Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Palący problem starych fabryk

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Dziennik Łódzki/archiwum
O tym co zrobić z zabytkowymi murami łódzkich fabryk można pisać co tydzień i za każdym razem będzie pretekst. Albo się coś zawali, albo spali, albo ktoś coś zburzy, albo - uwaga! - pojawi się inwestor. Niestety, ten ostatni pretekst pojawia się dość rzadko. Teraz pretekst też przyszedł sam - pożar w Unionteksie. Niestety, życie pretekstów jest zwykle krótkie i niewiele z nich wynika.

To banał, ale najtrudniejszą rzeczą w sprawie zagospodarowania zabytkowej architektury poprzemysłowej jest znalezienie rozsądnego kompromisu między koniecznością ochrony tożsamości miasta a potrzebą jego modernizacji.

Ale jak tu znaleźć rozsądny kompromis pod presją skrajnych żywiołów? Z jednej strony mamy właścicieli terenów i starych fabryk, dla których uwzględnianie wskazań konserwatorskich generuje koszty. W skrajnym wypadku inwestor może zrezygnować, bo mu się zwyczajnie nie zbilansuje skórka z wyprawką. Bywa i tak, że nagle w takim obiekcie samo coś się pali, albo wali i wtedy konserwator musi zaakceptować propozycję inwestora, żeby rozebrać obiekty do tej pory nierozbieralne. Presja jest silna, bo stare fabryki są zlokalizowane w centrum miasta. Tam, gdzie działki są najcenniejsze.

Z drugiej strony mamy obrońców zabytków, którzy z placu Wolności słyszą jak w fabryce Geyera spada cegła z wieży. To wyczulenie , a może i przeczulenie jest zrozumiałe o tyle, że te fabryki to fundament tożsamości Łodzi. W cienkiej księdze historii miasta, cała jego tożsamość wisi na tym jednym fabrykanckim rozdziale.

Tylko czy to uprawnia do zażartej obrony każdej cegły z fabrycznego muru? Trzeba sobie zdać sprawę, że największym wrogiem zabytkowej fabryki nie jest inwestor, ale jego brak oraz czas, kiedy taka fabryka jest de facto niczyja. Wszystko można wyłupać, wynieść, a resztę wygryzie ząb czasu.

Pisałem już kilka razy o potrzebie - nazwijmy to nieelegancko - przewietrzenia miasta, czyli ustalenia, które zabytkowe obiekty i kwartały należy poddać bezwzględnej konserwatorskiej ochronie, a co do których dać wolną rękę inwestorom. Ale to wymaga decyzji władz miasta. Decyzji, które z pewnością będą oprotestowywane, ale są konieczne. Bez tego będzie tak jak do tej pory.

Są w Polsce przykłady zamków, które przez wieki zmieniały swą funkcję i wygląd, nieraz radykalnie przebudowywane przez swoich właścicieli i możemy je podziwiać do dzisiaj. Są też inne przykłady. Zamków, które pożarze czy wojnie zostały kamień po kamieniu rozebrane przez wieśniaków na podmurówki do chałup. Znamy je tylko z dawnych sztychów. Pamiętajmy o tym, jeśli nie chcemy, aby nasi potomkowie znali Łódź fabryczną tylko ze zdjęć.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki