Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otwarcie trasy W-Z. Niby awarii mniej, a tramwaje i tak często stoją i łapią opóźnienia

Agnieszka Magnuszewska, Jarosław Kosmatka
We wiacie przy Centralu mają pojawić się tabliczki   informujące, które linie odjeżdżają z poszczególnych peronów
We wiacie przy Centralu mają pojawić się tabliczki informujące, które linie odjeżdżają z poszczególnych peronów Maciej Stanik
MPK i zarząd dróg zapewniają, że awarii na trasie W-Z coraz mniej, a pasażerowie wciąż skarżą się na długie postoje z powodu braku prądu

- Pierwszy raz wsiadłam do tego tramwaju i więcej nie wsiądę! Straciłam ponad 15 minut, a i tak muszę iść pieszo, bo autobus nam zabrali. Już nic w kierunku Olechowa nie jeździ - oburza się pani Barbara, pasażerka tramwaju linii nr 10, który w południe stanął przed ul. Sienkiewicza i nie mógł jechać dalej, bo zabrakło prądu.

Motorniczy pocieszał, że to nie pierwsze zatrzymanie tego dnia, bo prądu zabrakło też rano na Olechowie. Efekt? Niektóre kursy były opóźnione o 35 minut.

- Dlatego sporo jest tramwajów widm, jak ten, który miał być o godz. 8.17. Niby w rozkładzie jest, a na przystanku go nie było i to jak po złości najczęściej wtedy, gdy człowiekowi się spieszy - podkreśla pan Zbigniew, który jechał wczoraj z Olechowa na Retkinię, by bawić wnuczka.

Tymczasem pracownicy MPK oraz Zarząd Dróg i Transportu zapewniali wczoraj rano, że awarii sieci na trasie W-Z jest już znacznie mniej niż w sobotę. - Jak to przy oddaniu do eksploatacji tak dużego obiektu, pojawiają się pewne problemy. Także jeszcze chwila cierpliwości i wyrozumiałości - apeluje Grzegorz Nita, dyrektor ZDiT.

Ci, którzy chcą mieć pewność, że dojadą na czas, lepiej niech się przesiądą do auta, bo na trasie W-Z nie ma już dla kierowców utrudnień. O ile podróż tramwajem z krańcówki na Olechowie (wyjazd o godz. 8.27) na krańcókę na Wyszyńskiego trwa 55 minut, o tyle samochodem o 14 minut krócej. Nawet gdy przestrzega się ograniczeń prędkości, które zmieniają się aż 12 razy i wahają się od 60 do 40 km/h. Dlaczego tak jest, skoro trasa miała usprawnić przejazd przez miasto? Urzędnicy ZDiT tłumaczą, że... część znaków została jeszcze po robotach drogowych. Zresztą, w poniedziałek też je prowadzono, bo np. około południa na al. Piłsudskiego malowano pasy. Oczywiście, wówczas utworzyły się korki, ale i tak były nieporównywalne z tymi, jakie powstały rano na al. Śmigłego-Rydza.

- Korki tam były, są i będą, bo nie ma alternatywnej trasy do Śmigłego-Rydza. A trasa W-Z nigdy nie była antidotum dla całego miasta - przekonuje dyrektor Nita. - Korki pewnie trochę się zmniejszą, gdy zostanie oddana do użytku autostrada A1.

W korkach na Śmigłego-Rydza stało sporo tirów, których kierowcy najwyraźniej uznali, że z końcem remontu W-Z zniesiono zakaz tranzytu przez Łódź pojazdów powyżej 12 t.

- Tiry będą mogły wjeżdżać dopiero od 16 listopada, ale będzie to rozwiązanie przejściowe do otwarcia autostrady - mówi Nita. - Na razie chcemy odciążyć gminy ościenne: Aleksandrów i Konstantynów. W momencie uruchomienia autostrady Stryków - Tuszyn, przywrócimy zakaz.

Zakaz zostanie zniesiony dopiero od połowy listopada, bo dziś miało się rozpocząć odtwarzanie nawierzchni po awarii wodociągowej na ul. Kopcińskiego. ZWiK miał zająć dwa z trzech pasów na jezdni w stronę Strykowa i to na 10 dni. Jednak ze względu na wczorajsze korki, które tworzyły się na wylotówce z Łodzi, roboty przełożono na weekend. - Na razie zrezygnowano z wylewania betonu pod asfaltem. Podczas weekendu zostanie położony tylko asfalt, a gdy wiosną zostanie otwarta autostrada, ZWiK przeprowadzi prace uzupełniające - wyjaśnia Piotr Grabowski, rzecznik ZDiT.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki