Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Śledztwo w sprawie wypadku premier Beaty Szydło przedłużone

Monika Pawłowska
W piątek, 10 lutego premier Beata Szydło wracała do domu w Przecieszynie, kiedy na ul. Powstańców Śląskich doszło do wypadku. O jego spowodowanie podejrzany jest Sebastian K. - kierowca seicento
W piątek, 10 lutego premier Beata Szydło wracała do domu w Przecieszynie, kiedy na ul. Powstańców Śląskich doszło do wypadku. O jego spowodowanie podejrzany jest Sebastian K. - kierowca seicento Grzegorz Sułkowski
21-letni Sebastian K. teraz powinien mieć głowę wolną od zmartwień. Od czwartku zdaje maturę w Powiatowym Zespole nr 2 Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego i Technicznych w Oświęcimiu. Tymczasem sen z powiek nadal spędza mu sprawa z 10 lutego, kiedy to swym seicento uczestniczył w wypadku z kolumną rządową premier Beaty Szydło.

Sprawa ślimaczy się. Jedyne co ustalono, to fakt, iż zatrzymanie młodego kierowcy zaraz po feralnym zdarzeniu było bezzasadne - tak kilka dni temu na posiedzeniu niejawnym uznał Sąd Rejonowy w Oświęcimiu. Prokuratorzy przesłuchali już 60 świadków (do wtorku ma wyczerpać się ich lista) i wielokrotnie przejrzeli nagrania z monitoringów na drodze przejazdu rządowej kolumny wiozącej premier Beatę Szydło do domu. Na dniach mają być wyniki z badań czarnych skrzynek limuzyn, a mimo to wciąż nie wiadomo, czy pomogło to ustalić, kto doprowadził do zderzenia aut.

Sebastian stara się unikać rozgłosu. W jedynym wywiadzie telewizyjnym, jakiego udzielił dziennikarzowi TVN, podkreślił, że wbrew obwiniającym go słowom ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka (podlega mu policja), nie przyznał się do spowodowania wypadku. - Jak bez sądu ktoś był w stanie stwierdzić, że jestem winny? - pytał Sebastian. - Bardziej czułem się wtedy jak osoba poszkodowana.
Za szczęśliwe zakończenie sprawy kciuki trzymają mieszkańcy os. Zasole, na którym mieszka Sebastian.

KLIKNIJ I CZYTAJ WIĘCEJ O WYPADKU PREMIER BEATY SZYDŁO W OŚWIĘCIMIU

Po niemal trzech miesiącach od wypadku kolumny rządowej z premier Beatą Szydło na ul. Powstańców Śląskich w Oświęcimiu, śledztwo wyjaśniające jego okoliczności trwa. Śledztwo przedłużono do 13 sierpnia, ale jak zapowiada krakowska prokuratura, planuje się z nim uporać do końca czerwca
Dotąd prokuratorzy przesłuchali 60 świadków i wciąż liczą, że zgłosi się jeszcze jeden - kierowca samochodu, który miał jechać za seicento 21-letniego Sebastiana K.

Młody oświęcimianin niewiele mówi na temat tego wypadku, zresztą nie ma na to czasu, uczy się. Przez najbliższe dni będzie odpowiadał na pytania egzaminatorów, bowiem od#wczoraj zdaje maturę w Powiatowym Zespole nr 2 Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego i Technicznych w Oświęcimiu.

Memy po wypadku kolumny rządowej w Oświęcimiu

Feralny piątek, 10 lutego
Do wypadku kolumny rządowej z udziałem premier Beaty Szydło doszło 10 lutego wieczorem. Kolumna złożona z trzech opancerzonych samochodów (auto z premier jechało w środku) na ul. Powstańców Śląskich wyprzedzała inne samochody, które zjechały na pobocze. Gdy mijała fiata seicento, Sebastian K. przepuścił samochód i dodał gazu - zamierzał skręcić w lewo, w ul. Orzeszkowej. Wtedy kierowca audi z panią premier w środku, chcąc uniknąć zderzenia, odbił w lewo i zakończył jazdę na przydrożnej lipie.

- Pamiętam przejeżdżające pierwsze auto i moment uderzenia przy skręcie w lewo - mówił Sebastian K. dziennikarzom programu „Uwaga” w TVN. - Nie słyszałem żadnych sygnałów dźwiękowych - zaznaczał. Nie słuchał również muzyki, o co go podejrzewano. W tamtej chwili nie przypuszczał, że wypadek zmieni całe jego dotychczasowe życie. - Dopiero od jednego ze strażaków będących na miejscu dowiedziałem się, że doszło do wypadku z panią premier - wspomina Sebastian K. - Wtedy przeszły mi przez głowę same najgorsze rzeczy, łącznie z więzieniem - dodaje 21-latek.

Pani premier, jej kierowca i ochraniający ją funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu trafili do szpitala, a Sebastian K. na komendę policji, gdzie wiele godzin go przesłuchiwano.

Śledztwo przejęła krakowska prokuratura, która przedstawiła oświęcimianinowi zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, za co grozi kara do trzech lat więzienia. Sebastian K. nie przyznał się do winy.
- W tamtym momencie zaskoczyła mnie wypowiedź ministra Mariusza Błaszczaka, że przyznałem się do spowodowania wypadku - mówił kierowca seicento. - Poczułem się, jakbym był już skazany - dodał.
Obrony młodego człowieka podjął się krakowski adwokat Władysław Pociej. Za radą mecenasa, Sebastian K. nie udziela teraz wywiadów, nie rozmawia o zeznaniach w prokuraturze, ani też o posiedzeniu za zamkniętymi drzwiami w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu z 26 kwietnia.

Sprawa ciągle w toku
Policja tymczasem poszukuje kierowcy samochodu, który jechał za seicento - prawdopodobnie było to renault. To naoczny świadek wypadku, który mógłby wzbogacić wiedzę o tym, jakie sygnały emitowała rządowa kolumna. Prokuratura nie potwierdza, że to było renault, ale wciąż prosi bezpośrednich świadków zdarzenia o zgłaszanie się na policję.
To co wtedy widział, zeznał w prokuraturze pan Waldemar, świadek będący najbliżej miejsca wypadku.

- Byliśmy w siedem osób na papierosie przy budynku na ul. Orzeszkowej, jakieś 25 metrów od zdarzenia - wspomina pan Waldemar. - Otwierałem bramę, żeby kolega mógł wyjechać autem, kiedy zobaczyłem pędzący samochód z migającym kogutem. Za chwilę przeleciało drugie auto, rozległ się huk i zaraz potem trzeci samochód stanął w poprzek ulicy, żeby zablokować drogę innym samochodom - dodaje.

Nie pobiegł, jak inni na miejsce wypadku, bo podświadomie wiedział, kto siedział w rządowym samochodzie. - Mieszkam na trasie przejazdu pani premier - mówi mężczyzna. - Wielokrotnie widziałem kolumnę rządową, ale nigdy nie jechała na sygnałach dźwiękowych. Można powiedzieć, że to zawsze była kolumna incognito. Często zatrzymywała się przy „Delikatesach” w Rajsku, gdzie pani premier robiła zakupy - dodaje. Jak twierdzi, dopiero teraz, dwie niedziele temu, widział i słyszał rządową kolumnę złożoną już nie z trzech, a z pięciu samochodów. Tym razem jechała z dozwoloną prędkością. Wszystkie auta miały włączone sygnały dźwiękowe i świetlne.

- Co widziałem i słyszałem, a raczej czego nie słyszałem 10 lutego, zeznałem w prokuraturze w obecności asystentki mecenasa Pocieja oraz psychologa - mówi pan Waldemar. - Pani prokurator zadawała pytania, jak w amerykańskich filmach, łapiąc za każde słowo i dopytując w nieskończoność. Wreszcie poprosiłem o kartkę papieru i narysowałem, jak to wyglądało.
Na tym rysunku brak tajemniczego, ciemnego renault.
- Z miejsca, w którym stałem, nie widziałem żadnych innych aut poza tym stojącym w poprzek jezdni - mówi stanowczo pan Waldemar.
Dziwi się, że tak trudno ustalić, kto faktycznie był na miejscu.
- Przecież są filmy z różnych kamer, które zarejestrowały przejazd kolumny - dodaje mężczyzna.
Jego zdaniem wszystko zmierza do tego, by zamieść sprawę pod dywan. - Chcą ludzi wziąć na przeczekanie, licząc, że sprawa ucichnie - kończy.

Kiedy będzie koniec?
Prokuratorzy wciąż badają okoliczności wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Śledztwo powinno zakończyć się 13 maja, jednak z uwagi na dalsze czynności procesowe, zostało przedłużone o trzy miesiące.
Na dniach mają być wyniki badań czarnych skrzynek rządowych limuzyn. Co będzie dalej? Nie wiadomo. Prokuratura może oskarżyć Sebastiana K. o spowodowanie wypadku, wycofać zarzuty, które mu postawiła, albo uznać, że ma za mało dowodów i nadal szukać oraz zlecać ekspertyzy.

Zatrzymanie bezzasadne
Zażalenie na zatrzymanie Sebastiana K. po wypadku złożył jego obrońca , #mec. Władysław Pociej.
26 kwietnia Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, Wydział II Karny, na utajnionym posiedzeniu po rozpoznaniu zażalenia uznał zatrzymanie za legalne, przeprowadzone prawidłowo, ale niezasadne. Prokuratura Okręgowa w Krakowie podziela ten pogląd sądu.
- Z uwagi na charakter tego posiedzenia nie mogę ujawniać treści argumentacji obu stron i uzasadnienia sądu - mówi mec. Władysław Pociej. Dodaje, że Sebastian K. nie będzie starał się o odszkodowanie za bezzasadne zatrzymanie. Jak podkreśla ważne jest poszanowanie prawa, tak wobec niego samego, jak i innych obywateli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Oświęcim. Śledztwo w sprawie wypadku premier Beaty Szydło przedłużone - Gazeta Krakowska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki