Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Marlena pracuje w prosektorium w Kielcach: „Maleńkie buzie dzieci zostają pamięci na zawsze" (WIDEO)

Paulina Baran
Paulina Baran
Marlena Barańska – prosektor w Zakładzie Usług Pogrzebowych “Eden” w Kielcach robi wszystko, aby osoba zmarła wyglądała tak, jakby spała.
Marlena Barańska – prosektor w Zakładzie Usług Pogrzebowych “Eden” w Kielcach robi wszystko, aby osoba zmarła wyglądała tak, jakby spała. Dawid Łukasik
Na co dzień pracuje z ciałami zmarłych i przygotowuje je do pochówku. Często maluje zwłoki, zdarzało jej się nawet farbować włosy zmarłej kobiety, nie mówiąc już o paznokciach, co nie należy do rzadkości. Mimo dwudziestu lat pracy w prosektorium, nadal wielkie emocje wzbudzają w niej ciała maleńkich dzieci, które nie poznały jeszcze życia, a już musiały się z nim pożegnać. Marlena Barańska – prosektor w Zakładzie Usług Pogrzebowych „Eden” z Kielc opowiada o tym, jak pracuje się ze zmarłymi.

Pamięta Pani pierwszy dzień pracy w prosektorium?
Oczywiście. Pamiętam bardzo dobrze, miałam wtedy trzydzieści lat. Pierwszy raz, jak weszłam do prosektorium leżało w nim około piętnastu ciał i przyznam, że wywołało to we mnie duże emocje. Z czasem jednak się przyzwyczaiłam, polubiłam to, co robię. Cenię to, że mogę sprawić, że zmarli wyglądają tak dobrze, jak za życia. Teraz nie wyobrażam sobie innej pracy.

Właśnie, jak wygląda Pani praca? Przygotowuje Pani ciała zmarłych do pochówku, a co jeżeli ulegli oni wypadkowi? Zdarzało się, że nie dała Pani rady poprawić wyglądu zmarłej osoby?
Zawsze robimy, co tylko możemy, bo widok zmarłej, bliskiej sercu osoby na długo pozostaje w pamięci. Wiadomo, że osoby, na których ciele wypadek odcisnął duże piętno, nie będą wyglądały tak, jak kiedyś, ale w tej chwili są już specjalistyczne środki, które pomagają zdecydowanie poprawić wygląd, zatuszować pewne rzeczy. Bardzo rzadko, ale faktycznie zdarzyło mi się, że nie mogłam za dużo zrobić i rodzina nie pokazywała ciała zmarłego, ponieważ jego twarz była zbyt zmasakrowana. Najtrudniej jest z ciałami osób, które wpadły pod pociąg lub uległy jakimś innym, poważnym wypadkom komunikacyjnym. Wtedy zdarza się, że sami odradzamy rodzinie oglądanie tego widoku.

Jaki efekt chce Pani uzyskać przygotowując nieboszczyka do pochówku?
Staram się aby wygląd osoby zmarłej był jak najbardziej naturalny, żeby wyglądało, jakby ta osoba po prostu spała. Używamy do tego specjalnych preparatów, ale często wystarczą też zwykłe kosmetyki.

Czy rodziny zmarłego miewają nietypowe prośby? Na przykład chcą, aby nieboszczce pomalować paznokcie?
Nietypowe prośby oczywiście się zdarzają, choć akurat paznokcie malujemy dosyć często, także makijaż oczu i ust jest rzeczą normalną. Dość wyjątkowym zabiegiem, któremu poddawałam zmarłą panią było malowanie włosów. Kobieta przeszła ciężką chorobę, a rodzinie bardzo zależało, żeby miała włosy tak pięknie i w takim kolorze jak kiedyś…

Jaki to był kolor?
Kasztanowy.

Z osobami zmarłymi ma Pani do czynienia na co dzień. Jakieś historie szczególnie Panią poruszyły?
Największe emocje wywołują u mnie dzieci. My także nie mamy serc z kamienia i kiedy trafiają do nas maleńkie ciałka dzieci, często nie potrafimy ukryć wzruszenia. Nigdy nie zapomnę małej, pięknej buzi około trzyletniego chłopca, który dosyć długo chorował. Do tej pory nie potrafię mówić ani nawet myśleć o tym bez żadnych emocji.

Dobrze pamiętam też dramat kobiety, która będąc w ciąży pochowała męża, który zginął w wypadku, za rok w podobny sposób zginął jej szwagier, brat zmarłego męża, a kolejnego roku ta sama pani musiała pochować maleńkiego syna - tego, którego urodziła po śmierci męża.

Jak zachowują się ludzie, którzy tutaj przychodzą?
Jest bardzo różnie, bo to są już osoby żywe, które zachowują się w bardzo emocjonalnie. Jedni bardzo przeżywają śmierć bliskiej osoby, ale zdarza się, że niektórzy potrafią w zakładzie pogrzebowym rozstrzygać sprawy majątkowe. W takich sytuacjach czasem reagujemy i po prostu prosimy, żeby pożegnać się z bliskim w spokoju.

Czasem zdarzają się też sytuacje, powiedziałabym, zaskakujące. Pamiętam, jak pewnego pana przyszły pożegnać dwie kobiety – była żona i obecna partnerka. Obie panie zachowały się jednak bardzo dobrze, po prostu razem modliły się nad ciałem zmarłego

Jak wygląda Pani dzień pracy?
Przychodząc rano do prosektorium nigdy nie wiem, co mnie czeka, bo wiadomo, że nie można zaplanować tego, ile osób w tym dniu pożegna się ze światem. Czasem nie ma nikogo, a czasem jest bardzo dużo osób i też trzeba taką sytuację opanować.

Nikt nie “ożył” na Pani oczach?
Nie. Nikt nie ożył ale sądzę, że jakby się kiedyś tak zdarzyło to chyba bym się nie przestraszyła. Pewnie po prostu zadzwoniłabym po pogotowie.

A czy kiedyś przestraszyła się Pani nieboszczyka?
Nie. Ja nie boję się zmarłych. Co ciekawe, nigdy nie przyśniła mi się żadna osoba nad której ciałem pracowałam.

Zdarzyło się Pani, że nie wykonała Swojej pracy, że Pani odmówiła?
Nie. Nigdy.

A co z osobami bliskimi? Przygotowała Pani do pogrzebu kogoś znajomego, rodzinę?
Zdarzało się i przyznam, że jest ciężej. Wtedy jednak jest chyba jeszcze większa motywacja, że trzeba pomóc, że ta osoba chciałaby wyglądać ładnie.

Czy to prawda, że po śmierci ciało człowieka tak sztywnieje, że nie da się zgiąć nóg i rąk nie łamiąc kości?
To jeden wielki mit, który chciałabym zdemontować. Czasem przychodzą klienci z prośbami, żeby nie łamać kości, a ja wtedy odpowiadam, że nie jestem na tyle silna, żeby to zrobić. Ciało zmarłego nie jest przetrzymywane w zamrażarce tylko w chłodni, w której temperatura wynosi koło 4 stopni Celsjusza. Stawy są ruchome więc nie jest tak, że nie da się ich zgiąć i ubrać osoby zmarłej.

Czy to prawda, że osoby, które pracują ze zmarłymi są po pewnym czasie tak przyzwyczajone do kontaktu z nieboszczykami, że potrafią w ich towarzystwie jeść posiłki?
Nie wiem, ale ja tego nie robię. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Kiedyś w społeczeństwie panowało przekonanie, że w prosektoriach pracują tylko mężczyźni i że zanim przystąpią do swoich obowiązków, muszą wypić coś mocniejszego. To jednak kolejny mit, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Co ciekawe, teraz coraz częściej w prosektoriach pracują kobiety.

Właśnie. Jest Pani szczupłą, drobną kobietą. Czy ciężar zmarłego nigdy nie był dla Pani zbyt duży?
Nie. W tej chwili mamy takie sprzęty, specjalne wózki hydrauliczne na rolkach, dzięki którym jestem w stanie, bez problemu poradzić sobie sama.

Coraz częściej słyszy się o kremacji. Czy faktycznie ludzie wolą, aby ich ciało zostało spopielone?
Tak. Faktycznie taki rodzaj pochówku staje się coraz bardzie popularny.

Często myśli Pani o własnej śmierci?
Czasem przychodzą takie refleksje. Chyba przez to ostrożniej jeżdżę samochodem, bo wiem, jak wygląda się po wypadku.


Zdarzyło się Pani, że do zakładu przyszła osoba chora, która wiedziała, że zostało jej niewiele czasu i chciała przekazać swoje prośby odnośnie przygotowania jej ciała po śmierci?

Zdarza się, oczywiście. Czasem ludzie przychodzą za życia, mówią, że chcieliby aby to nasza firma ich pochowała, oglądają trumny i deklarują, w jakiej chcą być pochowani. Czasem przynoszą nawet pełną listę życzeń, informują o tym, co chcieliby aby przy nich wykonać.

Lubi Pani swoją pracę? Gdyby mogła Pani cofnąć się w czasie wybrałaby Pani inny zawód?
Lubię swoją pracę, bo myślę, że po prostu robię coś dobrego. Na pewno nie zmieniłabym jej na żadną inną. To bardzo miłe uczucie, kiedy już po pogrzebie przychodzi rodzina zmarłego i dziękuje za, to co zrobiliśmy, za to, że wszystko było tak, jak chcieli. To daje pewnego rodzaju satysfakcję.

POLECAMY: BEZPIECZEŃSTWO NA DRODZE WYPADKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pani Marlena pracuje w prosektorium w Kielcach: „Maleńkie buzie dzieci zostają pamięci na zawsze" (WIDEO) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki