Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odszedł Bohdan Wróblewski. Jak aktora Teatru Jaracza wspominają jego przyjaciele?

Łukasz Kaczyński
Bohdan Wróblewski zagrał w ponad 120 przedstawieniach
Bohdan Wróblewski zagrał w ponad 120 przedstawieniach DziennikŁódzki/archiwum
W tym tygodniu Łódź pożegnała cenionego i lubianego aktora Bohdana Wróblewskiego, przez wiele lat związanego z Teatrem im. S. Jaracza. Szerokiej publiczności, także tej dziecięcej, znany był on m.in. z dubbingu w bajkach z serii "Przygody rozbójnika Rumcajsa". Użyczył tam głosu Księciu Panu, który miał na pieńku z Rumcjasem. Dubbingował też bajkę Disneya "101 dalmatyńczyków".

Na deskach "Jaracza" Bohdan Wróblewski zagrał m.in. Sir Andrzeja Chudogębę w "Wieczorze Trzech Króli" w reż. Marii Wiercińskiej, Kaznodzieję w "Wyzwoleniu" w reż. Józefa Wyszomirskiego, czy Chrześcijanina w "Irydionie" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego, Ignacego Chudzinę "Śnie nocy letniej" w reż. Waldemara Zawodzińskiego.

- Odszedł ktoś, kto był nam wszystkim bardzo bliski. Powiedziałbym, że człowiek, którego wszyscy kochaliśmy, bo Bohdan był postacią niezwykłą jako człowiek, z którym się wspaniale grało, ale też wspaniale biesiadowało - wspomina Maciej Małek, wieloletni aktora "Jaracza", a także przewodniczący Łódzkiego Oddziału Związku Artystów Scen Polskich. - Posiadał on jakiś niezwykły czar i wdzięk, które łączył z fantastycznym poczuciem humoru i nie mogę w tej chwili mówić o nim z jakimś głębokim smutkiem. Mimo że odszedł ktoś mi bardzo bliski, mogę powiedzieć - przyjaciel.

Teatr był mu domem

Z Teatrem im. S. Jaracza Bohdan Wróblewski związał się w 1960 roku i grał w nim do 1994 roku. Ostatnią rolą na łódzkich deskach był Mephistophilis Stary w spektaklu "Tragiczna historia dra Fausta" Ch. Marlowe'a w reż. Waldemara Zawodzińskiego. Najpierw jednak pracował w Państwowym Teatrze w Świdnicy, gdzie debiutował rolą Wiktora w spektaklu "Młodość zwycięża (Maszeńka)" w reż. Zygmunta Bończy-Tomaszewskie-go. Potem przez cztery lata grał w Teatrze Polskim w Poznaniu, a kolejne pięć lat spędził w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Łodzianie mogą go kojarzyć z roli Morgala w operze Wojciecha Bogusławskiego "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" w Operze Łódzkiej w reż. Feliksa Żukowskiego. Zagrał też w filmie Mariusza Grzegorzka "Królowa aniołów", ale znany był głównie z ról teatralnych.

- Należał do formacji aktorów, dla których teatr był całym życiem - opowiada Stanisław Kwaśniak, wieloletni aktor "Jaracza". - To są wielkie słowa, ale używam ich z pełną premedytacją. Nie znaczy, że teraz takich nie ma, ale teatr był dla niego domem, rodziną, miejscem pracy, uniesień, pewnie jak dla każdego z nas czasem także miejscem upadków, porażek. Ale otrzepywał się i szedł dalej. Teraz trochę się zmieniło, bo runęła lawina seriali. Ale nawet aktorzy amerykańscy wracają do tej macierzy, jaką jest teatr. Nawet Al Pacino i Meryll Streep potrafią grać za symboliczne 50 dolarów w Central Parku.

Po odejściu Bohdana Wróblewskiego pojawił się sąd, że był on aktorem przede wszystkim drugoplanowym. - To bzdura - dementuje Maciej Małek. - Nie był żadnym "mistrzem drugiego planu", bo zagrał wiele wiodących ról. Był znakomitym aktorem komediowym, ze swoim charakterystycznym wyglądem: szczupły, wysoki. Poza tym potrafił z najbardziej błahych tekstów w komediach wyciskać jakiś sens, puenty. Sądzę, że odszedł ktoś, po kim miejsce będzie trudne do zapełnienia.

- Był bardzo wszechstronnym aktorem. My, aktorzy o inklinacjach wokalno-tanecznych, robiliśmy bardzo dużo imprez estradowych i Bociek to też lubił i bardzo dobrze robił. Prowadził konferansjerkę, wygłaszał monologi i skecze - dodaje Kwaśniak. - Grał w spektaklu, który był frekwencyjnym rekordem: 700 przedstawień zagrano "Trędowatej" w Teatrze 7.15. Z tym przedstawieniem odbyli koledzy nawet sześciotygodniowe tournée.

Znacie ten głos

- Bohdan dubbingował ogromne ilości ról w bajkach dla dzieci. Miał bardzo charakterystyczny głos. Grał też w wielu bajkach w teatrze, gdy jeszcze się bajki grywało. To ogromna strata - mówi Maciej Małek.

- Łódź była swego czasu prężnym ośrodkiem dubbingu. Bywało śmiesznie, bo na ósmą rano pędziliśmy do studia na Traugutta lub Sienkiewicza - wspomina Stanisław Kwaśniak. Byliśmy tam do 9.45, potem biegiem do teatru na próbę, która trwała czasem do 14. Od 14.30 znów był dubbing albo próba w telewizji, a wieczorem spektakl. A jeszcze w nocy odbywało się czasem jakieś posiedzenie towarzyskie, albo trwało nagrywanie playbacków do telewizji.

Był też wielkim znawcą opery, kochał ją i znał się na niej jak mało kto. - Kochał w ogóle teatr, ale to był jego znak rozpoznawczy. Nawet przez pewien czas piastował wysoką funkcję u boku dyrektora Pietrasa w Teatrze Wielkim w Łodzi - opowiada Stanisław Kwaśniak.

Wiele lat Bohdan Wróblewski był nauczycielem w Akademii Muzycznej. Prowadził tam zajęcia wokalno-aktorskie i przygotował ze studentami kilka spektakli dyplomowych. - Był uwielbiany przez studentów, którzy o niego do dziś pytają. Wiele osób z polskiej opery, które spotykam, pytały o niego cały czas, bardzo dobrze go pamiętają - wspomina Małek. - Myślę, że świetnie prowadził te zajęcia śpiewaka-aktora. Wiadomo, jak trudno pracuje się z ludźmi skupionymi głównie na wokalu. A on próbował to pogodzić, przekonać ich trochę do tego, co to znaczy dialog na scenie, szczególnie w jakiejś komedii muzycznej. To był profesjonalista.

- Miał swoją ksywę, jak to się teraz mówi. Nikt nie mówił na niego Bohdan, tylko Bociek- wspomina Stanisław Kwaśniak. - Nawet kiedyś jeden z młodych aktorów, jeszcze chyba student szkoły teatralnej, w przedstawieniu "Taka noc nie powtórzy się więcej" odebrał telefon w garderobie Teatru 7.15, przyszedł, z uszanowaniem skłonił się, przeprosił i powiedział: "Panie Bocianie, telefon do Pana".

Miał też taki zwyczaj, że sam nadawał wszystkim ksywy. Gdy czasem odbywała się zbiórka na jakiś cel, jego lista nie składała się z imion i nazwisk, ale z tych "pseudonimów". - Byli tam: Orion, Petronella, Rynol, Litlak, ja miałem łatwą do rozszyfrowania - Steniuś. Litlak pochodziło od "little" czyli po angielsku "mały", a ksywkę tę nadał Wróblewski... Maciejowi Małkowi.

Ten sen niech trwa

Po ponad 50 latach spędzonych w zawodzie, Bohdan Wróblewski pożegnał się ze sceną. Za pracę artystyczną odznaczony był Krzyżem Kawalerskim i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2006 roku otrzymał Srebrny Medal Gloria Artis-Zasłużony Kulturze. Rok później Medal "Pro publico bono" im. Sabiny Nowickiej.

- Był wprawdzie w świetnej kondycji intelektualnej, miał bardzo dobrą pamięć, natomiast fizycznie podupadał - podkreśla Stanisław Kwaśniak. - Gdy zagrał ostatni raz spektakl "Sen nocy letniej", kurtyna opadła, przyszli obaj dyrektorzy i wszyscy mu podziękowaliśmy. - To był ostatni jego kontakt ze sceną Teatru imienia Jaracza, a po kilku miesiącach przeniósł się do Domu Aktora Weterana w Skolimowie. I tam dopełnił swojego żywota - wspomina Maciej Małek.

Ostatnią rolą Bohdana Wróblewskiego był Tyczka w filmie Jacka Bławuta "Jeszcze nie wieczór". Opowiada właśnie o życiu pensjonariuszy Domu Aktora Weterana w Skolimowie i to oni w nim zagrali. Sam spędził tam dziewięć lat.

- Nawet niedawno do niego dzwoniłem relacjonując mu nowinki operowe. Do końca niemal śledził to, co działo się w operze w Polsce, ale nie tylko - wspomina Kwaśniak. - Tak się składa, że mam nieco kontaktów w Metropolitan Opera i przekazywałem mu wieści o Polakach śpiewających tam i robiących ogromne kariery. Bardzo się cieszył.

- Ponieważ razem z żoną mieliśmy bardzo bliskie kontakty z Bohdanem, nawet kilka dni temu odwiedziłem go w szpitalu w Piasecznie - mówi Maciej Małek. - Widziałem, że jego płomyczek gaśnie, mimo to starałem się go jakoś podbudować. Jednak gdy zapytałem go, czy kogoś poinformować, że jest tak poważnie chory, odpowiedział: "wiesz co, zawiadom moich rodziców". Wtedy zrozumiałem, że jest już właściwie trochę po drugiej stronie. To dla nas ogromna strata, bardzo bolesna, ale sądzę, że strata dla całego teatru.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki