Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszukani stracili fortuny. Afera Galbeksu wraca do sądu

Wiesław Pierzchała
Pierwszy proces zakończył się w kwietniu 2012 r. uniewinnieniem oskarżonych
Pierwszy proces zakończył się w kwietniu 2012 r. uniewinnieniem oskarżonych Artur Kostkowski / archiwum
W aferze Galbeksu prawie sto osób straciło dorobek życia - w sumie 7 mln zł. Gdy poszkodowani dowiedzieli się, że zostali oszukani i z wymarzonych mieszkań, na które wydali majątek, nic nie będzie, załamali się. Trzy osoby popełniły samobójstwo, a jedna dostała wylewu i zmarła. We wtorek ta sprawa wróciła na wokandę sądową.

Chodzi o jedną z największych i najgłośniejszych afer w dziejach Łodzi, o której było także głośno w całej Polsce.

Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj szefowie firmy developerskiej Galbex: Przemysław C. i Jacek D., którzy na poczet nowych mieszkań brali zaliczki od klientów, wśród których byli m.in. lekarze, profesorowie i przedsiębiorcy. Efekt był taki, że klienci zostali bez pieniędzy i bez mieszkań. Każdy z nich utopił w Galbeksie od 100 do 200 tys. zł, zaś rekordzista 460 tys. zł.

Pierwszy proces w Sądzie Rejonowym dla Łodzi Śródmieścia zakończył się w kwietniu 2012 roku uniewinnieniem oskarżonych, bo sąd uznał, że nie ma dowodów, iż developerzy z góry założyli, że oszukają klientów i wyłudzą od nich pieniądze.

- Straciliśmy dorobek życia, a winnych nie ma. To skandal! - komentowali poszkodowani, którzy złożyli apelację i wygrali.

Stąd nowy proces, który we wtorek miał się zacząć w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Na rozprawę przyszło wielu poszkodowanych i tylko jeden z oskarżonych - Jacek D. Nie dotarł Przemysław C., mimo że był o sprawie informowany przez sąd i swego obrońcę. Nie przysłał usprawiedliwienia. W tej sytuacji sędzia Grzegorz Gała odroczył proces do 23 września i zarządził, aby policja ustaliła adres oskarżonego. Pojawiły się bowiem informacje, iż mieszka on w różnych miejscach w Łodzi, a teraz przebywa w Anglii, gdzie robi interesy.

Wiesława Jóźwiak straciła w Galbeksie 94 tys. zł.

- Były to przedpłaty na mieszkanie o powierzchni 65 mkw. przy ul. Suchej - wyjaśnia. - Dodatkową atrakcją miał być taras na dachu z zielonym ogrodem. Szefowie Galbeksu zapewniali mnie, że blok z mieszkaniem powstanie, ale nic z tego nie wyszło. Dla mnie był to szok. Wciąż nie mogę się pogodzić, że w taki sposób zostałam oszukana. Wciąż to przeżywam, mimo że upłynęło ponad 10 lat.

Podobnie jak przedsiębiorca Andrzej D. (prosi o niepodawanie nazwiska).

- W Galbeksie utopiłem prawie 160 tys. zł - opowiada. - Były to raty na nowe mieszkanie o powierzchni 60 mkw. przy ul. Okoniowej. Bardzo na nie liczyliśmy, gdyż mieszkaliśmy z żoną i dzieckiem na 16 mkw. kątem u teściowej. Chcieliśmy mieć więcej dzieci, ale plany te legły w gruzach z powodu oszukania nas przez developerów. Spotkałem się z jednym z nich, oskarżonym Jackiem D., który kłamał i zapewniał, że mieszkanie będzie. Dał słowo, że wywiąże się z umowy, ale go nie dotrzymał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki