Tymczasem oprócz informacji o Gowinie, mogliśmy w poniedziałek przeczytać to co zwykle. Mianowicie, o rządowej limuzynie, pędzącej na złamanie karku przez Warszawę. W aucie siedział Michał Widelski, dyrektor generalny kancelarii premiera Tuska.
Rządówka przekroczyła prędkość o 70 kilometrów, łamiąc jeszcze inne przepisy. Kiedy dziennikarze zagadnęli Widelskiego o jazdę, odrzekł, że to nie on trzymał ręce na kierownicy. Kierowca powiedział krótko i węzłowato: "Spier...", bo wie, że gryzipiórki mogą mu naskoczyć na pukiel, jak mawiał Gustlik z "Czterech pancernych".
Tu przypomnę styczniowe propozycje ministra Nowaka (tego od zegarków), żeby odbierać prawo jazdy "drogowym bandytom" po dwukrotnym przekroczeniu prędkości w terenie zabudowanym. W tym samym czasie dziennikarze pisali o Nowaku (że o innych nie wspomnę), że grzał po Warszawie, nie zważając na ograniczenia.
Przypomnę też, że ostatnio ministerialni urzędnicy i policjanci postulują, by odbierać prawo jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. w terenie zabudowanym. Odbierać! Jednak pod warunkiem, że prawo jazdy będą tracić także różne Nowaki, Widelscy oraz ich kierowcy, bo inaczej zmiany będą po to, żeby się nic nie zmieniło. Oczywiście, dla rządowo-poselskich pseudoelit.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?