1/4
To miało być spokojne powitanie Nowego Roku. Beata i Robert...
fot. TVN

To miało być spokojne powitanie Nowego Roku. Beata i Robert Gościniak zostawili 8-letnią córkę u rodziców i przyjęli zaproszenie znajomej na kameralną imprezę u niej w domu. W mieszkaniu, niedaleko centrum Łodzi bawiło się zaledwie kilka osób.

- Siedzieliśmy przy stole, wszystko było fajnie. Wszystko zaczęło się dziać o godz. 24, jak wyszliśmy na fajerwerki. Jedna z dziewczyn powiedziała, że tego nie toleruje. Zaczęła się awantura. Koleżanka zaczęła mnie wyzywać, więc została wyproszona z imprezy – opowiada pani Beata.

Po incydencie wszyscy bawili się dalej. Nie wiedzieli, że wyproszona uczestniczka po powrocie do domu powiedziała mężowi i jego znajomym – pseudokibicom łódzkiego Widzewa – że na imprezie została obrażona. Stadionowi bandyci postanowili się zemścić.

- Minęły 2-3 godziny, kiedy wparowało do nas trzech mężczyzn i dwie kobiety, w tym Ewa – relacjonuje pani Beata.

Trzech osiłków i ich koleżanki wtargnęli do mieszkania i bili na oślep pięściami, a nawet krzesłem wszystkich uczestników imprezy.

- Zostałam wepchnięta do łazienki. Nie wiem, kto mnie wepchną, ale wydaje mi się, że mąż, bo stał koło mnie i chciał mnie chronić. Słyszałam krzyki, hałasy, butelki. Jak wyszłam i zobaczyłam, że nie ma mojego męża to wezwałam policję – opowiada Gościniak.

WIĘCEJ CZYTAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE

2/4
Mężczyzna w kałuży krwi...
fot. TVN

Mężczyzna w kałuży krwi
Piątka napastników opuściła mieszkanie i wsiadała do auta, gdy mąż pani Beaty podjął ostatnią, tragiczną decyzję: wyszedł za grupą bandytów przed klatkę schodową. W Nowy Rok, o szóstej rano na ulicy było pusto.

Świadkiem ataku na pana Roberta była wracająca z sylwestrowej zabawy kobieta. Z oddali widziała dwóch mężczyzn w kapturach na głowach. Stali obok leżącego w kałuży krwi pana Roberta. Jeden z nich trzymał w ręku duże, ostre narzędzie, które przez świadka zostało określone, jako siekiera. Kobieta nie była jednak w stanie rozpoznać napastników, obserwowanych z tyłu i z daleka.

- Wychodząc z mieszkania, przed klatką zobaczyłam kałużę krwi i wiedziałam, że coś jest nie tak – mówi pani Beata.

- Otrzymaliśmy zgłoszenie do mężczyzny z ranami ciętymi, w okolicach przedramion, pleców, również w okolicy głowy. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, niestety, w trakcie drogi, mimo prowadzonych czynności ratunkowych, doszło do nagłego zatrzymania krążenia – mówi Adam Stępka z Pogotowia Ratunkowego w Łodzi.

Zatrzymani
Policjanci dość szybko ustalili, że na uczestników sylwestrowej imprezy napadli - oprócz wyproszonej Ewy K. i jej męża Mariusza - Jacek D. ze swoją dziewczyną Agatą S. oraz Arkadiusz W. Wszyscy po trzydziestce, wszyscy związani ze środowiskiem stadionowych bandytów i notowani przez policję. Czwórka napastników korzystając z pomocy innych pseudokibiców długo ukrywała się przed organami ścigania, ale Arkadiusza W. zatrzymano.

- Jedyna osoba, która mogłaby nam powiedzieć cokolwiek, przyznać się do czegoś, to jest właśnie Arkadiusz W. To była jedyna osoba, która przeprosiła i widać było, że tego żałuje – mówi pani Beata.

Z dokumentów wynika, że zatrzymany Arkadiusz W. chętnie rozmawiał z policjantami. Przyznał, że sam bił pana Roberta przed klatką schodową, ale zabił go - używając maczety - Jacek D. Zapewnił, że wszystko powtórzy przez prokuratorem i prosił o ochronę, bojąc się zemsty kolegów. Policjanci natychmiast zawieźli go na przesłuchanie.

WIĘCEJ CZYTAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE

3/4
Milczenie...
fot. TVN

Milczenie
Po przywiezieniu Arkadiusza W., prowadząca śledztwo wyprosiła policjantów, a gdy rozpoczęła przesłuchanie – mężczyzna, która wcześniej opisywał szczegóły zbrodni i obciążał wina kolegę, nagle odmówił składania wyjaśnień.

- Pani prokurator stwierdziła, że będzie z tym wszystkim trudno, bo nie ma narzędzia, nie ma nagrania i nie ma świadków. Wydawało mi się, że mówi to na wyrost, że to jest niemożliwe – mówi Barbara Gościniak, matka ofiary.

Zatrzymanie i aresztowanie pozostałej czwórki napastników niewiele zmieniło, bo wszyscy podczas przesłuchań konsekwentnie milczeli. Finał śledztwa zszokował rodzinę zabitego mężczyzny: piątkę napastników prokuratura oskarżyła wyłącznie o pobicie w mieszkaniu uczestników imprezy.

- Nie zgromadzono, żadnego dowodu bezpośredniego, który by wskazywał na sprawstwo jakiejkolwiek osoby. Nie zgromadzono również takich dowodów pośrednich, czyli poszlak, które wykluczałby możliwość zaistnienia innego przebiegu zdarzenia – mówi Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

- Proces karny wymaga dowodów, które umożliwiałyby postawienie komukolwiek zarzutów. Wszelkie wątpliwości musimy rozstrzygnąć na korzyść osób podejrzanych – dodaje prokurator Szczepanek.

- Wydawało mi się, że na tym procesie wszystko się odwróci i w końcu ich osądzą. Myślałam, że w końcu ktoś za to odpowie – pani Barbara.

- Oni robili sobie kpiny, żartowali, śmiali się. Zero skruchy. Arkadiusz W. oświadczył, że powiedziałby wszystko, ale się boi. Nikt nie zapytał, kogo się boi, czego się boi – dodaje pani Beata.

Jeszcze jedna rzecz zszokowała rodzinę zmarłego.
- Pani prokurator nawet nie było, był ktoś na zastępstwie na jednej i drugiej sprawie – matka

Wszystkich oskarżonych sąd skazał za pobicie. Najwyższa kara to rok i dwa miesiące więzienia.

- Jak pani sędzina powiedziała, że oni mogą już wyjść z aresztu po rozprawie, to była taka euforia, jakby ktoś dał im milion złotych. Żadna kara, a ja nie mam dziecka – ubolewa pani Barbara.

- Dla mnie to jest chore, mamy trzech mężczyzn, dwie kobiety. Wiedzą, że zrobił to mężczyzna, więc niech oskarżą wszystkich trzech – zaznacza pani Beata.

- Najpewniej zrobiła to jedna osoba, a więc cztery osoby są niewinne zabójstwa i nie można ich, zatem skazać. Trzeba udowodnić konkretnej osobie, że to zrobiła. Samo milczenie o zabójstwie nie jest jednak dokonaniem zabójstwa, nawet pomocnictwem – mówi dr Piotr Kładoczny z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: - Nawet, jeśli byśmy przyjęli, że milczą i to milczenie jest niedopuszczalne, nie można im z tego tytułu postawić zarzutu zabójstwa lub współudziału.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Roberta Gościniaka umorzono, a wszyscy skazani walczą dziś w sądzie o zmniejszenie zbyt wysokich - ich zdaniem - wyroków za pobicie. Na rozprawę przyszli tylko Agata S., Ewa K. i jej mąż odsiadujący wyrok za popełnienie innego przestępstwa.

Próbowaliśmy porozmawiać z Arkadiuszem W., który jako jedyny przez pewien czas współpracował z policją. W mieszkaniu, w którym zatrzymano mężczyznę, zastaliśmy tylko jego matkę. Kobieta twierdzi, że z synem nie ma kontaktu.

- Jeżeli tacy ludzie poczują, że można zrobić coś koszmarnego i nie zostaną ukarani, czy oni za chwilę tego nie powtórzą? - kwituje matka ofiary.

>>>

4/4

Kontynuuj przeglądanie galerii
Przejdź na i.pl

Polecamy

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

Horoskop na najbliższy weekend! Sprawdź, co się wydarzy!

Horoskop na najbliższy weekend! Sprawdź, co się wydarzy!

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny

Zobacz również

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

To nie skoczkowie najwięcej zarobili tej zimy! Oto sportowcy z największym zyskiem!

To nie skoczkowie najwięcej zarobili tej zimy! Oto sportowcy z największym zyskiem!