Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci piszą listy i ślą podziękowania dla lekarzy ze szpitala im. WAM w Łodzi

Redakcja
Nie oczekuję od pacjentów wdzięczności. Taką pracę wybrałam i nie żałuję. Ale czasem jeden uśmiech, uścisk dłoni, albo jedno ciepłe słowo od nich potrafią dać energię na cały dzień - mówi Bożena Tomczak, pielęgniarka oddziałowa stacji dializ w szpitalu WAM w Łodzi.

Lekarze i pielęgniarki łatwej pracy nie mają. Każdy dzień to nowe wyzwania i to nie tylko te medyczne. Pacjenci i ich rodziny bywają naprawdę niewdzięczni i potrafią zajść za skórę. Awantury, wyzwiska i skargi - to w wielu szpitalnych oddziałach niemal codzienność. Zachętą do stawiania czoła tym gorszym dniom zazwyczaj bywa jeden poranny uśmiech i ciepłe słowo. A wdzięczności za troskę i opiekę w pacjentach nie brakuje.

Dziękuję za poświęcenie, troskę i codzienny uśmiech na twarzy

„Przebywam na oddziale geriatrii, przygotowywana do badania tomografem. Z podziwem obserwuję pełne oddanie, poświęcenie i pracę personelu pielęgniarskiego, zwłaszcza młodziutkiej pani Emilki, która cierpliwie, troskliwie i z uśmiechem na twarzy wykonuje trudne i wymagające samozaparcia zabiegi i czynności przy chorych. Dziękuję Ci Emilko za Twój uśmiech i ciepło jakimi promieniejesz” - pisze pani Maria, pacjentka oddziału geriatrycznego w szpitalu im. WAM przy ul. Żeromskiego w Łodzi.

Na następnej kartce zeszytu, w którym pacjenci dziękują swoim medycznym „opiekunom”, czytamy: „Pracujące pielęgniarki - młode i piękne kobiety - z uśmiechem wykonują swoje obowiązki i jeśli kłują, to z wielką sprawnością, troską i wielkim szacunkiem do cierpiących.” - pisze w swoich długich podziękowaniach pani Ryszarda.

„To tylko trzy godziny, a jak dużo!” - niżej wpisała się pani Krystyna, mama kolejnej pacjentki. Czytamy dalej: „Od pierwszych chwil serdeczna i troskliwa opieka (...). W imieniu pacjentki, która wychodzi z oddziału podbudowana zdrowotnie i psychicznie, dziękujemy za dobrą opiekę lekarską całemu zespołowi”.

W podziękowaniach zapisany jest niemal cały zeszyt. Ale przychodzą też kartki, a nawet specjalnie podziękowania zapisane na drewnie.

- Pacjenci są kochani - przyznaje Katarzyna Kwaśniak, pielęgniarka oddziałowa na geriatrii w „WAM-ie”. - To rodziny zazwyczaj są roszczeniowe, ale też nie możemy się dziwić, ponieważ chcą jak najlepiej dla swoich bliskich. To trudny i często niewdzięczny zawód, ale nie zamieniłabym go na żaden inny. Jeśli ktoś wybiera szkołę pielęgniarską lub inny podobny zawód medyczny, powinien naprawdę zdawać sobie sprawę z tego, co go czeka. To praca ciężka i z pacjentem, nie dla osób zbyt wrażliwych - dodaje pielęgniarka.

W pracy z pacjentem potrzebne są ogromne pokłady cierpliwości i wyrozumiałości.

- Agresja budzi agresję. Gdy my jesteśmy nerwowi w stosunku do pacjentów, oni wyżywają się na nas. Dlatego do każdego podchodzimy indywidualnie, każdy potrzebuje czegoś innego, przyszedł do nas po pomoc z innym problemem. Wystarczy dobra chęć, uśmiech i ciepłe przyjęcie pacjenta. To nic nie kosztuje, a może zaowocować - dodaje oddziałowa geriatrii.

O walkach na froncie, samotności i chorobie

Mówi się, że mamie i księdzu można wszystko powiedzieć. Ale dziś ich rolę przejmują także lekarze, którym to zwłaszcza starsze osoby opowiadają o swoich problemach.

- Każda historia jest inna, bo ludzie są inni. Mieliśmy w oddziale kiedyś 105 - letniego weterana. Takich opowieści zawsze z ciekawością i chęcią się słucha - mówi z kolei Łukasz Kroc, lekarz z kliniki geriatrii w „WAM-ie”.

To jeden z lekarzy, którym najchętniej dziękują pacjenci. „Wiecznie uśmiechnięty, przyjmuje pacjenta, przeprowadza szeroki wywiad i umiejętnie słucha. Troskliwie, jak niania, opiekuje się aż do momentu wypisu” - pisze jeden z pacjentów.

Inny dodaje: „Składam podziękowania za naprawdę wielkie osobiste zaangażowanie w opiekę i leczenie chorego”.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

- Potrzeba czasu, czego w służbie zdrowia dziś brakuje. Na każdym kroku spotykamy limity, nawet na czas przeznaczany dla pacjenta, a z osobami starszymi trzeba usiąść, porozmawiać, wytłumaczyć. Oni chcą się leczyć i poznać to leczenie krok po kroku, ale jeśli dostają „trzy słowa”, to nawet nie widzą o co chodzi. Stwarzają barierę, przez którą później trzeba się przebić - przyznaje lekarz.

Gdy odchodzą od nas, pozostaje żal. Dla mnie to druga rodzina

- Przychodzi taki czas, że nie ma wyboru, trzeba się leczyć. Narzekać też nie ma na co, ani na kogo. Trzeba po prostu zrozumieć - mówi pan Tadeusz, który od pięciu lat przychodzi na dializę do szpitala „WAM”.

Tam zajmuje się nim m.in. pani Bożena Tomczak, pielęgniarka oddziałowa. Z wielkimi emocjami i szerokim uśmiechem opowiada o swoich pacjentach. Na ścianie oddziału wiszą z kolei ozdobne podziękowania, które przysłali wdzięczni za opiekę chorzy. „Pragniemy podziękować za duże zaangażowanie, udzieloną pomoc i wsparcie w trakcie sześcioletniej choroby taty. Świadomość, że był otoczony profesjonalną opieką, miała dla nas ogromne znaczenie” - czytamy na złotej tablicy.

- Zmieniły się czasy, ale stosunek pacjentów do personelu jest taki sam, wszystko zależy od człowieka. Nasze miejsce (stacja dializ - przyp. red.) jest wyjątkowe, zawsze to powtarzam. Tworzymy niewielki, ale zgrany zespół, pacjentów mamy ok. 50, przychodzą tu trzy razy w tygodniu i spędzają kilka godzin. Tworzymy w pewnym sensie rodzinę, ja tak przynajmniej ich traktuję, staram się. Ale to niedobrze, że się nie uodparniam, że podchodzę tak emocjonalnie, cierpi na tym moje zdrowie - opowiada pani Bożena, pielęgniarka oddziałowa stacji dializ. - Nie oczekujemy od nich wdzięczności. Najważniejsze żeby byli. Czasem zdarza się, że kilkunastu pacjentów umiera w krótkim okresie czasu, przychodzimy do pracy i słyszymy, że ktoś nie żyje. Czuje się wtedy żal. Pamiętam, mieliśmy pacjenta, który był bardzo długo dializowany. Zmarł. Leżał na oddziale intensywnej opieki medycznej, ale nam wszystkim dał czasem dopiec. Był taki niezorganizowany, zawsze miał coś do powiedzenia, było go słychać w całej sali, zawsze było głośno. Teraz, gdy go już nie ma, zrobiło się cicho i pusto.

Podziękowania za oddanie i szczególną opiekę są zawsze motywujące.

- Nie da się odciąć od życia, które jest w pracy. Wracasz do domu i myślisz o tym, komu pomogłaś, a kto dziś cię opuścił. Jak w dużej rodzinie. I choć czasem każdy z nas ma gorszy dzień, jedno ciepłe słowo, uśmiech, albo po prostu uścisk dłoni, potrafią dać siłę i energię na długi czas - przyznaje pani Bożena.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki