Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papierski: Kupno PKS-ów przez MPK było wielkim ryzykiem

rozm. Agnieszka Magnuszewska
Zbigniew Papierski
Zbigniew Papierski Grzegorz Gałasiński
Rozmowa ze Zbigniewem papierskim, prezesem MPK w Łodzi.

Mija miesiąc od publikacji raportu NIK. Czy straty z powodu niegospodarności, oszacowanej przez inspektorów na kwotę 29 mln zł, nadwerężyły budżet MPK na tyle, że trzeba było brać większe dofinansowanie od miasta?
Na pewno osłabiło to budżet, zresztą zakładaliśmy rezerwy i uwzględnialiśmy to w bilansie w latach poprzednich. Dlatego tak bardzo nas to nie dotknęło w 2012 roku. Ale na pewno strata związana z tym, że dzisiaj wartość udziałów jest niemalże zerowa, a zobowiązania z tych trzech spółek przewyższają 15 mln zł, wpłynie na kondycję finansową MPK.Trzeba liczyć, że ponieśliśmy straty w granicach 27 - 28 mln , może minus parę milionów, które jesteśmy w stanie uzyskać w procesie likwidacyjnym czy upadłościowym PKS-ów.

Według Włodzimierza Tomaszewskiego, który jako wiceprezydent nadzorował zakup spółek z południa Polski, przejawem niegospodarności jest wyprzedaż majątku PKS-ów na kwotę 24 mln zł. Tym bardziej że pieniądze te ponoć zostały przez MPK "przejedzone".
Myślę, że pan Tomaszewski wtedy nie rozumiał i dalej nie rozumie, co się działo w tych spółkach. Szasta jakimiś liczbami, mylą mu się przychody z dochodami. Wartość informacji, jaką przekazuje pan Tomaszewski, pod względem ekonomicznym jest żadna. Dobrze byłoby, żeby skupił się na tym, na czym się zna. Uważam, że jak był wiceprezydentem odpowiedzialnym za spółki, nie dochowywał należytej staranności. Nie zainteresował się, w jakiej kondycji finansowej są trzy PKS-y, że ich kapitał własny jest ujemny i na czym polega koncepcja zakupu. Ta koncepcja była bardzo ryzykowna, obarczona bardzo dużym ryzykiem i jak widać, to ryzyko w postaci negatywnej się spełniło. W swoim raporcie NIK kładzie nacisk na kilka aspektów, między innymi na to, że organy spółki zostały poinformowane przez zarząd w sposób nienależyty. W memorandach, które były stworzone przed zakupem, wykazano słabe i mocne strony, ale w informacjach dla rady nadzorczej były pokazane tylko strony mocne.

A jakie były słabe?
Przytoczę kilka przykładów. MPK nie posiadało opracowanej, zatwierdzonej przez zgromadzenie wspólników, wieloletniej strategii działania. Również koncepcja utworzenia grupy kapitałowej MPK, prezentowana radzie nadzorczej, nigdy nie otrzymała formalnej akceptacji zgromadzenia wspólników. Tak naprawdę ci wspólnicy, czyli miasto, nie do końca wiedzieli o co w tym chodzi. Przecież jak MPK kupowało spółki, to ich zobowiązania przewyższały kapitał.

Kolejne słabe strony zakupu?
Przykładowe słabe strony zakupu PKS Myślenice to: malejące z roku na rok przychody ze sprzedaży, zagrożenie utratą płynności finansowej, ujemny kapitał własny, mała skuteczność w walce z konkurencją, niekorzystna lokalizacja stacji paliw, silne związki zawodowe i występujące konflikty społeczne.

Silne związki zawodowe to chyba nie jest minus?
Prezentuję to, co mamy w opracowaniu.

A przez kogo to opracowanie zostało przygotowane?
To firma zewnętrzna, która zastrzegła sobie, by nie ujawniać jej nazwy. Ale to znacząca firma w Polsce, jeżeli chodzi o opracowywanie analiz. W PKS Myślenice jeszcze był ciekawy inny przypadek. Wycena spółki, na podstawie której została ona zakupiona, obejmowała nieruchomości, które w momencie podpisania umowy kupna już nie istniały. Wcześniej spółka się ich pozbyła.

Jakie to nieruchomości?
Dwie działki w Myślenicach, które zostały wycenione wcześniej na 6,2 mln zł, a sprzedane za 3,5 mln zł. I jeszcze, żeby było ciekawiej, pieniądze z tej sprzedaży miały pójść nie na spłatę wcześniejszych zobowiązań, ale na rozwój spółki. Niestety, poszły na spłatę zobowiązań. Właściciel MPK, czyli miasto, zezwolił wówczas na zakup spółek istniejących na bardzo złym rynku, w bardzo złej sytuacji finansowej , od wielu lat przynoszących straty i szansa na uratowanie ich była niewielka. Wystarczyło, że ówczesny prezes powiedział "Ja to kupię i uratuję", nawet nie musiał przelewać tego na papier w jakiejś koncepcji. Według mnie, pan wiceprezydent Tomaszewski powinien wówczas powiedzieć: "Stop panowie. Napiszecie mi koncepcję, jaki macie pomysł, by z tego wyjść, jaka będzie po dwóch - trzech latach wartość tego majątku.Wtedy ja to kupię". A to było na zasadzie - kupimy i jakoś to będzie.

A jak było?
Sprzedawano nieruchomości PKS-ów, żeby uregulować ich stare zaległości i po to, żeby spółki utrzymać. A jak się skończyły nieruchomości i majątek spółek, do sprzedania bez kłopotów w prowadzeniu działalności gospodarczej, to potem ktoś wymyślił , że będzie się zadłużał w stosunku do MPK. Dzisiejszy dług to nie jest tylko to, że zapłaciliśmy za udziały. To ponad 15 mln zł za to, że MPK te spółki z południa kredytowało, wiedząc, że nie są w stanie spłacić tych zobowiązań.

A prawdą jest, że ostatni prezes trzech PKS-ów zarabiał 30 tys. zł, jak donosi pan Tomaszewski? To nie odchudziło budżetu spółek?
Ostatni prezes zarabiał w każdej spółce po 1,3 średniej w każdej spółce. Czyli jak to poskładamy, to jest 3,9 średniej. Mnożymy to razy trzy i daje to 10 tys. zł. Była to więc taka sama pensja, jaką otrzymywała pani Bednarska, wcześniejsza prezes w trzech spółkach.

Kiedy w czerwcu ubiegłego roku prokuratura umorzyła postępowanie o dopuszczenie się niegospodarności za czasów prezesa Wąsowicza, to dlaczego Pan od razu nie odwołał się od tej decyzji? Była to jedyna możliwość, by wystąpić o odszkodowanie od prezesa Wąsowicza i nie ponosić przy okazji kosztów sądowych.
Dlatego, że jak przeczytałem informacje zamieszczone w wyjaśnieniu prokuratury, to miałem duży problem. W tej informacji wszyscy rzeczoznawcy, którzy się tam wypowiadali, twierdzili "że nic się nie stało". Stąd wynajęcie w lipcu firmy, z naprawdę wielkiej czwórki na rynku, która przyniosła nam wiarygodny raport. Wykazał on, że cały proces zakupu tych spółek był obarczony bardzo dużym ryzykiem gospodarczym, opierał się na nierzetelnej analizie, a organy spółki nie były poinformowane o wszystkich aspektach zakupu PKS-ów. Nie znaleźliśmy nigdzie opracowania strategii funkcjonowania tych spółek po zakupie przez MPK, czyli co ma się stać, że po zakupie zdekapitalizowane spółki nagle staną się kurami znoszącymi złote jajka. Jedyne, co z nich zyskaliśmy, to 156 tys. zł, a ponieśliśmy straty w wysokości 15 mln zł na zobowiązaniach i 10-11 mln zł na udziałach.

A te 156 tys. zł?
To jedyna dywidenda z Myślenic, która była wynikiem dużej wyprzedaży majątku, właśnie na kwotę 156 tys. zł.

Dlatego w październiku ubiegłego roku zgłosił Pan sprawę do ABW?
Właśnie na początku października mieliśmy już ten raport firmy zewnętrznej. Jak go tylko dostaliśmy, od razu przekazaliśmy do ABW. Natomiast ABW przekazała sprawę prokuraturze.

Pan też w grudniu zgłosił sprawę do prokuratury?
To że ABW odstąpiła od dalszych działań i przekazała sprawę prokuraturze, skłoniło nas, by jeszcze raz złożyć doniesienie do prokuratury. Podkreślam, takie interesy, jak zakup spółek z południa, które były w złej sytuacji finansowej, robi się za własne pieniądze, za publiczne nie wolno.

A jaka jest obecnie sytuacja tych spółek?
Syndyk jest w PKS Żywiec, tam mamy opanowaną sytuację prawną. Czekamy, co będzie w wyniku likwidacji spółki przez syndyka. Jakie pieniądze jesteśmy w stanie odzyskać, bo tam jeszcze jest majątek .

W działkach?
W działkach i nieruchomościach. PKS Żywiec to jedyna spółka, która jeszcze posiada majątek. Jeżeli chodzi o PKS Nowy Targ, to czekamy na decyzję sądu o upadłości układowej, bo taki wniosek złożyliśmy w styczniu.W PKS Nowy Targ jest niewielki majątek, który pozwoli częściowo zaspokoić ewentualnie nasze zobowiązania. To jedna działka, której wartość szacowana jest na blisko 4 mln złotych.

A PKS Myślenice?
Nie ma żadnego majątku poza autobusami, ale to niewielka wartość. Mamy tam nadzorcę sądowego, który ma ocenić, czy w ogóle można rozpocząć proces upadłości. Sąd ogłasza upadłość wtedy, gdy są szanse na odzyskanie majątku.

Autobusy mają tak małą wartość?
Jakąś mają. Dlatego sąd bierze pod uwagę czy sprzedaż autobusów w ogóle wystarczy na proces likwidacji. Jednak w PKS Myślenice jest szansa na utworzenie spółki pracowniczej. Gmina jest zainteresowana dalszą działalnością spółki, bo ma podpisane umowy ze szkołami na przewozy.

Dlaczego MPK nie było przychylne, by utworzyć spółkę pracowniczą w PKS Żywiec?
Bo tam tak naprawdę inicjatywy co do spółki pracowniczej nie było. My złożyliśmy taką propozycję, ale wówczas pan Dariusz Goryl, dyrektor PKS Żywiec, bardzo się uaktywnił. Odkupując od nas udziały, PKS Żywiec chciał uruchomić działalność bardziej pod swoim kątem, nazywając to spółką pracowniczą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Papierski: Kupno PKS-ów przez MPK było wielkim ryzykiem - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki