W środę rano było 966 przypadków, wykrywano go w 20 proc. próbek. Wieczorem przypadków było 1315, a odsetek wyników dodatnich przekroczył 24.
-Omikron stał się faktem – ogłosił na konferencji prasowej minister Adam Niedzielski.
Województwo łódzkie nie zostaje w tyle. Co prawda omikron dotarł do Łódzkiego później niż do innych regionów kraju, ale szybko nadrabia zaległości. Po raz pierwszy omikrona w województwie łódzkim wykryto tuż przed świętem Trzech Króli, zaledwie w sześć tygodni po zgłoszeniu wariantu przez RPA. Pierwsi zakażeni z regionu łódzkiego zostali wykryci w badaniach przesiewowych. Codziennie bowiem niewielki odsetek próbek oddawany jest do sekwencjonowania przez laboratorium Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Początkowo wykryto siedem przypadków omikrona w Łódzkiem, żaden nie był ze sobą powiązany. Zachorowali młodzi dorośli i dzieci z Łodzi i jedno dziecko z Pabianic, wszyscy przeszli zachorowanie łagodnie.
Wkrótce przypadków było więcej. W ubiegły czwartek inspekcja sanitarna doliczyła się już 14 zakażeń omikronem, z tego trzech u osób, które w ostatnim czasie wróciły z Kenii i Dominikany. Inspekcja sanitarna prowadziła dochodzenie epidemiologiczne, ale omikrona w Łódzkiem nie dało się już zatrzymać. W poniedziałek w Łódzkiem potwierdzono już 80 przypadków omikrona, w środę ta liczba podskoczyła do 108. To wierzchołek góry lodowej. Laboratorium sanepidu może przebadać 480 próbek tygodniowo, prawdopodobnie więcej zakażeń jest dziennie.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
- Sytuacja robi się trudna- mówił na środowej konferencji prasowej Adam Niedzielski. Jak podkreślił w całym kraju obecnie jest nieco ponad 30 tys. łóżek covidowych, zwiększenie ich liczby do 40 tys. jest stosunkowo łatwe, ale już 60 tys. pacjentów z COVID-19 oznaczać będzie brak wydolności służby zdrowia i powrót kolejek karetek znanych z pierwszych fal pandemii.
Jednak ministerstwo zdrowia rozmawiało z wojewodami oraz MSWiA o tym, że trzeba przygotować się także na taki wariant. Dlatego zwalniane łóżka covidowe w szpitalach w całej Polsce mają czekać na nowych pacjentów. Nie można ich przekształcać w łóżka zwykłe. Tak samo jest w województwie łódzkim.
Na razie sytuacja w szpitalach regionu jest bardzo dobra. Liczba pacjentów od miesiąca spada, w środę zajętych było jedynie 1076 łóżek. To niemal o połowę mniej niż w przedświątecznym szczycie. Ale z powodu przygotowań na atak omikrona nieopotrzebne dziś łóżka nadal stoją puste. Ze zwolnionych miejsc powstał ostatnio jedynie oddział internistyczny w Skierniewicach. Pozotałe miejsca stanowić mają bufor, który wkrótce będzie wykorzystany.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Z szacunków urzędu wojewódzkiego wynika, że jeśli spełni się czarny scenariusz z koniecznością utworzenia 60 tys. łóżek covidowych w kraju, to w województwie łódzkim co czwarte z istniejących 1,3 tys. łóżek musiałoby przejść na potrzeby chorych z COVID-19. - Jesteśmy przygotowani operacyjnie na ten wariant, ale mamy nadzieję, że on nie nastąpi – mówił w ubiegłym tygodniu wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński.
Czego więc można się spodziewać? Na pewno, tak jak w innych krajach, ogromnych liczb zakażeń. W USA liczba zakażeń codziennie przekroczyła milion. Służba zdrowia i inne kluczowe branże z powodu chorób personelu zderzyły się z brakiem rąk do pracy, skrócono więc obowiązkowy czas izolacji z 10 dni do jedynie 5. Zauważono też, że w szpitalach jest dużo więcej dzieci niż w innych falach pandemii.
CZYTAJ DALEJ>>>
.