Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od kawiarni Roszkowskiego do Anatewki

Monika Pawlak
fot. archiwum
Historię łódzkiej gastronomii pisały kawiarnie, które w czasach "ziemi obiecanej" były oazą życia towarzyskiego. Pierwsze pojawiły się około 1843 roku i na początku sprzedawały ciasta i torty "na wynos", jak byśmy to dziś powiedzieli.

Najsłynniejszy w tamtych latach był ekskluzywny lokal przy ulicy Piotrkowskiej 76, nieopodal pasażu Meyera (dziś ul. Moniuszki) - kawiarnia Aleksandra Roszkowskiego. Secesyjny wystrój, czytelnia prasy krajowej i zagranicznej, stoły do bilardu, gry w szachy i domino... Znamienitych gości lubił obsługiwać sam właściciel, a spotykała się tam ówczesna elita Łodzi. Ponoć każdy szanujący się kupiec, odwiedzający Łódź w interesach, musiał wejść do Roszkowskiego choćby na kawę. To w tej właśnie kawiarni Władysław Stanisław Reymont zbierał materiały do "Ziemi obiecanej"; sam lokal też zresztą opisał na kartach swojej powieści. Po wojnie w dawnym lokalu Roszkowskiego długo mieściła się kawiarnia "Łodzianka".

Za pioniera łódzkiego cukiernictwa historycy uważają Szwajcara Vogeli, który w latach 40. XIX wieku otworzył przy Nowym Rynku 4 "Confiserie". Po śmierci właściciela cukiernia przeszła w ręce Otto Szwetysza, funkcjonując pod nazwą "Cukiernia Warszawska". Lokal uchodził za elitarny, bo rzeczywiście bywała w nim elita intelektualna miasta - prezydenci, lekarze, rejenci. Przed powstaniem styczniowym spiskowała tam młodzież, po powstaniu lokal zmienił nazwę na "Konditorskaja". W 1886 r. cukiernię przejął Zdzisław Konrad, który przerobił ją na wzór wiedeński - latem urządzał ogródek, organizował koncerty i wieczorki taneczne dla młodzieży.

Grand Cafe, Tivoli, Malinowa...

Od 1913 roku najelegantszym tego typu lokalem w mieście była kawiarnia "Grand Cafe". Ten lokal też napisał własną historię - przetrwał wojenną zawieruchę i lata PRL. W PRL kawiarnia w Grand Hotelu była miejscem spotkań znanych osób.

Do stałych bywalców należeli ówcześni piłkarze ŁKS i Widzewa. Jak wspomina legendarny bramkarz ŁKS Jan Tomaszewski, animozje klubowe odkładało się na bok, by toczyć niekończące się dysputy o futbolu. Tomaszewski był najwytrwalszy - do zamknięcia kawiarni, przed trzema laty, zaczynał każdy swój dzień od małej czarnej. W siermiężnym PRL bywali tam również tzw. cinkciarze, czyli handlarze walutą, a wraz z nimi... luksusowe córy Koryntu. Teraz w miejscu kawiarni jest bar sushi.

A skoro "Grand Cafe", to od razu trzeba wspomnieć o restauracji "Malinowa". Była to oaza luksusu, dostępna wybranym (czytaj: z grubym portfelem). Jak wspomina Ryszard Bonisławski, przewodnik po Łodzi, by się tam dostać, należało mieć na sobie krawat, choć można było też go wypożyczyć za drobną opłatę od szatniarza. W czasach PRL-owskiej świetności o stolik w "Malinowej" nie było łatwo, obowiązywały zapisy. Restauracja pozostała, ale daleko jej do dawnego splendoru.

Przed II wojną światową mianem najwytworniejszego lokalu w Łodzi szczyciła się restauracja "Tivoli" przy ul. Tuwima, czyli dawny Dom Zgromadzenia Majstrów Tkackich, wybudowany w latach 1909-1911. Drewniane parkiety, lustra na ścianach, kryształowe żyrandole, elegancka fontanna w ogródku - w takich warunkach biesiadowano tam przed wojną. Po wyzwoleniu wystrój dostosował się do ustroju: fontannę rozebrano, parkiety przykryto linoleum, a lustrzane ściany - burą farbą. Klientela także się zmieniła. W każdy czwartek zbierali się tam szewcy z Piotrkowskiej i biesiadowali do nocy. Bywali i dziennikarze - stałym bywalcem był m.in. Adam Bieńkowski, twórca Polikarpa i Pelasi, rysunkowych bohaterów "Expressu Ilustrowanego".
Emigrantka Granowska i "dziedzic" Dybalski

Po wojnie sławna była także cukiernia Granowskich - spadkobiercami jej tradycji są dziś cukiernicy Dybalscy. Bo dziadek Eugeniusz Dybalski pojął za żonę właśnie Marię Granowską.

Do Granowskiej chodziło się na najlepsze lody w mieście - najpierw przy ul. Piotrkowskiej 56, później Narutowicza, gdzie mieściła się kawiarnia "Katarzynka", by znów wrócić na Piotrkowską 56, ale tym razem do lokalu w podwórku. Te zmiany lokalizacji nie były fanaberią właścicieli, ale efektem tępienia prywatnej inicjatywy przez ówczesne władze. Maria Granowska nie wytrzymała represji, wyjechała do Kanady. Eugeniusz Dybalski został w Łodzi. Jeszcze jakiś czas prowadził cukiernię, ale w 1970 roku ostatecznie zrezygnował. Teraz tradycję rodziny Dybalskich kontynuują wnukowie.

Żeby tu jeszcze była Piotrkowska i Siódemki...

Lata 60., 70. i 80 to historia innych kultowych lokali. Do legendy przeszła "Honoratka" - maleńki lokalik w dawnym pasażu Meyera, gdzie przesiadywali artyści i literaci. Któż nie bywał w "Honoratce": Andrzej Wajda, Andrzej Munk, Jarosław Marek Rymkiewicz, Konstanty Mackiewicz, wreszcie Roman Polański i seksbomba tamtych lat, Kalina Jędrusik. Dołączała elita intelektualna Łodzi, bo bywali tam i lekarze, i prawnicy, wpadał też pisarz Jerzy Kosiński.

Klub Studencki 77 także gościł w tamtych latach sławy. W "Siódemkach" słuchało się jazzu, rocka, występowały kabarety. Bywalcami byli: Zbigniew Cybulski, Bogumił Kobiela, Roman Polański, a bramkarz Jan Tomaszewski pokazywał ponoć zebranym, jak bronił na Wembley...

Krzysztof Stefański cytuje w swojej książce "Piotrkowska 77" afrykańskie wspomnienie nieżyjącego już sportowca Władysława Komara: "Wyszliśmy z Romkiem (Polańskim) na taras. Wokół rajski krajobraz Tunisu. Palmy, białe wille, cudownie błękitne niebo. Romek popatrzył z podziwem. Potem przeciągnął się, ziewnął i powiedział: - Żeby tu jeszcze była Piotrkowska i Siódemki...".

Rakowski w SPATiF-ie, striptiz w "Casanowie"

Elita aktorsko-filmowa spotykała się także w SPATiF-ie przy al. Kościuszki. Prawo wejścia miał artysta i dwie osoby towarzyszące, choć legenda głosi, że ładne dziewczyny wpuszczano i bez asysty. Bywali tam: elegancki Leon Niemczyk, stylowy Ludwik Benoit, Elżbieta Czyżewska, architekt Marek Janiak, by wymienić tylko niektórych. Raz ponoć zjawił się też premier Mieczysław Rakowski, budząc popłoch w lokalu. W SPATiF-ie pito, tańczono, jedzono. Restauracja istnieje pod starym adresem do dziś, ale pozostała jej tylko legenda.
Nieco inne miejskie elity gromadziła "Casanova" przy ul. Zachodniej, niedaleko dawnego kina "Włókniarz". Jeden z łódzkich dziennikarzy sportowych wspomina, że najlepszą paradę bramkarską widział właśnie w tym lokalu. Chodziło o bramkarza Widzewa czy ŁKS, mniejsza o szczegóły, który na widok redaktora... runął za bar.

Tam też pokazano w Łodzi pierwszy striptiz, co - jak wspominają bywalcy - polegało na przebiegnięciu przez scenę damy w tiulach. Na placu Wolności był "Sim", bardziej elegancka restauracja, gdzie teraz jest wietnamski bar. W latach 70. z międzynarodowych kuchni były do wyboru dwie: węgierska ("Peszt") i rosyjska ("Natasza"). Nie sposób też nie wspomnieć o słynnej "Golonce" przy ul. Wschodniej, gdzie jeszcze w latach 90. można się było przenieść w klimaty PRL, bo taki był wystrój knajpy. Ale golonka zawsze była tam wyśmienita.

Współczesna epoka pubów i dyskotek

Współcześnie restauracji, kawiarni, barów, herbaciarni i wszelkiego rodzaju lokali różnych kuchni i kultur jest bez liku. Trudno za nowościami nadążyć - zmieniają się jak w kalejdoskopie, choć kilka kultowych wciąż dzielnie się trzyma. Na pewno jednym z nich jest "Irish Pub" w podziemiach Piotrkowskiej 77, który zapoczątkował erę pubów w Łodzi.

Przy ul. Piotrkowskiej, niedaleko magistratu, była słynna dyskoteka "West Side", potem przemianowana na "Port West". W tej samej bramie działa sławny pub "Łódź Kaliska". Tam bodaj o każdej porze dnia i nocy można spotkać kogoś ciekawego, wypić i dobrze się bawić. Jak twierdzą bywalcy, tradycję "Honoratki" kultywuje niewielka kawiarnia "Verte", do starszej koleżanki wiele mu jednak brakuje.

Elegancką, francuską restauracją była "Esplanada" przy Piotrkowskiej 100. Była - do ubiegłego roku, teraz pozostał tylko szyld i pusty lokal. Na miano kultowej zasługuje natomiast "Anatewka" przy ul. 6 Sierpnia. Lokal oferujący dania kuchni żydowskiej na stałe wpisał się w łódzki krajobraz, tam bywa (podczas wizyt w Łodzi) prezydent RP Lech Kaczyński, a także jego brat, były premier, i wielu innych polityków z pierwszych stron gazet. Tam także bywają ortodoksyjni Żydzi, choć... jedzenie przynoszą własne. Ale niedługo kuchnia będzie oferować także dania koszerne.

Na wspomnienie zasługuje również restauracja "Polska", oferująca dania kuchni polskiej, a także "Wiedeńska" na placu Wolności. W tej ostatniej swoje ulubione stoliki mają działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej; ponoć właśnie tam zapadały najważniejsze decyzje ostatniej kampanii wyborczej do samorządu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki