Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik z segregacji

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński
Najpiękniejsze idee wykładają się na szczegółach. Tak jak idea segregacji śmieci wykłada się na śmieciach. Właściwie każdy z nas mógłby prowadzić dziennik jak segregacja zamienia się w porażkę. Mój dziennik wygląda na razie tak.

Połowa czerwca: dostałem ze spółdzielni wyliczenie, ile mam płacić za posegregowane odpady.

1 lipca: na klatce schodowej i drzwiach do zsypu 11-piętrowego wieżowca pojawił się spis, gdzie co wyrzucać. Dwa egzemplarze. Można było wrzucić ulotkę z informacją do skrzynek lokatorów, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Trzeba się nauczyć spisu segregacji na pamięć, sfotografować go, albo ukraść.

2 lipca: ktoś ukradł spis do segregowania z drzwi zsypu. Nadal można sfotografować ten co wisi na klatce. Moja żona nauczyła się na pamięć. Kawa, herbata i skorupki po jajkach do mokrego bio, gazety i butelki do wtórnych, kości z kurczaka do pozostałych.

3 lipca: dzisiaj moja kolej wyrzucania śmieci. Tup, tup - worek z pozostałymi do zsypu. Tup, tup piętro niżej - worek z wtórnymi do pomieszczenia, gdzie stoi kosz na wtórne. Tup, tup do zsypu przy klatce schodowej - worek z mokrym bio do kontenera z mokrym bio. Dziwne, w klatce z ponad 30 mieszkaniami, mokre bio wyrzucam tylko ja i ktoś jeszcze.

4 lipca: tracę cierpliwość, ale nadal segreguję. Cholera, gdzie wyrzucić papier po maśle? Dzwonię do żony.

Do tej pory segregacja była dość prosta. Osobno surowce wtórne, które dało się z większymi i mniejszymi błędami wyodrębnić, osobno reszta. I wiele osób segregowało. Czasem, kiedy brakowało miejsca w kontenerze, ludzie grzecznie ustawiali przy nim zawiązane foliówki z puszkami, petami i papierami. Jeszcze lepsza segregacja może zabić w ludziach chęć do segregacji w ogóle.

Różnica w stawkach nie zwala z nóg, a przepisy o segregacji zmuszają mieszkańców do przetrzymywania śmieci w niewielkich kuchenkach i ganiania w poszukiwaniu właściwych kontenerów. Segregacja jest OK, pod warunkiem, że nie próbuje się ludziom wtłaczać, że to jest sens ich życia.

Nie ma co straszyć, ale najgorsze chyba jeszcze przed nami. Jeszcze nie zaczęło się polowanie na współmieszkańców, którzy zadeklarowali segregację, a nie segregują. Jeszcze firmy odbierające odpady nie zbierają dowodów na błędy w segregacji. Prawdziwy problem zacznie się wtedy, gdy do mieszkańców przyjdą rachunki z żądaniem dopłat i kar za niesegregowane śmieci. Mieszkańcy będą na straconej pozycji. Kto będzie w stanie udowodnić swoją niewinność mówiąc: ja segreguję, to wszystko wina sąsiadów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki