Jest to odprysk głośnej sprawy Romana K. (jego proces wciąż się toczy), który – według śledczych – chciał zabić swoją żonę Ewę K. i w tej sprawie zwrócił się do dawnego kolegi z seminarium Edmunda G. Spotkali się w restauracji przy ul. Piotrkowskiej w centrum Łodzi. Podczas rozmowy były ksiądz spytał Edmunda G. czy zna kogoś kto by mu pomógł, bowiem pragnie, aby pewną osobę spotkało nieszczęście. W tym momencie Roman K. pokazał dłonią wymowny gest oznaczający mokrą robotę.
Następnie wyjął kartkę z informacjami o ofierze: imię – Ewa, wiek – 45 lat, rysopis – brunetka, jej numer telefonu oraz adres w Kanadzie z nazwą miejscowości i ulicy oraz numerem domu. Były ksiądz podarł kartkę zaraz po tym, jak Edmund G. zapoznał się z tekstem. Wtedy Roman K. jeszcze nie ujawnił, kim jest ofiara i dlaczego trzeba ją zabić. Dopiero później wyznał, że chodzi o jego byłą żonę Ewę K., która go opuściła i utrudnia kontakty z dziećmi.
Koledzy z seminarium ustalili, że Edmund G. będzie pośrednikiem, który poszuka płatnego zabójcę i za taką usługę będzie mógł liczyć na wysokie dochody jako dyrektor budowlany przy remoncie pensjonatu należącego do byłego kapłana. Edmund G. zapewniał potem śledczych, że nie chciał szukać killera, że grał na zwłokę, aby wyciągnąć pieniądze od majętnego redaktora naczelnego „Faktów i Mitów”.
Jednak na spotkaniu w redakcji tygodnika zmienił zdanie i oznajmił, że sam zlikwiduje Ewę K. W tym celu wybrał się samolotem do Kanady, na co od zleceniodawcy otrzymał 20 tys. zł zaliczki. Przed odlotem obaj spiskowcy ustalili, że Edmund G. nie tylko zamorduje Ewę K., lecz także – dla zatarcia śladów zbrodni – spowoduje wybuch instalacji gazowej. Tak się jednak nie stało, bowiem Edmund G. - jak wyznał w prokuraturze – nie chciał zabijać Ewy K., lecz nadal wyciągać pieniądze od Romana K. Dlatego niedoszły zabójca szybko wrócił do Polski i oznajmił, że nie było sposobności do zabicia jego byłej małżonki.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?