Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni wywiad senatora Macieja Grubskiego: "CBA podstawiło mi agenta. Stawiał wódkę, chciał dać łapówkę"

Marcin Darda
Marcin Darda
17 grudnia po kilkunastu dniach walki z koronawirusem zmarł senator Maciej Grubski. Przedstawiamy Państwu ostatni wywiad, który udało się nam przeprowadzić jeszcze za życia senatora. Jest niezwykle ciekawy, bo Maciej Grubski opisywał w nim mechanizm działania CBA, które jego zdaniem, chciało zwabić go w pułapkę. „Zbyszek”, bo tak się ten agent przedstawił, bywał u mnie w domu, przynosił drogie alkohole, chciał mi wręczyć łapówkę. Parł na spotkanie z Hanną Zdanowską, a ja je załatwiłem - mówi senator Maciej Grubski.
17 grudnia po kilkunastu dniach walki z koronawirusem zmarł senator Maciej Grubski. Przedstawiamy Państwu ostatni wywiad, który udało się nam przeprowadzić jeszcze za życia senatora. Jest niezwykle ciekawy, bo Maciej Grubski opisywał w nim mechanizm działania CBA, które jego zdaniem, chciało zwabić go w pułapkę. „Zbyszek”, bo tak się ten agent przedstawił, bywał u mnie w domu, przynosił drogie alkohole, chciał mi wręczyć łapówkę. Parł na spotkanie z Hanną Zdanowską, a ja je załatwiłem - mówi senator Maciej Grubski. Grzegorz Gałąsiński
17 grudnia po kilkunastu dniach walki z koronawirusem zmarł senator Maciej Grubski. Przedstawiamy Państwu ostatni wywiad, który udało się nam przeprowadzić jeszcze za życia senatora. Jest niezwykle ciekawy, bo Maciej Grubski opisywał w nim mechanizm działania CBA, które jego zdaniem, chciało zwabić go w pułapkę. „Zbyszek”, bo tak się ten agent przedstawił, bywał u mnie w domu, przynosił drogie alkohole, chciał mi wręczyć łapówkę. Parł na spotkanie z Hanną Zdanowską, a ja je załatwiłem - mówi senator Maciej Grubski.

17 grudnia po kilkunastu dniach walki z koronawirusem zmarł senator Maciej Grubski. Przedstawiamy Państwu ostatni wywiad, który udało się nam przeprowadzić jeszcze za życia senatora. Jest niezwykle ciekawy, bo Maciej Grubski opisywał w nim mechanizm działania CBA, które jego zdaniem, chciało zwabić go w pułapkę.
Pogrzeb senatora Macieja Grubskiego odbędzie się w środę 23 grudnia 2020 o godzinie 13:30 na cmentarzu w Konstantynowie Łódzkim przy ul. Łaskiej 61.

Panie senatorze, wziął Pan 91 tys. zł łapówki?

Nie wziąłem. Nigdy nie brałem i ci, którzy mnie znają przez 27 lat mojej działalności publicznej o tym wiedzą.

Skąd w takim razie podejrzenia prokuratury, która prowadzi takie postępowanie? Ot tak, znikąd?

To śledztwo ciągnie się od grudnia 2013 r. Chodzi o wynagrodzenie dla mojej żony, która prowadziła pewien projekt rehabilitacyjny w jednej z niepublicznych wyższych szkół, zresztą już nieistniejącej. Otóż ta szkoła w trakcie tej umowy nie płaciła w ogóle mojej żonie, mimo że zlecenie przez nią zostało wykonane i jest na to potwierdzenie. W maju 2010 r. ta umowa została wykonana i zakończona, wcześniej temat wynagrodzenia już odpuściliśmy. Ale okazało się wtedy, że żona jest chora, wykryto u niej złośliwy nowotwór piersi. A ja wtedy uznałem, że trzeba tę szkołę podać do sądu, bo będziemy potrzebować pieniędzy na leczenie. Gdy sprawą zajął się sąd pracy, były pracodawca zaczął te zaległości spłacać i spłacił je do końca, sąd zatem zamknął tę sprawę zasądzając tylko koszty sądowe dla tej szkoły.

To te 91 tys. zł?

Tak, to zaległe wynagrodzenie dla mojej żony, które prokuratura uznała za łapówkę dla mnie. Dlaczego? Ponieważ dwa razy byłem u prezydenta Konina, a tak się złożyło, że ta szkoła prowadziła negocjacje z miastem w sprawie sprzedaży obiektu. Tyle, że ja z tym prezydentem rozmawiałem tylko o sytuacji politycznej w tamtejszej Radzie Miejskiej. Dla mnie w ogóle nie powinno być z tego żadnego śledztwa.

A co Pana Konin obchodzi? Do każdego z prezydentów miast tak Pan jeździ pogadać o sytuacji politycznej, czy miał Pan po prostu pomóc właścicielowi szkoły sprzedać ten budynek?

Z tą szkołą byłem związany, dokończyłem tam studia przerwane w latach 90-tych. Znałem właściciela, był członkiem PO, prosił mnie o rady w stylu jaką ja miałbym wizję tej szkoły, ale absolutnie nie brałem udziału w żadnych handlowych rozmowach na temat tej transakcji, bo robił to wiceprezydent Konina z przedstawicielem szkoły. Być może tak to widział właściciel szkoły, ale ja na temat nic nie wiem. Rozmawiałem tylko o relacjach radnych PO z prezydentem Konina.

Większość mediów jednak łączy te 91 tys. zł jako łapówkę za pomoc w przetargu na symulator dla wojsk specjalnych. Prokuratura chce postawić Panu zarzut ujawnienia tajemnicy, dzięki czemu pański znajomy biznesmen miał zyskać uprzywilejowaną pozycję i dlatego przetarg unieważniono.

Ten komunikat prokuratury to jest w ogóle propagandowy bubel. Bardzo sugestywnie połączono w nim prowadzony od czterech lat wątek sprawy 91 tys. zł ze sprawą przetargu na symulator. Niestety, wielu dziennikarzy to kupiło, a to nieprawda. We wniosku o uchylenie mi immunitetu, który wpłynął do Senatu, nie ma o tym mowy. W sprawie tego przetargu prokuratura chce mi zarzucić m.in. przekroczenie uprawnień w celu uzyskania korzyści majątkowych lub osobistych. Na jakiej podstawie prokuratura tak uważa? Na takiej, że podsłuchano moją rozmowę właścicielem tej firmy, a ponieważ zapytałem go, czy zamierza otworzyć filię w Łodzi, to zinterpretowano to tak, że chcę sobie załatwić w przyszłości pracę w tej filii. To jakiś absurd. Jestem lobbystą mojego miasta, mnie chodzi o to, żeby perspektywiczne firmy ściągać do Łodzi.

Tyle, że to nie wszystko. Kolejny zarzut dotyczy podawania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Sporo tego jest.

Oświadczenia kontrolowano od kwietnia 2014 r., a był to element bardzo szerokiego śledztwa, bo mnie inwigilowano na różne sposoby, byłem też obiektem operacji specjalnej CBA. W oświadczeniach wykazano elementy, które prokuratura uznała za możliwość popełnienia przestępstwa, tymczasem były to zwykłe pomyłki. Pomylić się już nie można? Skoro mam na koncie ponad 60 tys. zł, a wpisałem kwotę ponad 50 tys. zł, to co to jest za przekręt? To po prostu pomyłka wynikająca z przepisywania z oświadczenia na oświadczenie.

Zaraz, zaraz... Jest też zarzut, że w innym oświadczeniu wpisał Pan 550 zł, gdy w rzeczywistości na koncie spoczywało ponad 67 tys. zł. Milioner się w ten sposób może pomylić, ale w innym przypadku to niewiarygodne tłumaczenie.

Proszę zauważyć, że chodzi o dwa oświadczenia składane na przełomie kadencji, które trzeba było złożyć bezzwłocznie. Pomyliłem się i biję się w pierś. To nie było świadome działanie.

A co to była za „operacja specjalna CBA” przeciw Panu? Wspominał Pan o niej wcześniej.

Polowanie na członków PO trwało od wielu lat, przykładem tego jest prezydent Hanna Zdanowska czy radny Tomasz Piotrowski, ja również. Z tego co wiem, jestem inwigilowany przez CBA przynajmniej od lutego 2013 r., a być może wcześniej. Proszę sobie wyobrazić, że zwróciła się do mnie wtedy jedna z wyższych szkół w Warszawie z propozycją, że wraz z pewną spółką producencką robią materiały dla znanej telewizji o ciekawych osobach, a bohaterem jednego z odcinków miałem być ja. Zgodziłem się, materiały kręcono m.in. w moim biurze, potem program wyemitowano. Ale właściciel tej szkoły przy okazji przedstawił mi swego znajomego, który w Łodzi chciał stawiać hotel. Zapytał mnie, czy mógłbym mu pomóc, gdyby trafił na jakieś problemy. Powiedziałem, że czemu nie. Spotkaliśmy się, a potem stopniowo ta relacja stawała się coraz bliższa. „Zbyszek”, bo tak się przedstawił, zaczął bywać u mnie w domu, wręcz zaprzyjaźniać się ze mną i żoną, przynosił dobre i drogie alkohole. Chciał budować hotel przy ul. Pryncypalnej, na terenie dawnej jednostki wojskowej. Polowanie było planowane na szeroką skalę, potem się dowiedziałem, że nagrywał mnie zarówno na wideo, jak i na fonii.

A skąd Pan to wie?

Ze źródeł zbliżonych do organów ścigania. Na pewnym etapie tej znajomości zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak, bo „Zbyszek” zaproponował mi łapówkę, choć wprost tego nie powiedział, mówił o pożyczce. Zapytał, czy nie potrzebuję pieniędzy. „Zbyszek” mocno parł na załatwienie rozmowy z prezydent Zdanowską. Załatwiłem to, spotkanie odbyło się 10 września 2014 roku. Pamiętam tę datę, bo zarejestrował ją telefon. Zrobiłem nawet „Zbyszkowi” zdjęcie na dziedzińcu magistratu, choć mocno się opierał. Mam ochotę je upublicznić, bo pewnie kogoś teraz krzywdzi gdzieś w Polsce, ale nie pozwala mi na to ustawa. Zapytałem prezydent Zdanowską, czy wspiera budowę hoteli w Łodzi, a ona była za, pokazywała nam dane, z których wynika, jak bardzo Łódź potrzebuje takich inwestycji. Ostatnie z kilkunastu spotkań ze „Zbyszkiem” miało miejsce dwa miesiące później, gdy poprosiłem znane biuro architektoniczne o sporządzenie koncepcji hotelu. Za ten projekt zresztą nie zapłacono do dziś, CBA jest zatem winna pieniądze architektom. W każdym razie na spotkaniu, które potem okazało się ostatnim, a byliśmy już po spożyciu alkoholu u mnie w kuchni, „Zbyszek” zaczął wymieniać, komu trzeba dać łapówkę. Mną wstrząsnęło. Powiedziałem mu: „Nie mów takich rzeczy, bo ktoś pomyśli, że jesteś pies z CBA”. Po tym spotkaniu przepadł, raz jeszcze udało się z nim porozmawiać przez telefon i kamień w wodę. Ta operacja była prowokacją obliczoną na to, że przyjmę łapówkę, a się nie udało. Brzydzę się takim zachowaniem, ten agent nas osaczał, przychodził, witał się „na misia” z dziećmi i żoną...

Chce Pan powiedzieć, że podstawiono Panu agenta, by Pana skorumpował, a Pan zaprowadził go do prezydent Zdanowskiej? Czy ona o tym wie?

Uważałem, że mam do czynienia z uczciwym człowiekiem, który chce w Łodzi zainwestować, a ma problemy z urzędnikami. Wcześniej takie interwencje prowadziłem na różnych poziomach, ludzie mieli problemy przede wszystkim w wydziale architektury. Akcja, moim zdaniem, miała polegać na tym, by umoczyć mnie, a być może zakładano, że łapówkę przyjmie ktoś jeszcze, na przykład pani prezydent, albo jeszcze ktoś z Agencji Mienia Wojskowego, która tym terenem dysponuje. Nie udało się. A czy prezydent o tym wie? Cóż, dowie się z „Dziennika Łódzkiego”, bo wcześniej nie byłem tego pewien.

Pan teraz sugeruje, że jest ofiarą policyjnego państwa PiS. Tymczasem gdy się to wszystko zaczęło nadzór nad CBA miał Donald Tusk, a potem Ewa Kopacz, premierzy z PO. Pana własna partia na Pana polowała?

Nie partia, nie Tusk i nie Kopacz, tylko pan Wojtunik, wtedy szef CBA, zresztą fatalny, któremu dano zbyt wiele swobody. Kiedyś go spotkałem w sejmowej restauracji i dość ostro zapytałem, o co chodzi z tymi prowokacjami wobec mnie? A on na to tak: „Czego pan ode mnie chce?! Może na pana po prostu było zamówienie?”. To mnie rzuciło na kolana, ale o tym zamówieniu słyszałem wcześniej nie raz, od innych osób. Jedna z osób, która do dziś funkcjonuje w życiu publicznym Łodzi też powiedziała, że „na Grubskiego było zamówienie”. Przecież sprawdzano sprawy w których interweniowało moje biuro, a wszędzie był nacisk, by „dać coś na Grubskiego”, że czegoś zażądał, że coś od czegoś uzależnił, że się krzywo uśmiechnął... To jest paranoja, kraj podsłuchów, inwigilacji, prowokacji, szukania haków. W CBA usłyszałem, że jest na mnie cała szafa donosów i trzeba je sprawdzić. Rozumiem to, bo prowadzę biuro, które jako jedno z niewielu z uporem maniaka walczy w ludzkich sprawach, rok, dwa trzy, a nawet więcej. Bo pomogliśmy w różnych sprawach, bo poodkręcaliśmy problemy, ktoś dostał odszkodowanie, którego uporczywie odmawiano itd. Do mnie ludzie przychodzą po pomoc, bo wiedzą, że moje biuro nie odpuszcza, nawet w tym wniosku do Senatu jest sugestia, że senator Grubski jest trochę sfiksowany na punkcie takiej działalności.

Ale dlaczego to akurat Pan miałby zostać wybrany do poddania takiej prowokacji? Z całym szacunkiem, ale nie jest Pan pierwszoplanową postacią swojej partii. Gdyby nakręcono pokazowe aresztowanie, wielu nie wiedziałoby nawet o kogo chodzi. Po co „zlecenie” na kogoś takiego?

Myślę, że nie chodziłoby o wydźwięk ogólnokrajowy, tylko łódzki. Proszę pamiętać, że jako senator interweniowałem w ważnych dla prokuratury i CBA sprawach, jak choćby rodziny Stelmachów, za poprzednich rządów PiS oskarżanych o łapówkarstwo na szeroką skalę, a dziś już uniewinnionych ze wszystkich zarzutów. W ich sprawie mocno zderzyliśmy się z prokuraturą. Mieliśmy też sprawę byłego wiceszefa MON Marcina Idzika, którego dołączono do śledztw prowadzonych przeciw mnie, bo rzekomo obiecał mi korzyść majątkową. Człowiekowi zniszczono karierę, po czym odstąpiono od jakichkolwiek zarzutów. Interweniowaliśmy w sprawach osób pokrzywdzonych przez różne urzędy. Jeśli choćby połowa z urzędników różnych instytucji, którego dotyczy taka interwencja napisze donos do CBA, to ja się nie zdziwię, że jest ich cała szafa... Oni dziś chcą segregować ludzi, bo jak senator rozmawia z biznesmenem, to musi brać w łapę. W CBA wszyscy mówią mi dzień dobry, a skąd mnie znają? Sprawdzali moją dokumentację medyczną, na co choruję... Pewnie że choruję, mam chore jelita od polityki. Zbierano wszystko, co mogłoby się przydać na założenie nawet malutkiego haka.A tak naprawdę nic na mnie nie mają, zarzuty są absurdalne. To była dobrze zaplanowana akcja: 22 grudnia około godz. w mediach zaczęły się pojawiać informacje, że wpłynie wniosek o uchylenie mi immunitetu. Tego samego dnia zmarła moja matka.

Pan łączy te sprawy?

Oczywiście. Ja jestem podsłuchiwany cały czas, dlatego wiedziano, ile czasu spędzam w szpitalu przy matce. A nie chodzi tylko o mnie, bo tego samego dnia wyciekła informacje o zarzutach dla posła Stanisława Gawłowskiego, który już miał zapowiedzianą konferencję, na której miał ogłosić kandydata PO na prezydenta Szczecina. Przypadek? Wątpię. Wiedzieli, że moja matka umiera i to ich nie powstrzymało, chcieli mnie dobić.

A czy nie jest tak, że Pan używa osobistej tragedii, by się wybielić?

Nie muszę się wybielać, tym bardziej osobistą tragedią. O mnie świadczy moja działalność, a właśnie w sytuacji tej tragedii, po śmierci mamy otrzymałem mnóstwo słów wsparcia od wielu osób, którym pomogłem. Jak ktoś nie wierzy, niech wejdzie na mój profil na Facebooku. Mam wielu przyjaciół.

W sejmowej restauracji pytałem szefa CBA, o co im chodzi. Zasugerował mi, że może jest na mnie zlecenie...

Pewnie są i tacy, którzy się cieszą.

Może Pan się zdziwi, ale tak i to w środowisku łódzkiej Platformy. Znam go od lat, uważałem za przyjaciela, rozmawialiśmy nawet niedawno. Usłyszałem, jak bardzo się cieszył, że „Gruby będzie miał zarzuty”. Zabolało, ale nie powiem o kogo chodzi. Udowodnię, że nie zrobiłem nic złego, nawet ten właściciel firmy, któremu rzekomo pomogłem w tym przetargu na symulator powiedział mi, żebym tyle nie walczył, bo dostanę wrzodów. Dlaczego prokurator i CBA nie mogą zrozumieć, że walczyłem nie o tę firmę, tylko o symulator dla komandosów? To jest też ciekawa historia, bo przetarg niby został unieważniony przeze mnie, ale przez całe lata nie zorganizowano kolejnego, dopiero w zeszłym roku. A po dziś dzień nie ma nawet budynku, który miał zostać wybudowany dla tego symulatora. Dziś po prostu wiem, że tego przetargu nie chciano dokończyć, bo nie było pomysłu na to, a moje kontakty z przedsiębiorcą wykorzystano jako alibi na unieważnienie. Sprawa jest śmieszna, bo ja te informacje objęte tajemnicą według prokuratury otrzymałem od dwóch wojskowych. Tyle, że oni w komisji przetargowej nie zasiadali. Poza tym postawiono im takie zarzuty, jakie otrzymać mam ja. Po czym umorzono je z braku znamion przestępstwa. Można było zadzwonić do mojego adwokata i porozmawiać, ale potrzebny był spektakl z wnioskiem o uchylenie immunitetu.

To póki co pańska wersja. A co dalej?

16 stycznia formalnie zrzeknę się immunitetu parlamentarnego. Potem idę do prokuratury wysłuchać zarzutów, następnie zapoznam się z dokumentacją wszystkich tych śledztw i będę walczył. To, co dziś wiemy publicznie, to tylko wycinek problemów. We wniosku są jakieś cytaty i ich interpretacje, że coś brzmi jak propozycja korupcji. A teraz będzie można zapoznać się z całością rozmów, bez wyrywania zdań z kontekstu, o których ja wiem, że brzmiały inaczej niż chce prokuratura. CBA działało bardzo brutalnie, na zasadzie „dajcie coś na Grubskiego”, byle by tylko cień korupcji na mnie rzucić. Nasze państwo zaczyna przypominać NRD przed 1989 r. Jeżeli przetrwam w tej polityce, to będę pierwszym, który podniesie rękę za likwidacją CBA i to ze wszelkimi konsekwencjami wobec funkcjonariuszy tej służby. Właśnie za to, że się doszukują korupcji często tam, gdzie jej nie ma, a nawet gdy już o tym wiedzą, to ciągną absurdalne sprawy do końca. Przecież tak się SB zachowywała, formułując nieprawdziwe zarzuty i sfabrykowane dowody. Agentów CBA boją się nawet prokuratorzy, wyobraża pan sobie? Boją się zamknąć drzwi, rozmawiają przy otwartych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki