zupy mlecznej mamy ciarki! I ten kożuch na wierzchu! Chyba nie ma nic bardziej obrzydliwego!

3. Kotlety z mortadeli
Na zdjęciu widzicie piękne kiełbasy, a prawda jest taka, że większości nie było na nie stać. O schabowym można było tylko pomarzyć! I pewnie stąd na stołach kotlety z mortadeli! Wędlina ta jednak nie miała nic wspólnego z prawdziwą włoską mortadelą. Co do niej dodawano? Mówiono o niej wędlina-śmietnik. I podobno w składzie miała wszystko, oprócz mięsa….

4. Parówki w sosie chrzanowym lub pomidorowym
Przemilczmy. Zostawmy tylko „przepis na parówki” technologów żywności, jaki powstał w PRL:
mięso wołowe 7,5 kg
emulsja skórkowa (skórka zmielona z wodą i lodem) 20 kg
miazga kostna 15 kg
tłuszcz drobiowy 15 kg
białko zwierzęce w proszku 5 kg
polifosforan 1 kg
wyciąg z glonów morskich 1 kg
barwnik chemiczny 0,4 kg
środek zapachowy 0,3 kg
aromat solankowy 0,2 kg
tekstura 1 kg
mąka ziemniaczana 4 kg
woda
sztuczne osłonki

5. Produkt czekoladopodobny
W Polsce produkcja wyrobów czekoladopodobnych rozpoczęła się w latach 80. XX w. Tego „smaku” nie da się zapomnieć. I uwierzcie – z czekoladą nie miał nic wspólnego. Zaszczytne miano „Zakładów Przemysłu Cukierniczego 22 lipca” nosiła w czasach PRL-u przedwojenna fabryka Wedla. I z okazji lipcowego święta wypuszczała na rynek dodatkowe porcje „słodkości”.
„- Kiedy w Polsce będzie lepiej?
- Gdy na opakowaniu czekolady pojawi się napis: Czekolada E.Wedel – dawniej 22 Lipca”.

6. Zupa owocowa
Krótko mówiąc – makaron z kompotem. Kiedy na sklepowych półkach królował ocet – na przydomowych ogródkach można było znaleźć i porzeczki i maliny czy mirabelki i truskawki. Gospodynie robiły co mogły. My mówimy zdecydowanie: NIE.

7. Babka ziemniaczana
Nie oszukujmy się - danie bez smaku. Najprostsza składała się z przetartych ziemniaków, jajka i cebuli. Daleko jej do ideału. Ale ziemniaki akurat były dostępne, choć szyki mogła pomieszać… stonka ziemniaczana. Trybuna Ludu grzmiała: „Samoloty amerykańskie, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromne ilości stonki ziemniaczanej na terenie Niemieckiej Republiki Demokratycznej”.
Stonka się „rozlazła”, cały kraj walczył ze stonką z krajów imperialistycznych, a dzieci śpiewały:
„Wyszły dzisiaj dzieci w pole
Od samego rana
Nie chowaj się pod listkami
Stonko ziemniaczana...”
Propaganda pełną gębą.