Kiedy podróżny wysiada na dworcu PKS we Wrocławiu, otacza go gromada maluchów. Głośno wołają, ale nie wiadomo co, bo są z Rumunii. Zresztą obojętne, co mówią i tak każdy wie, czego chcą. Ich ciężarne matki obchodzą podróżnych oczekujących na autobus. Od czasu do czasu, któraś siada na ławce i zaczyna rodzić, puszczając wody płodowe. Na wrocławskim rynku scenariusz podobny: tutaj czereda dzieci okrąża turystów, tylko ciężarnym kobietom nie odchodzą wody, bo nie mają gdzie usiąść, żeby pokazać tę sztuczkę.
Dla rodziny romskiej z Rumunii, Bułgarii czy Grecji dziecko nie jest kolejną gębą do wyżywienia ani kłopotem. Wręcz przeciwnie. Pewnie dlatego znalazła się wśród nich mała blondynka. Maluch zarabia na siebie i rodziców (prawdziwych lub nieprawdziwych), pobierając zasiłek z państwowej kasy i żebrząc. Na swój sposób jest kochany. Im więcej dzieci, tym lepiej się żyje, bo jak mawiali Cyganie, kiedy jeszcze nie byli Romami: dużo dzieci - dużo szczęścia. Romowie, którzy z powodu poprawności politycznej Cyganami już nie są, też uważają, że od przybytku głowa nie boli. No cóż, nie wszyscy chcą żyć tak, jak my.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?