Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olgierd Łukaszewicz: "Porzućmy tę „religię”, że dyrektorem teatru może być menedżer"

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Z Olgierdem Łukaszewiczem, znakomitym aktorem i prezesem Związki Arystów Scen Polskich

Przez kraj idze fala zmian dyrektorów teatrów. Samorządy zastanawiają się: ogłosić preferowany w ustawie konkurs, czy we własnym gronie, czasem zakulisowo, nominować dyrektora. W Łodzi czeka to Teatr Nowy im. K. Dejmka, w którego obronę przed cięciami budżetowymi włączył się Pan w 2012 r. Co doradzi Pan samorządom, które stoją przed wyborem dyrektora?

Jeśli chodzi konkretnie o Teatr Nowy, to już tradycja wskazuje kierunek. To teatr publiczny o zadaniach, które nałożyła dla niego nie tylko władza PRL. Wtedy, po wojnie, przyjęła je cała Europa. Mianowicie: teatry finansowane ze środków publicznych są teatrami artystycznymi. Jest jedno pytanie zasadnicze: podtrzymujemy ideę konkursu jako najlepszą dla wyłaniania dyrektorów i którą wyraża ustawa o działalności kulturalnej, czy też przystajemy na arbitralny wybór organizatora teatru - samorządu. My, ZASP, uważamy, że konkurs jest właściwą formą.

Niedawno w ZASP-ie odbyła się prowokacyjna debata „Dyrektor teatru: artysta czy menedżer?”. Jaka jest odpowiedź ZASP-u?

Debata zorganizowana przy okazji wręczenia Nagrody im. Andrzeja Nardellego za najlepszy debiut w teatrze dramatycznym przez Sekcję Krytyków Teatralnych ZASP pod wodzą pani Krystyny Piasecznej przyniosła konkretne wnioski. Sformułowałem je w liście do Zarządów Województw. Menedżer najczęściej uważa, że jego zadaniem jest „zamówić” konkretną „produkcję teatralną” u reżysera, a jako że dziś nie ma już etatowych reżyserów, którzy pomagali budować wizerunek i styl danego teatru, coraz trudniej mówić o ciągłości repertuarowej i zaplanowanym rozwoju aktorów. ZASP uważa, że instytucja artystyczna ma m.in. zadanie kształtować, przez udział w debacie publicznej, wrażliwość i wyobraźnię społeczeństwa, umiejętność dialogu. Dla menedżera nie są to kwestie istotne. Dla niego istotne jest czy przedstawienie się sprzeda, choć niektórzy z nich w roli listków figowych posługują się okazjonalnymi spektaklami bardziej ambitnymi.

Uważam, że niezwykle ważne jest zaprzestać tej „religii” szerzonej od 2003 roku przez Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów, że dyrektorem jest menedżer, zresztą o dowolnym wykształceniu, bo w gruncie rzeczy chodzi tylko o zorganizowanie kolejnych „produkcji”. Stawiajmy więc na fakt, który odkrył XX wiek - że teatr naprawdę może być miejscem duchowego, intelektualnego i estetycznego spotkania. Zainspirowaliśmy się w ZASP-ie rozwiązaniami z austriackiego Burgtheater i jego ustawą, gdzie wyraźnie mówi się o powołaniu przez radę nadzorczą dwóch dyrektorów, z tym, że w sprawach spornych, kontrowersyjnych, decyduje zdanie dyrektora artystycznego. To także jest wynikiem owej debaty i postulatem ZASP-u: należy podjąć rozmowę na temat możliwością wprowadzenia tandemów dyrektorskich, co z kolei wpłynęłoby na kształt konkursów. Tandemy powinny się dobierać w sposób dobrowolny. Niestety, konflikty, które w ostatnim czasie pojawiły w naszych teatrach, polegały często na uzurpowaniu sobie przez dyrektora-menedżera prawa m.in. do linii repertuarowej. Protestujemy przeciw takiemu rozumieniu instytucji. Słuszniejsze jest doświadczenie PRL-u, gdzie był zastępca dyrektora, pomagający liderowi Teatru, czyli temu, który odpowiada za to, co widać na scenie.

Jeśli spojrzeć w statuty teatrów, widać, że więcej zadań spoczywa na dyrektorze lub zastępcy ds. artystycznych, ale on może mniej.

Analiza, którą przeprowadziliśmy w ciągu debaty pokazuje, iż trzeba domagać się, by w ustawie pozycja szef artystycznego, nawet jeśli jest zastępcą dyrektora naczelnego, była zagwarantowana. Mieliśmy niedawno wypadek, gdy dyrektor-menedżer zaangażował dwóch artystycznych dyrektorów, ale też sytuację, gdy dyrektor-menedżer powiedział, że nie potrzebuje w ogóle szefa artystycznego, bo konsultacje artystyczne będzie „zamawiał na mieście”.

Dlaczego w listopadowym numerze pisma „Teatr” powiedział Pan, że nie jest też dobre, gdy dyrektor-menedżer sam wybiera szefa artystycznego?

Kiedyś w konkursie wybierało się dyrektora artystycznego, co widać na przykładzie choćby Teatru Narodowego, a dziś zmieniono, że dyrektor naczelny może wybrać zastępcę za zgodą ministra. W tej relacji opinia publiczna i środowisko zostają wyłączone z trybu uzgadniania szefa artystycznego - tę władzę oddaje się dyrektorowi naczelnemu. Dobrze, jeśli wybiera on kogoś świadomego swej roli. Gorzej jeśli będzie to ktoś, kto tylko spełnia zachcianki dyrektora naczelnego. Od tego zaczął się trwający konflikt w Teatrze „Studio”, bo dyrektor artystyczna Agnieszka Glińska uważała, że wszystkie środki, jakie wpływają do teatru mają iść na teatralną produkcję, a tu okazuje się, że w teatrze mogą być „produkcje pozateatralne”.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Czy szefa artystycznego mogliby wybierać np. sami aktorzy w jakimś głosowaniu, uprzednio zapraszając i przesłuchując kandydatów, jak było niedawno w Teatrze im. Jaracza w Łodzi?

Też nie. Dyrektor naczelny powinien po prostu wypracować metodę w sposób podobny do konstruowania konkursu dyrektorskiego wedle obowiązku ustawowego. Skonstruować jury, które wybierze takiego kandydata to prosta rzecz. Nieraz zwracaliśmy się do dyrektorów-menedżerów, by tę procedurę wybierali. Sam przed laty brałem udział w niej udział w warszawskim Teatrze Polskim. Dyrektorem był Jerzy Zaleski, a jury pod kierunkiem dyrektora Biura Kultury Jacka Wekslera wybrało na dyrektora artystycznego Jarosław Kiliana. Więc da się, jeśli po prostu jest wola! I warto to praktykować, by nie kompetencje jednej osoby decydowały o tym, kto będzie miastu przez ileś lat fundował określoną ofertę teatralną. Bo jeśli wybiera się dyrektora naczelnego i artystycznego w jednej osobie, to nie ma problemu. Mamy i taki model, obecny też w warszawskim „Polskim”, gdzie zastępca ekonomiczny pełni pomocniczą rolę u Andrzeja Seweryna. Bywa, że te role odwracają się, bo artyści wyraźnie nie chcą odpowiedzialności wynikającej jednoznacznie z artykuły 17. ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej. Tak było np. z Krzysztofem Torończykiem, bo Jerzy Grzegorzewski nie chciał być naczelnym. Ale to był dobrze współpracujący tandem.

Podczas debaty Jan Buchwald unikał wyboru: artysta czy menedżer, ale mówił - po prostu musi to być ktoś, kto jest liderem dla aktorów, pracowni, księgowych.

Musi być liderem ten, kto odpowiada za przedstawienia. Reszta to aparat pomocniczy, nawet jeśli prawo sytuuje dyrektora naczelnego nad artystycznym zastępcą.

Mówimy o konkursach dyrektorskich, na które też przedstawiciele ZASP-u są zapraszani, ale coraz częściej dostają jeden głos. Kiedyś mieli dwóch przedstawicieli: z oddziału i centrali. Co się stało?

Samorządy interpretują inaczej niż nasi prawnicy, że ustawodawca przewidział w komisji miejsce też dla zawodowych stowarzyszeń, a takim rzekomo jest Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów. My uważamy inaczej. Kiedy mówię, że od kancelarii De Virion dostaliśmy wykładnię, że SDT nie może być tak traktowane, to marszałek lub prezydent odpowiadają: ale my mamy swoich prawników. Mocujemy się w tej sprawie. Czasem nawet rozumiem to podejście, bo jeśli do kandydata miałyby paść pytania dotyczące zarządzania, to pewnie samorząd chce się wesprzeć opinią dyrektorów. Tylko wtedy mamy sytuację, że dyrektorzy wybierają dyrektorów.

I wracamy do punktu wyjścia: kogo chce organizator, czyli samorząd, i do czego?

Jest wiele przykładów, gdzie artyści próbują nadążyć w roli naczelnego i artystycznego dyrektora, ale widać zmęczenie materiału. Dlatego uważamy, że czas odesłać do lamusa jednoosobowego dyrektora naczelnego i artystycznego i już w punkcie wyjścia, którym jest konkurs, muszą to być tandemy. Kandydatowi na dyrektora administracyjnego trzeba zadać pytanie: z kim pan chce realizować program, a kandydatowi na artystycznego: do wizji proszę dodać profil ekonomiczno-administracyjny. Ale to nie powinny być osoby sobie narzucane. Ma to znaczenie zwłaszcza, gdy artysta staje się dyrektorem naczelnym, a ktoś z samorządu, jakiś „nasz człowiek”, ma go pilnować w roli zastępcy. Bywało tak bowiem, że zasłużony lokalny działacz jest oto sugerowany na zastępcę nowemu dyrektorowi. Jak wiadomo, oczywiście dla dobra teatru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki