Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odprysk afery byłego księdza od "Faktów i Mitów". Oskarżonemu podskoczyło ciśnienie

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Proces 49-letniego Edmunda G. (imię zmienione), którego prokuratura oskarżyła o nakłanianie do zabójstwa Ewy K., żony byłego księdza Romana K., znanego jako poseł Ruchu Palikota i redaktor naczelny tygodnika „Fakty i Mity”, miał się zacząć w środę w Sądzie Okręgowym w Łodzi . Nie zaczął, gdyż oskarżonemu tuż przed procesem tak podskoczyło ciśnienie, że lekarz więzienny nie zgodził się na jego przybycie do gmachu Temidy. Dlatego rozprawę odroczono.

Jest to odprysk głośnej sprawy Romana K. (jego proces wciąż się toczy), który – według śledczych – chciał zabić swoją żonę Ewę K. i w tej sprawie zwrócił się do dawnego kolegi z seminarium Edmunda G. Spotkali się w restauracji przy ul. Piotrkowskiej w centrum Łodzi. Podczas rozmowy były ksiądz spytał Edmunda G. czy zna kogoś kto by mu pomógł, bowiem pragnie, aby pewną osobę spotkało nieszczęście. W tym momencie Roman K. pokazał dłonią wymowny gest oznaczający mokrą robotę.

Następnie wyjął kartkę z informacjami o ofierze: imię – Ewa, wiek – 45 lat, rysopis – brunetka, jej numer telefonu oraz adres w Kanadzie z nazwą miejscowości i ulicy oraz numerem domu. Były ksiądz podarł kartkę zaraz po tym, jak Edmund G. zapoznał się z tekstem. Wtedy Roman K. jeszcze nie ujawnił, kim jest ofiara i dlaczego trzeba ją zabić. Dopiero później wyznał, że chodzi o jego byłą żonę Ewę K., która go opuściła i utrudnia kontakty z dziećmi.

Koledzy z seminarium ustalili, że Edmund G. będzie pośrednikiem, który poszuka płatnego zabójcę i za taką usługę będzie mógł liczyć na wysokie dochody jako dyrektor budowlany przy remoncie pensjonatu należącego do byłego kapłana. Edmund G. zapewniał potem śledczych, że nie chciał szukać killera, że grał na zwłokę, aby wyciągnąć pieniądze od majętnego redaktora naczelnego „Faktów i Mitów”.

Jednak na spotkaniu w redakcji tygodnika zmienił zdanie i oznajmił, że sam zlikwiduje Ewę K. W tym celu wybrał się samolotem do Kanady, na co od zleceniodawcy otrzymał 20 tys. zł zaliczki. Przed odlotem obaj spiskowcy ustalili, że Edmund G. nie tylko zamorduje Ewę K., lecz także – dla zatarcia śladów zbrodni – spowoduje wybuch instalacji gazowej. Tak się jednak nie stało, bowiem Edmund G. - jak wyznał w prokuraturze – nie chciał zabijać Ewy K., lecz nadal wyciągać pieniądze od Romana K. Dlatego niedoszły zabójca szybko wrócił do Polski i oznajmił, że nie było sposobności do zabicia jego byłej małżonki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki