Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od prezydenta do komornika

Łukasz Kaczyński
Grzegorz Gałasiński
Co powoduje prezydentami miasta, że stają się jak komornicy?

Z końcem listopada zrozumienie i wsparcie, jakiego władze udzielały prywatnemu Muzeum Książki Artystycznej skończyło się. Twórcy i organizatorzy placówki, która od 1993 roku mieści się w willi Henryka Grohmana, fabrykanta i mecenasa sztuki, wspierającego i goszczącego artystów takiego formatu jak Karol Szymanowski czy Witkacy, dostali nakaz eksmisji. Tak rozumieć trzeba pismo z końca listopada dające miesiąc na opuszczenie budynku, zabranie kolekcji książek artystycznych twórców z całej Europy, którzy MKA upatrzyli sobie jako miejsce, gdzie one ich przetrwają. Zniknąć ma też m.in. książka, jaką Tryznowie stworzyli dla doradcy prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, Zbigniewa Brzezińskiego (z jego rysunkami), biblioteka publikacji z teorii i technologii tworzenia książki i 150 ton maszyn drukarskich, za których ocalenie Amerykańskie Stowarzyszenie Historii Druku nagrodziło MKA na początku roku w Bibliotece Nowojorskiej.

Niby groźba eksmisji to dla Tryznów nic nowego. W willi pojawili się, gdy była własnością upadającej fabryki Uniontex. Po obciążeniu jej hipoteki wierzytelnościami fabryki, zmagali się z syndykiem, a ostatnio z likwidatorem jej prawnego następcy. Zawsze jednak mieli za sobą władze miasta potwierdzające: ta unikalna instytucja musi istnieć. Rok temu wiceprezydent od kultury Agnieszka Nowak zapewniała w TVP Łódź, że ani wojewoda, ani miasto nie są zainteresowane wyrzucaniem MKA. Teraz Tryznowie dostali cios w plecy. Oprócz eksmisji mają zapłacić ponad 30 tys. zł (do połowy grudnia!) i 6,7 tys. zł za każdy miesiąc pobytu w willi. Od lipca, kiedy willę Skarb Państwa przekazał gminie Łódź. A Tryznowie nie zgodzili się na umowę, która traktowała ich, jak mówią, jako podmiot gospodarczy i nie dawała gwarancji na byt dla MKA. Od dawna zabiegali o przekazanie jej jako wyposażenie fundacji prowadzącej MKA.

Trudno zrozumieć jaki interes publiczny przemawia za takim postępowaniem z placówką unikalną w skali nie tylko Europy. I gdzie uczono takiego obchodzenia się z placówką wielokrotnie nagradzaną (przez władze miasta też), w której zbiorach jest m.in. wielka kolekcja czcionek, jedna z niewielu w Europie (najbliższa jest w Lipsku). I po co ten pośpiech, skoro o środkach na remont willi na razie nie słychać? Bo remont ma usprawiedliwiać eksmisję. Tak, willa go potrzebuje, ale Tryznowie wiele przez lata robili sami, dzięki znajomym fachowcom i dobrym ludziom. Komu mają wystawić rachunek za ochronę dachu? Nieistniejącej fabryce? Miastu? Może państwu polskiemu - w końcu chronili zabytek (m.in. dzięki nim za taki uznany)? Samoistnie stali się też kultywatorami pamięci po Grohmanie, gościli jego potomków.

Idąc do MKA od ul. Kilińskiego, nie ma się wątpliwości, że Księży Młyn może być wielka atrakcją miasta, jako luksusowa dzielnica i jako wabik na turystów. Naiwnością jest sądzić, że przyjadą oglądać mury. Będą chcieli ludzi. Takich pasjonatów jak Tryznowie. Znam ludzi, którzy wybrali się na studia nie do Wrocławia, ale do Łodzi, bo wcześniej związali się z Zespołem Pieśni i Tańca „Poltex”. Znam takich, sam nim jestem, którzy zrobili to, a potem zostali tu, bo uznali, że skoro może tu powstać i istnieć coś takiego jak Muzeum Książki Artystycznej, to jest to miasto ludzi niezwykłych. Bo MKA od 22 lat trwa na przekór mitu Łodzi jako miasta złego i przeklętego, w którym niewiele się udaje, które nie szanuje najwartościowszych obywateli, swej przeszłości i dorobku. Dlatego poprzedni prezydent Kropiwnicki jadąc do USA zamówił u Tryznów publikację na rocznicę obchodów likwidacji getta. Anegdota mówi, że spotkał wtedy Zbigniewa Brzezińskiego, który nie dawał mu spokoju i w gronie notabli co chwila pytał: dlaczego prezydent tak dużego miasta nie może zapewnić spokoju takiemu Muzeum? Nie wiem, co odpowiedział, ani co odpowie prezydent Zdanowska. Wiem że niedawno zakładała się, że po rewitalizacji ul. Włókienniczej spotkamy się tam (my, łodzianie) w fajnej kawiarni. Jeśli pani prezydent nie dopuści do likwidacji MKA, a Tryznowie dostaną szansę na uruchomienie m.in. Klubu Papierolubów i Czcionkoczcicieli, pawilonu herbacianego w altanie, jako pierwszy zaproszę tam ją na japońską herbatę. Chyba, że liczą się tylko papiery pachnące nominałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki