Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Biedziak: Powodzie? Wszystko rozbija się o pieniądze...

Marcin Darda
Paweł Biedziak
Paweł Biedziak archiwum NIK
Z Pawłem Biedziakiem, rzecznikiem Najwyższej Izby Kontroli, rozmawia Marcin Darda.

W kraju alarmy powodziowe i ewakuacje, a NIK przedstawiła kompilację raportów z ostatnich lat, dotyczących profilaktyki powodziowej. Wynika z niej, że jest lepiej, ale wciąż słabo.
Zdecydowanie lepiej jest w dziedzinie reagowania na zagrożenie. Od 1997 r. zaczęły w Polsce powstawać nowoczesne stacje meteorologiczne, a także systemy precyzyjnego i szybkiego ostrzegania o zagrożeniach. Poza tym dziś ewakuacje organizowane są błyskawicznie. Dużo lepiej, bo już nie tylko ofiarnie, ale i sprawniej działa straż pożarna, także ochotnicza oraz policja. To wszystko, a także system organizowania i rozdzielania pomocy już po wystąpieniu zagrożenia, zbiera dziś lepsze oceny. Zazwyczaj pozytywne. NIK wskazuje też na nieprawidłowości.

Jakie są te najbardziej palące potrzeby?
To profilaktyka przeciwpowodziowa, szczególnie tam, gdzie trzeba wydać duże pieniądze. A trzeba wydać duże pieniądze, ponieważ jest wielka potrzeba konserwacji wałów. Żeby te wały konserwować, to najpierw trzeba wydać pieniądze na przegląd wałów. Przegląd nie polega na tym, że ktoś wyjdzie i zobaczy, jak wyglądają, bo potrzeba do tego geodetów, hydrologów, którzy wykonają ekspertyzy. A to wszystko kosztuje. Bez przeglądu nie wiadomo, gdzie naprawiać, a to i tak tylko cząstka problemu. Pilnych budów hydrologicznych było w zeszłym roku 50 w skali kraju. Rozpoczęto je, ale nie zakończono. Mniej pilnych jest jeszcze ponad 30, a to są wielokilometrowe budowle.

Ale same wały nas nie uchronią.
Tak, to jest XIX-wieczny sposób, ale nadal potrzebny, bo tak już miasta zbudowano. Nie ma polderów przeciwpowodziowych (naturalne lub sztuczne zbiorniki przeciwpowodziowe - przyp.red.), zatem wały będą jeszcze długo służyć, mimo że są sprzed wielu lat. Nowoczesne sposoby minimalizowania, bo w 100 proc. ochronić się przed powodzią nie da, co widać po bogatych krajach jak Austria czy Bawaria, są zbiorniki wodne, retencyjne i poldery. W tej kwestii jest jeszcze naprawdę wiele do zrobienia. W dorzeczu Odry zakończył się dopiero proces pozyskiwania gruntów. W dorzeczu Wisły prawie na ukończeniu jest podstawowy zbiornik, ale dziki charakter Wisły bardziej sprzyja projektowaniu polderów. Wisła mogłaby w naturalny sposób rozprowadzać nadmiar wody na terenach zalewowych zanim ten nadmiar dotrze do miast. Woda w rzece po prostu obniża wówczas poziom do bezpiecznego. Niestety, na tych terenach ludzie zaczęli budować domy, co nie dziwi, bo tu były tańsze działki. To będzie można uregulować po uchwaleniu planów zagospodarowania przestrzennego, a plany powstaną, gdy będą na nie pieniądze. Wszystko w tej profilaktyce przeciwpowodziowej krąży wokół pieniędzy, bo to drogie przedsięwzięcie, a zawsze w samorządach jest pokusa taka, że może powodzi nie będzie, zatem wydajmy te pieniądze na bardziej palące potrzeby, jak drogi, szpitale czy szkoły. Te decyzje, co świetnie rozumiemy, są decyzjami nie z nadmiaru, a niedostatku tych pieniędzy.

Samorządy być może nie tyle nie dają pieniędzy na tę profilaktykę, a po prostu ich nie mają.
Państwo pomaga, finansuje duże zbiorniki i poldery. Te samorządowe zadania to koszty związane zazwyczaj z ewentualnym przesiedleniem ludzi oraz planami zagospodarowania, które uniemożliwiłyby zabudowę na terenach zalewowych. To są relatywnie mniejsze pieniądze.

A teraz minister Michał Boni powiada, że trzeba się przygotować przed powodziami letnimi. Tylko co jeszcze można w tej kwestii zrobić?
Co zrobić przez ten miesiąc, który został do lipca? Niewiele już się da, ale z drugiej strony wiele prac trwa. Najpilniejsze remonty, przede wszystkim wałów, rozpoczęły się w zeszłym roku. Trzeba kontynuować budowy zbiorników wodnych i śmielej zabrać się za poldery. Większość ekspertów, których powoływaliśmy jako biegłych do naszych kontroli, wskazuje właśnie na poldery. Najbardziej odpowiadają charakterystyce polskich rzek, a gdyby powstały, nie będzie już przeżywania horrorów, czy rzeka przeleje wały, czy nie. Może nie "nigdy", bo jak pokazują przykłady bogatych państw, żywioł potrafi być silniejszy od najlepszych nawet rozwiązań hydrotechnicznych, ale będzie bezpieczniej. rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Paweł Biedziak: Powodzie? Wszystko rozbija się o pieniądze... - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki