Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panny młode na ostatniej prostej

Matylda Witkowska
Łodzianki zorganizowały pierwszy w Polsce Wieczór Przedpanieński
Łodzianki zorganizowały pierwszy w Polsce Wieczór Przedpanieński Paweł Łacheta
Przygotowania do ślubu mogą trwać nawet 2 - 3 lata. Aż tyle? Tak, jeśli buty sprowadza się z Buenos Aires, własnoręcznie czerpie papier na zaproszenia dla gości i sprawdza wystrój aż 30 sal weselnych.

Rozpoczynający się właśnie ciąg miesięcy ze szczęśliwym "r" to okres żniw dla firm z rynku ślubnego. A dla mówiących sakramentalne "tak" koniec ciężkiej harówki, finansowych wyrzeczeń i szaleństwa przygotowań.

Na początek - oczywiście sala weselna. To często od niej, a nie od terminu w urzędzie czy kościele zaczyna się przygotowania. 29-letnia Joanna Bartusik, zanim zdecydowała się na właściwą salę, obejrzała aż 30 różnych.

- Umawiałam się z narzeczonym w sobotę i objeżdżaliśmy cztery czy pięć sal za jednym zamachem - wspomina.

Cały wysiłek poszedł na marne, bo... w końcu wybrali salę numer 2.

- Ale zanim podjęliśmy decyzję, poszliśmy tam na sylwestra, by wypróbować jedzenie. Razem z nami jeszcze kilka par było na zabawie w celach testowych - opowiada Joanna.

Przygotowania do wesela Joanna zaczęła dość wcześnie, bo dwa lata temu. Przekonały ją koleżanki z rodzinnej Piły, które salę zamawiały... aż trzy lata wcześniej.

- Chodziliśmy ze sobą siedem miesięcy, potem były oświadczyny. I dwa lata przygotowań do ślubu. Jestem perfekcjonistką i chcę, by w ten dzień wszystko było idealne - mówi.

Jej koleżanka, 33-letnia Justyna Ziółkowska, od sześciu lat mieszka w Wielkiej Brytanii i jest zafascynowana tamtejszymi ślubami: stosunkowo skromnymi, ale pomysłowymi. Ślub jej angielskiej znajomej odbył się na starej stacji kolejowej, skąd wszyscy goście pojechali na przejażdżkę zabytkowym pociągiem.

- W pociągu podano gościom obiad, a potem wszyscy poszli na zabawę do klubu. Tam, jeśli ktoś miał ochotę na drinka, sam sobie musiał kupić - mówi Justyna. - Gdy powiedziałam, jak u nas będzie wyglądać wesele, byli mocno zdziwieni - dodaje.

Ona z narzeczonym zdecydowali się na klasyczny ślub i wesele w polskim stylu w sali koło Konstantynowa. Ceremonię ślubną też chcieli mieć w wyjątkowym wnętrzu.

- W Łodzi jest tyle pięknych zabytków, myślałam o pałacu Herbsta czy Biedermanna. Ale okazało się, że ślub musi być w urzędzie - narzeka Justyna.

Z przygotowaniami poradziła sobie w rok, na odległość. Sukienkę, po długich poszukiwaniach w salonach, udało się uszyć na zamówienie u łódzkiej krawcowej.

- Ale buty zamówiłam u szewca aż w Buenos Aires. Były dużo tańsze niż takie same w Warszawie - przyznaje. - Niestety, bardzo się stresowałam, że będą za małe. Dołożyłam po pół centymetra z każdej strony i wyszły takie duże, że musiałam zamawiać drugą parę.

Wybór sukni ślubnej bywa... niebezpieczny. Joanna Bartusik raz w salonie sukien ślubnych zemdlała.

- Przymierzałam suknię z bardzo długim i ciężkim trenem - opowiada panna młoda. - Sprzedawczyni podczepiła mi go do sukni, tren obciągnął gorset, zrobiło mi się słabo, zobaczyłam mroczki przed oczami i przewróciłam się - mówi.

W przygotowaniach do ślubu bardzo ważne są detale, np. zaproszenia czy modne ostatnio drobne upominki dla gości.

- Chciałam wiele rzeczy wykonać sama, ale dla 150 osób nie dałabym rady - przyznaje Justyna.

Za to Joanna, która pisze doktorat z fizyki w Polskiej Akademii Nauk, wiele rzeczy przygotowała własnoręcznie.

- Pracuję w laboratorium, cały czas obserwuję wyniki pomiarów, ręce mam wolne. Dlatego przez dwa tygodnie po osiem godzin dziennie mogłam zaplatać warkoczyki do zaproszeń. Rodzina była pod wrażeniem, bo nie znała mnie od tej strony - przyznaje.

Jednak czasem zamiłowanie do rękodzieła może sprawiać bliskim kłopoty.

- Wiedzieliśmy, że mamy przyjść w czerwcu na wesele znajomych, ale był już początek maja, a zaproszeń ciągle nie było. Myśleliśmy, że może się rozmyślili - opowiada Monika, łodzianka. - Na szczęście okazało się, że młoda para postanowiła własnoręcznie wykonać papier czerpany do zaproszeń i czerpanie trochę się przeciągnęło...

Ale, gdy się ma już zaproszenia, kolejnym wyzwaniem jest ich wręczenie. Bo to nieprawda, że tak jak w powiedzeniu na wesele prosi się w drzwiach na stojąco.

- Żeby rozdać zaproszenia, wzięliśmy urlop i postanowiliśmy odwiedzać rodzinę - opowiada Joanna. - Myśleliśmy, że pójdzie to raz-dwa, dało się odwiedzać tylko trzy rodziny dziennie. Pierwsze rodziny odwiedzaliśmy o 10, drugie o 15, trzecie o 20. Każda częstowała nas obiadem. Chcieli dobrze ugościć i poznać nowego członka rodziny - tłumaczy.
O przygotowaniach do ślubu sporo może też powiedzieć druga strona, czyli przedsiębiorcy związani z branżą ślubną.

- Moja mama jest znaną kucharką weselną. Kiedyś takie osoby zamawiało się z dużym wyprzedzeniem - relacjonuje Piotr Pająk, wodzirej z Łodzi. - Jedna para zaklepała termin dwa i pół roku wcześniej. Miesiąc przed ślubem przyszli ustalić szczegóły menu. Moja mama ma świetną pamięć wzrokową i coś jej się nie zgadzało. W końcu okazało się, że panna młoda jest ta sama, ale zmienił się narzeczony. Nie wiem, jak mu wytłumaczyła, że termin miała zaklepany zanim go poznała - opowiada wodzirej.

Wiedząc o kłopotach z salami, niektórzy próbują zrobić ten manewr świadomie.

- W przygotowaniach ślubnych wszystkich przebił mój kolega z liceum, któremu na studniówce tak spodobała się sala studniówkowa, że postanowił zaklepać ją z czteroletnim wyprzedzeniem i w tym czasie znaleźć sobie pannę młodą - opowiada Joanna. - Nie wiem, jak to się skończyło, ale znając jego, mógł to wprowadzić w życie - opowiada Joanna.

Ale czasem nawet najlepsze planowanie zawodzi. Kuzynka Joanny zaklepała salę z rocznym wyprzedzeniem. Miesiąc przed ślubem zadzwoniła, by uzgodnić szczegóły, jednak nikt nie odbierał telefonu. W końcu ojciec panny młodej zaczaił się pod lokalem i po wielu godzinach przydybał właścicielkę.

- Okazało się, że zbankrutowała i bała się powiedzieć o tym parom, które zamówiły salę - relacjonuje Joanna. - Cudem udało im się znaleźć salę na ten sam termin w sąsiedztwie.

Wodzirej Piotr Pająk najwcześniejszy termin miał zarezerwowany z 2,5-rocznym wyprzedzeniem. Ale zapewnia, że rezerwacje z kilkuletnim terminem już dzisiaj się nie zdarzają.

- Czas, w jakim przygotowuje się wesele, w ostatnich latach się skraca. Oferta firm z branży ślubnej jest coraz większa, na rynku panuje duża konkurencja, łatwiej coś znaleźć - wyjaśnia. - Dużą rolę odgrywa też internet, który pomaga rozeznać ofertę i złożyć zamówienie.

Za to najpóźniejsze zamówienie przyjmował... na trzy dni przed ślubem. - W czwartek dostałem zlecenie na niedzielę. Miałem wolny termin i poprowadziłem zabawę. Wyszła świetnie - zapewnia.

Takie śluby osoby z branży nazywają "kredytowymi".

- Młodzi chcą zamieszkać razem, skorzystać z programu Rodzina na Swoim. Ale żeby razem wziąć kredyt, muszą być małżeństwem. Więc w miesiąc biorą szybki ślub, najczęściej w piątek lub niedzielę - wylicza Pająk.

Jak nie oszaleć przy przygotowaniach i wybrać odpowiedni wariant dla siebie? Najlepiej znaleźć bratnie dusze, które też zajmują się przygotowaniami do ślubu. Można to zrobić np.na ślubnym forum internetowym. W ten sposób poznało się 10 łodzianek, które w kwietniu zorganizowały pierwszy w Łodzi Wieczór Przedpanieński.

- Nikt nie zrozumie panny młodej lepiej niż inna panna młoda - przyznaje Joanna Bartusik, organizatorka wieczoru. - Koleżankom po kilku godzinach w salonie z sukniami się nudzi, my możemy rozmawiać o tym bez końca.

Na Wieczorze Przedpanieńskim dziewczyny jeszcze raz testowały kwiatowe kompozycje, samochody i ślubny makijaż.

- Niektórzy mówią, że jesteśmy puste, bo tyle uwagi poświęcamy szczegółom wesela - przyznaje Justyna Ziółkowska. - Ale to nieprawda. Robimy to dla bliskich. Kiedyś myślałam, że wesele to po prostu impreza. Tymczasem znajomi bardzo się angażują w przygotowania, to zbliża.

Sezon ślubny w regionie łódzkim zakończy się we wrześniu lub w początkach października. A co będzie dalej?

- Po ślubie chyba będzie mi tego brakować - mówi Joanna. I przyznaje, że z forumowiczek, które brały ślub w 2012 roku, kilka już jest rozwiedzionych. Niektórzy jeszcze nie zdążyli spłacić zaciągniętego na wesele kredytu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki