Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oczekiwanie na wizytę papieża Franciszka będzie związane z eksplozją wiary młodych [WYWIAD]

rozm. Marcin Darda
Ojciec Tomasz Alexiewicz
Ojciec Tomasz Alexiewicz Paweł Nowak/Polskapresse
Rozmowa z ojcem Tomaszem Alexiewiczem, dominikaninem.

Dlaczego papież Franciszek wybrał Polskę i Kraków na Światowe Dni Młodzieży w 2016 r.? Przecież nie tak dawno, bo 22 lata temu to święto odbyło się w Częstochowie.
Wtedy w Częstochowie współtworzyłem tamte Światowe Dni Młodzieży z całą modlitwą. Dla mnie to przede wszystkim radość, że będę mógł wrócić do tamtych klimatów... Większa radość, dominikańska, to sześćsetlecie zakonu, które będziemy obchodzić w 2016 roku, właśnie wtedy, gdy przybędzie do Polski papież Franciszek. Mnie się marzy światowe spotkanie młodych dominikanów... Wtedy, w Częstochowie mogliśmy się spotkać z "naszym" papieżem, u "siebie", to był taki dodatkowy symbol, bo mogliśmy potriumfować, trochę się umocnić. To była modlitwa, którą młodym z całego świata chcieliśmy na nowo przypomnieć znaki, które w Kościele, a przynajmniej tym polskim, były doskonale znane. Chodzi o Pismo Święte i ikonę Matki Bożej. Teraz jest zupełnie nowy klimat. On polega na haśle: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię". Ten Duch Święty potrzebuje młodych ludzi. A młodych ludzi mogą zapalić do wiary i jej głoszenia tylko inni młodzi. Tak ja to widzę. A że to akurat Kraków? Ja się po prostu z tego cieszę.

A jak będzie wyglądało zderzenie franciszkanizmu z polskim Kościołem, momentami od niego bardzo odległym?
Nie wiem, zobaczymy za trzy lata. Na pewno będzie eksplozja ewangelizacyjna, która już zaczęła się dziać. W tej chwili jestem na "Przystanku Jezus" w Kostrzyniu. Jest tu 400 ludzi i powoli przygotowujemy się do wyjścia ewangelizacyjnego na "Przystanek Woodstock". Takich inicjatyw jest w Polsce mnóstwo, a kreują je ludzie młodzi. To jest takie działanie, którym my się nie gorszymy. Przyjmujemy drugiego człowieka takim, jakim on jest. Widząc często jego nędzę w sensie duchowym, czyli grzech i tę biedę w myśleniu, że jest się nikomu niepotrzebnym, przekazujemy swoją wiedzę i doświadczenie spotkania z Jezusem. A to pociąga... I to się dzieje.

Adam Szostkiewicz, publicysta "Polityki" napisał na blogu tak: "Niech Franciszek przybywa ratować Kościół w Polsce przed jego własnymi grzechami".
Ależ to jest myślenie trochę postkomunistyczne, że przyjdzie ktoś z góry i przekręci wajchę w lewo, albo w prawo, da kijem po grzbiecie i coś zmieni. To jest też myślenie ludzkie, a tu chodzi o coś zupełnie innego. Tu chodzi o to, by pomóc nam spotkać się z żywym Jezusem, a to właśnie zmienia życie, bo wtedy działa Bóg. Z całym szacunkiem do mediów typu "Polityka", to jednak to jest typowe myślenie ludzkie. Nieważne czy ono jest trafne, czy nietrafne jeśli chodzi o diagnozę. Jeśli ktoś zna się lepiej czy gorzej na ludzkiej inżynierii, to niech się zna, ale to już przerabiali towarzysz Lenin i towarzysz Stalin. Nie ma się co w to bawić, bo nie o to chodzi.

A ten przepych naszych kościelnych hierachów też ludzki? Zdaje się, że kłóci się to z Franciszkiem i z jego ideami bycia blisko człowieka. Myśli ojciec, że to się zmieni?
Zmieni się, ale nie wiem, czy do czasu przybycie papieża do Polski. To wszystko już się zmienia, choć bardzo powoli. Myślenie, że coś się zmieni natychmiast, bo ktoś kogoś wsadzi do kryminału, kogoś awansuje, a kogoś jeszcze innego zdegraduje, to jest znów myślenie ludzkie, czyli takie, w którym nie widzi się zupełnie obecności Boga.

Jakie jest największe oczekiwanie, jeśli idzie o tę wizytę papieża Franciszka za trzy lata w Krakowie?
Moim oczekiwaniem, a mogę mówić tylko w swym własnym imieniu, związane jest z eksplozją wiary młodych ludzi. Tych których wychowywałem i wychowuję, także ich dzieci, a we mnie rośnie takie doświadczenie, że oni wzrastają i idą jeszcze dalej niż ja kiedykolwiek doszedłem. W jakimś sensie zazdroszczę im tych doświadczeń, które mają, bo ja jako dziecko, uczeń, a potem student w ich wieku ich nie miałem, bo wtedy wszystko było sztywne, bardzo strukturalne. Mieliśmy rekolekcje, które prowadził ksiądz biskup Edward Dajczak. Mówił, że cały czas mnóstwo ludzi, a także księży żyje ideą i pojęciem Boga, ale osobiście go nie spotykają. Tylko o nim mówią, ale nie doświadczają jego obecności. A jest tak, że jeżeli ja nie pociągnę , jeżeli oni nie zobaczą we mnie tego pozytywnego i autentycznego bakcyla, to moja ewangelizacja nie ma sensu. Ludzi trzeba zarazić ewangelią.

Nie wydaje się ojcu, że sama zapowiedź przybycia Franciszka do Polski wywołała większe emocje i oczekiwania, niż w ogóle wizyta jego poprzednika Benedykta XVI?
Bo my, ludzie jesteśmy tacy, że często oczekujemy tylko wierzchołka góry lodowej. Żeby było ładnie i błyszczało. Natomiast to, co Kościół robi od pięćdziesięciu lat, czyli krok po proku, także poprzez tych kolejnych papieży, powoli ten Kościół odsłania swoją istotę. Każda praca wychowawcza, jak to mówiono w Poznaniu podczas zaborów, każda praca poświęcona formowaniu ludzkich postaw, musi swoje trwać. Fajerwerki są tylko chwilowe, ale oczekiwanie ich kończy się zazwyczaj szybkim ich zagaszeniem. Papieże przygotowują Kościół na coś zupełnie nowego. Papież Jan Paweł II jakieś dziesięć lat temu głośno powiedział, że "nadchodzi wiosna Kościoła". I ona rzeczywiście nadchodzi. Niestety, niektórzy widzą tylko przymrozki, zapominając, że jak ta wiosna już nadejdzie, to przymrozek wtedy też ma prawo wystąpić. Tylko, że im się wydaje, że wraca zima. A to jest często po prostu mylne wrażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Oczekiwanie na wizytę papieża Franciszka będzie związane z eksplozją wiary młodych [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki