Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odnalezione listy dzieci z obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Co mali więźniowie pisali do rodzin?

Anna Gronczewska
Dr Ireneusz Maj, pełniący obowiązki dyrektora Muzeum Dzieci Polskich wyjaśnia, że listy zostały napisane w 1944 roku i wysłane do najbliższej rodziny.
Dr Ireneusz Maj, pełniący obowiązki dyrektora Muzeum Dzieci Polskich wyjaśnia, że listy zostały napisane w 1944 roku i wysłane do najbliższej rodziny. Krzysztof Szymczak
Muzeum Dzieci Polskich w Łodzi wzbogaciło się o niezwykle cenne eksponaty. To osiem oryginalnych listów wysyłanym przez małych więźniów obozu przy ul. Przemysłowej.

Dr Ireneusz Maj, pełniący obowiązki dyrektora Muzeum Dzieci Polskich wyjaśnia, że listy zostały napisane w 1944 roku i wysłane do najbliższej rodziny.

- Odnaleźliśmy je podczas kwerendy prywatnych zbiorów – mówi dr Ireneusz Maj. - To wyjątkowe znalezisko.

Listy jeszcze dziś mogą wzruszać i pokazują to co dzieci przeżyły w niemieckim obozie przy ul. Przemysłowej w Łodzi. 12-letnia Halinka Cubrzyńska prosiła rodziców, by przysłali jej wierzchy od skórkowych butów i drewniane spody.

- Nie mam w czym chodzić (…) - pisała Halinka. - Proszę o trochę szarego mydła i łyżkę, bo nie mam czym jeść.

Natomiast dziewczynka o nazwisku Konarska napisała list do cioci.

- Tak mi tęskno za wami, tak pragnę widzieć kogoś z rodziny – można przeczytać w jej liście.

Z kolei 12-letni Jaś Spychała 16 października 1944 roku wysłał list do mamy.

- Upiecz mi Mamusiu naleśników 20 (…). - prosił Jaś Spychała. - Przyślij ołówek, gumę. I cebulę, i musztardę.

Marysia w liście napisanym 21 sierpnia 1944 roku informowała rodziców i siostrę, że urosła.

- Urosłam też dużo, bo uważam po swoich sukienkach, że są krótsze, sukienkę swoją tylko na niedzielę zakładam, a tak do pracy to chodzę w łagrowej, chciałabym, byście mnie w niej zobaczyli, dobrze w niej wyglądam – pisała Marysia.

13-letnia Gertruda Nowak napisała do „Kochanej Rysi”, prawdopodobnie siostry.

- Jerzy ze szpitala przyjechał zdrowy, teraz znów zachorował na zapalenie płuc i wodę w boku – informowała. - Martwię się bardzo, żeby mu się nie pogorszyło...

Dr Ireneusz Maj mówi, że gdy ogłoszono powstanie Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w Łodzi, zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy chcą podzielić się swoją wiedzą o tamtych czasach.

- Ujawniają nieznane fakty, wskazują miejsca, informują nas o zdjęciach i dokumentach - dodaje dyrektor Maj. - Nasi historycy przeszukują archiwa, także te prywatne. Ten obóz i tragiczna historia małych bezbronnych ofiar niemieckich zbrodni były przez lata zapomniane. Teraz odkrywamy prawdę o obozie przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Ujawnimy wszystkie fakty, pokażemy całą prawdę o obozie.

Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt został utworzony 1 grudnia 1942 roku. Był to Obóz wychowawczy dla młodych Polaków Policji Bezpieczeństwa w Łodzi. Został wydzielony z Litzmannstadt Gheto, graniczył z cmentarzem przy ul. Brackiej.

Oficjalnie przeznaczony był dla dzieci i młodzieży polskiej od od 6 do 16 roku życia. Główna brama tego obozu znajdowała się przy ul. Przemysłowej. Dzieci trafiały tu na mocy wyroków niemieckich sądów. Pochodziły nie tylko z Łodzi, ale też ze Śląska, Zagłębia Dąbrowskiego, Wielkopolski, Pomorza, Mazowsza. Do obozu przywożono też bezdomne dzieci zatrzymane na ulicach, drogach i dworcach kolejowych. Więziono w nim dziewczęta i chłopców, których rodzice działali w ruchu oporu, zostali skazani przez nazistowskie sądy. Mali więźniowie obozu przy ul. Przemysłowej musieli pracować od 8.00 do 16.00. Ustalano dzienne normy, które miały wykonać. Jeśli tego nie zrobili, byli karani. Chłopcy wyrabiali m.in buty ze słomy, koszyki z wikliny, paski do masek gazowych. Dziewczynki pracowały w pralni, kuchni, pracowni krawieckiej i w ogrodzie. Na śniadanie dzieci dostawały kromkę suchego chleba i kubek czarnej kawy bez cukru. Na obiad zupę z ziemniaków w łupinach lub z brukwi, bez tłuszczu. A na kolację to co na śniadanie...

Obóz funkcjonował do 18 stycznia 1945 r. Jego bramy zostały wtedy otwarte, a dla wielu dzieci rozpoczął się kolejny etap gehenny - poszukiwanie swoich bliskich, gdyż tylko częścią byłych więźniów zdołały zająć się łódzkie rodziny oraz społecznicy. Nikt nie wie dokładnie ile dzieci w nim więziono. Przypuszcza się, że kilka tysięcy. Według danych IPN zginęło około 200.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki