Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent zmarł w szpitalu w Sosnowcu. Konał w męczarniach 9 godzin na izbie przyjęć. Szpital przeprasza

AD
Z bolącej, sinej nogi 39-letniego mężczyzny sączyła się krew z ropą
Z bolącej, sinej nogi 39-letniego mężczyzny sączyła się krew z ropą FB Anna Siwecka/Arek Gola
Tragedia w szpitalu w Sosnowcu. 39-letni mężczyzna zmarł po 9 godzinach oczekiwania w izbie przyjęć sosnowieckiego Szpitala Miejskiego. Dyrekcja szpitala wystosowała oświadczenie. Jak doszło do tej bulwersującej i tragicznej sytuacji? Pacjent trafił na SOR z siną od kolana nogą, z której sączył się płyn. - Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach – napisała krewna. Sprawą zajęła się już prokuratura Sosnowiec Południe. Prezydent miasta Arkadiusz Chęciński potwierdził, że szpitalu trwa wewnętrzna kontrola.

Anna Siwecka ze szczegółami zrelacjonowała pobyt szwagra na Izbie Przyjęć w szpitalu przy ulicy Zegadłowicza w Sosnowcu. Jej opowieść jest wstrząsająca. Chory człowiek konał w męczarniach na szpitalnym korytarzu. W ciągu 9 godzin oczekiwania na przyjęcie przez lekarza, jego stan zdrowia pogarszał się z każdą minutą. Zmarł w izbie przyjęć.

CZYTAJCIE KONIECZNIE
PROKURATURA MA JUŻ ZAPISY MONITORINGU I WYNIKI SEKCJI ZWŁOK

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

Trafił na izbę ze spuchniętą i siną nogą

- Krzysztof został odwieziony na izbę przyjęć przez mojego męża w poniedziałek rano. Z opuchniętą i siną nogą od kolana w dół wszedł na izbę o własnych siłach około 10.30. Został tam skierowany w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego. Na skierowaniu było napisane, że problemem puchnięcia są naczynia. Wszystko wskazywało na zator, stan zagrażający życiu. Mimo to dostał kolor zielony z oczekiwaniem powyżej 4 godzin. Z nogi cały czas sączył się płyn z krwią. To, co widać na zdjęciu, powstało w ciągu zaledwie 15 minut. Takich śladów płynu pozostawił po sobie mnóstwo na całej izbie, w windzie, toalecie... Nikogo to nie zainteresowało - pisze pani Anna.

Pomoc przyszła za późno

Jak relacjonuje, profesjonalną pomoc dostał dopiero ok 19.20 czyli po około 9 godzinach czekania, kiedy już konał. - Proszę sobie wyobrazić ile przez ten czas stracił krwi – pisze kobieta.

Sprawa jest naprawdę wstrząsająca. Mimo pobytu na Izbie Przyjęć i stanu, który zagrażał życiu, mężczyzna był skazany na wielogodzinne oczekiwanie. Na jego cierpienie i skargi najbliższych nie zareagował personel szpitala ani lekarze.

CZYTAJCIE KONIECZNIE
TAK UMIERAŁ KRZYSZTOF NA IZBIE PRZYJĘĆ W SOSNOWCU
Śmierć pacjenta na Izbie Przyjęć w Sosnowcu. Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach

Rzecznik Praw Pacjenta i wiceminister zdrowia interweniują w sprawie śmierci pacjenta w Sosnowcu

Oto jak wyglądał jego pobyt w tamtym miejscu.
- Pierwsze zainteresowanie lekarzy to godzina około 12.m, kiedy mąż zawiózł szwagra na badanie drożności żył. Potem zjazd na izbę i czekanie. Długie czekanie. W tym czasie Krzysztof tracił głos, bełkotał, kiedy podniósł się z wózka, natychmiast tracił równowagę, był roztrzęsiony. Rano rozmawiał i zachowywał się normalnie. Kiedy mąż mówił o tych objawach napotkanym na izbie lekarzom, został zignorowany. Nawet nie zmierzono poziomu glukozy zwykłym glukometrem. Krzysztof był zdrowy. Pomagał innym, przez lata honorowo oddawał krew, był zawsze przy tym badany. Mąż prosił mijających Krzysztofa lekarzy, aby zrobili mu podstawowe badania krwi. Bez rezultatu. Bardzo cierpiącemu szwagrowi pobrano krew do badania dopiero po 4 godzinach. W tym czasie na izbie nie było dużo osób oczekujących. Po godzinie 13. raptem 3- 4 osoby. Lekarze przechodzili często. Pomimo próśb żaden z nich nie zajął się profesjonalnie męczącym się szwagrem. Tylko zdawkowe pytania, boli? jak się pan czuje? Jedyną osobą która zajmowała się Krzysztofem była pani sprzątająca, która co 15 minut wymieniała ręczniki spod nogi. Jak powiedziała następnego dnia jedna z pielęgniarek, jak pracuje już ponad 20 lat, takiej nogi jeszcze nie widziała - pisze Anna Siwecka.

Konającym człowiekiem interesowali się inni pacjenci

Jak twierdzi kobieta, będącym w tragicznym stanie mężczyzną zaczęli się już interesować inni pacjenci. Zauważyli, że jest z nim bardzo źle.

W tym czasie stan szwagra się strasznie pogarszał. Tracił krew. Noga była w stanie katastrofalnym. Była godzina 16.
O godzinie 17.20 czyli po siedmiu godzinach na izbie, na leżance został podpięty pod ciśnieniomierz. 66/46 to stan zapaści. Obecna już wtedy mama Krzyśka prosiła pielęgniarki o pomoc. Krzysztof powoli tracił życie.

O 19.20 do szwagra została skierowana pani psychiatra bądź psycholog (sic!) stwierdziła że potrzebna jest natychmiastowa pomoc lekarska. W tym czasie Krzysiu zwymiotował i stracił przytomność. Był kilkakrotnie reanimowany. Po 21. została wezwana karetka, by przewieźć go do Chorzowa. Nie zdążył tam pojechać. Zmarł na izbie przyjęć około 22.00 – informuje Anna Siwecka.

Kobieta nie mogła uwierzyć, że konającego człowieka mijali obojętni na jego stan lekarze i pielęgniarki. Mówi, że część z nich kątem oka zerkała na nogę Krzyśka. Widzieli jej stan, plamy na podłodze. Nie było reakcji, nie otrzymał pomocy takiej jak powinien. Czekał na nią 9 godzin. Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach.

Chęciński: Nie można tak traktować ludzi

Na wstrząsający opis tragedii 39-letniego mężczyzny zareagował już Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca. Był wzburzony takim traktowaniem pacjenta.

- Wiadomość o śmierci pacjenta w izbie przyjęć Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego wstrząsnęła mną dogłębnie - twierdzi prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński.

- Człowiek, który w poszukiwaniu pomocy oddaje swoje życie w ręce specjalistów, nie może tej pomocy zostać pozbawiany. Nie ma zgody na takie traktowanie pacjentów! Nie tak w służbie zdrowia ma wyglądać opieka nad chorymi! Sprawą zajmuje się już prokuratura, która może liczyć na nasze pełne wsparcie przy wyjaśnianiu tej tragedii. Czekam również na efekty wewnętrznej kontroli, którą już zlecił Dariusz Skłodowski, nowy prezes szpitala, który również jest do dyspozycji prokuratury – napisał na FB Chęciński.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Brat zmarłego, Tomasz Siwecki jest zdruzgotany tragedią. To on przyjechał z nim najpierw do lekarza rodzinnego, potem do izby przyjęć sosnowieckiego szpitala.

- Brat był honorowym dawcą krwi, nie chorował. Jednak, gdy lekarka rodzinna zobaczyła jego nogę powiedziała, że to poważna sprawa i musimy natychmiast jechać do szpitala. Wystawiła nam skierowanie i nawet poleciła szpital na Zegadłowicza - mówi pan Tomasz. - Brat wszedł do izby przyjęć na własnych nogach. Wtedy przebywało tam może sześć, siedem osób. Pani w okienku dała nam numerek i kazała czekać. Czekaliśmy. Najpierw był tam jeden lekarz, potem nie było żadnego. Potem przechodzili tamtędy. Czułem się jak w horrorze. Stan brata wciąż się pogarszał, ale nikt nie chciał tego widzieć. Mogę to porównać do sytuacji, w której ktoś siedziałby na izbie z odciętą ręka a przechodzący lekarze pytali go jak się czuje - mówi mężczyzna.

Pan Tomasz dowiedział się następnego dnia od ordynatora chirurgii, że prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie z urzędu.
- Po pierwsze dlatego, że brat zmarł na izbie przyjęć, a po drugie ze względu na jego wiek. Zlecono sekcję zwłok - dodaje.

Szpital czeka na raporty

W Sosnowieckim Szpitalu Miejski powołano już specjalną komisję, która ma wyjaśnić okoliczności tej tragedii.

- Doszło do tragedii. Niestety na dziś, oprócz wyrażenia szczerego współczucia dla rodziny tego pacjenta nie mogę wiele powiedzieć - mówi Dariusz Skłodowski, prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego. - To my zawiadomiliśmy prokuraturę i poprosiliśmy o wykonanie sekcji zwłok. Nam również bardzo zależy na wyjaśnieniu okoliczności tego zdarzenia - podkreśla prezes Skłodowski.
Prezes potwierdza, że sprawę bada specjalna komisja do spraw zdarzeń niepożądanych. - Czekam na raporty. Mam nadzieję, że w poniedziałek, będziemy już mogli powiedzieć więcej - dodaje.

Na stronie szpitala w czwartek prezes zamieścił też krótkie oświadczenie:
- W imieniu Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego składam Rodzinie wyrazy szczerego współczucia i żalu z powodu zaistniałej tragedii. Przepraszam za to, iż nie spełniliśmy Państwa oczekiwań i nie uratowaliśmy życia naszemu pacjentowi. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu i jeszcze raz bardzo przepraszam.

Obiecuję, że zrobimy wszystko by wyjaśnić w sposób jednoznaczny przyczyny śmierci. Dowodem naszej dobrej woli niech będzie fakt, iż to my zgłosiliśmy prokuraturze konieczność wykonania prokuratorskiej sekcji zwłok. Ze względu na prowadzone śledztwo i nasze wewnętrzne postępowanie wyjaśniające nie mogę w chwili obecnej komentować tego tragicznego zdarzenia - pisze Dariusz Skłodowski.

Sprawą nagłej śmierci Krzysztofa Siweckiego na izbie przyjęć sosnowieckiego szpitala zajęła się Prokuratura Sosnowiec Południe.
- To prawda, otrzymaliśmy zgłoszenie o śmierci młodego mężczyzny od szpitala. Zgłoszenie przyjęliśmy 19 marca około godziny dziewiątej rano. Zadzwonili przedstawiciele szpitala z informacją, że 18 marca, około godziny 22 na izbie przyjęć zmarł młody mężczyzna. Takie zawiadomienie to standardowa procedura w podobnych wypadkach - mówi Magdalena Ziobro, prokurator rejonowy prokuratury Sosnowiec Południe.

Zlecono sekcję zwłok, którą przeprowadzono 20 marca. Na opinię dotyczącą przyczyn śmierci trzeba będzie jednak poczekać kilka dni. Wiadomo, że wszczęto postępowanie z paragrafu dotyczącego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia w powiązaniu z nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Kwalifikacja jednak może ulec zmianie w zależności od tego jakimi materiałami będzie wkrótce dysponować prokuratura. Kluczowa będzie na pewno opinia biegłego z sekcji zwłok. W samej sekcji uczestniczył też prokurator.

Wrócimy do sprawy.

Czytajcie także:
Człowiek zmarł w szpitalnej izbie przyjęć. Spędził w niej dziewięć godzin

HIPOKRATES: Gala wręczenia nagród

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki