PGE Skra ma podwójnego pecha. Nie dość, że ma poważne kłopoty kadrowe, to jeszcze na dodatek ślepy los przydzielił jej najsilniejszego z możliwych rywala – Zaksę Kędzierzyn-Koźle. W optymalnym składzie PGESkra musiałaby się wznieść na szczyty swych możliwości, by pokonać niepokonanego rywala. A w takim osłabieniu było to po prostu niemożliwe. Mariusz Wlazły w ogóle nie pojawił się na boisku, a Artur Szalpuk wszedł w drugim secie, ale nie był w pełni formy.
Pierwszy set właściwie był bez historii – gospodarze prowadzili 9:5, 16:11 i 20:13. Podobnie było w drugiej partii. Nie sposób wygrać, gdy rywal osiąga przewagę 16:7.
Dopiero w trzecim secie meczu oglądaliśmy lepszą, walczącą PGE Skrę. Podopieczni trenera Roberto Piazzy wyszli na prowadzenie 17:15 i były emocje. Gospodarze co prawda odrobili straty, ale końcówka była arcyciekawa: 19:19.
Bełchatowianie jeszcze raz się poderwali i prowadzili 24:22. Zablokowany został Jakub Kochanowski i był remis.
Niestety, kilka prostych błędów sprawiło, że gospodarze przełamali opór PGE Skry.
Zaksa Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów (25:16, 25:19, 28:26)
PGE Skra Bełchatów: Grzegorz Łomacz, Renee Teppan 6, Karol Kłos 9, Jakub Kochanowski 3, Piotr Orczyk 6, Milad Ebadipour 14, Kacper Piechocki (l) oraz Artur Szalpuk 4.Trener: Roberto Piazza.
Inny mecz: BBTS Bielsko-Biała - Jastrzębski Węgiel 0:3.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?