Zaskoczenia na powinno być, bo już od pewnego czasu nieoficjalnie była mowa, że 18 maja mogą zostać otwarte restauracje, salony fryzjerskie czy kosmetyczne. Przed kilkoma dniami rząd potwierdził te informacje określając normy, jakie muszą spełnić takie lokale.
Dlatego Jakub Wiśniewski, właściciel popularnego w Lublinie pubu Dziki Wschód zaskoczony nie był. Ale zdziwiły go niektóre wymagania.
- Jak tylko pojawiły się informacje o odmrażaniu, to czekałem na jakieś konkrety. Niestety okazało się, że nie jest to pełne odmrożenie. Zdejmuje się jedne restrykcje, a nakłada kolejne – narzeka Wiśniewski.
Chodzi o wyśrubowane wymogi jak ten, że ma być ograniczona liczba gości albo że przy stoliku mają siedzieć osoby z jednego gospodarstwa domowego.
- Nie mam prawa legitymować gości. Mogę zapytać, czy razem mieszkają i tyle – krytykuje przepisy. I wylicza dalej: - Albo wymagany 2-metrowy odstęp od siebie. Chodzi o 2 metry od stolika, od osoby czy od krzesła? Mam nadzieję, że ktoś szybko to wszystko wyjaśni – dodaje restaurator.
Dziki Wschód od poniedziałku będzie mógł przyjąć 25 osób w środku lokalu i 20 w ogródku. Trzeba będzie część krzeseł i stolików, które zwykle są zajmowane przez klientów, zostawić pustych. To zmniejszy obroty, a sytuacja branży gastronomicznej po kilku tygodniach zamknięcia jest trudna.
Część przedsiębiorców, z którymi rozmawiamy obawia się, że mimo odmrożenia klientów nie będzie. Będą bali się przyjść do restauracji. Ale w Dzikim Wschodzie na razie takich obaw nie ma. - Są już składane rezerwacje. Ludzie dzwonią i to jest jedyny dobry omen – mówi Wiśniewski.
Z odmrożenia korzystają też np. prywatne gabinety dentystyczne. W piątek pani Paulina zadzwoniła do dentysty swojego dziecka.
- Wizyta miała być w marcu, ale nie doszła do skutku. Najbliższy wolny termin to teraz sierpień. Zapytałam, czy może uda się dziecko przyjąć wcześniej, ale nie było szans. W gabinecie mają obostrzenia: pacjent co godzinę a po każdym dokładna dezynfekcja sali. A osób, których wizyta została odwołana przez koronę stomatolodzy mają mnóstwo – opisuje.
Pani Anna Hablak-Niedziałek, właścicielka salonu fryzjerskiego przy ul. Wyszyńskiego ma listę klientów zapełnioną do końca tygodnia. I ciągle dzwonią kolejni. Nie będzie jednak mogła przyjąć wszystkich. Przez normy. - Wcześniej umawialiśmy klientki co 15 minut, a teraz co 30 minut. Godzin pracy nie wydłużamy – mówi fryzjerka i dodaje, że zarówno pracownicy jak i klienci będą musieli spełnić pewne warunki.
Na przykład każdy ma być w maseczce i rękawiczkach, klient ma przyjść na konkretną godzinę, nie można czekać z salonie na wizytę, ubranie klientów mamy powiesić na wieszaku w foliowym worku, musimy mieć jednorazowe pelerynki i oczywiście dezynfekcja oraz nie wymagany – ale jednak - pomiar temperatury klientów – mówi Anna Hablak-Niedziałek.
A to wszystko kosztuje. Opakowanie jednorazowych rękawiczek to wydatek 80 złotych. - Ceny szalenie poszły w górę. Przed epidemią opakowanie pelerynek kosztowało 15 zł a teraz 30 złotych – narzeka.
- Top 10 filmów kręconych w Lublinie. Rozpoznajesz te miejsca?
- Lublin z innej perspektywy. Na pewno rozpoznacie te miejsca
- Czy wiesz, że te sławy pochodzą z Lublina lub naszego regionu? Sprawdź
- Zaskakujące ogródki przy lubelskich blokach. Przyślij swój!
- Skansen ponownie otwarty. Spacerowiczów nie brakuje. Zobacz
- Jest różnica! Lublin powoli wraca do normalności. Zobacz!
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?