Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Zalewski: na dwa fronty, do jednej bramki

Piotr Brzózka
Paweł Zalewski, eurodeputowany PO
Paweł Zalewski, eurodeputowany PO Wojciech Barczyński/Polskapresse
Bronisław Komorowski spotkał się na Ukrainie i z prezydentem Janukowyczem, i z politykami opozycji. Z Pawłem Zalewskim, eurodeputowanym PO, rozmawia Piotr Brzózka

Tylko niech Pan nie mówi, że prezydent Komorowski nie powinien przed finałowym meczem w Kijowie spotykać się z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem...

Nie, dlaczego miałbym tak mówić? Wiktor Janukowycz jest prezydentem Ukrainy, wybranym w niekwestionowanych wyborach, a więc ma pełną legitymację do tego, aby ten urząd sprawować. Po drugie, jest prezydentem kraju, który jest wielkim sąsiadem Polski, w którym Polska ma bardzo ważne interesy do załatwienia, gdzie jest mniejszość polska, gdzie jest nasze miejsce pamięci narodowej, gdzie jest zaangażowany polski biznes. I przede wszystkim jest krajem, z którym zorganizowaliśmy wspólnie fantastyczne mistrzostwa. Dlatego nie rozumiem, skąd w ogóle pytanie, czy polski prezydent powinien się spotkać z ukraińskim.

Słowa prezydenta Komorowskiego "Ukraino, naprzód, na Zachód" - to jakieś ważne, dziejowe wezwanie, czy takie tylko powiedzonko?

Po mistrzostwach Europy Ukraina jest innym krajem. Podobnie zresztą jak Polska. Ukraina przygotowała mistrzostwa, które się udały, są zewsząd chwalone. To uderza szczególnie w zestawieniu z niezwykle nierzetelnym programem BBC, gdzie Sol Campbell ostrzegał, że z Polski i Ukrainy można wrócić w trumnie. I kiedy kibice angielscy obnosili trumnę po ulicach Kijowa, drwiąc z Campbella, to pokazało, że Polska i Ukraina zdały bardzo ważny egzamin. Pokazały, że nasze państwa mają zdolności organizacyjne, by robić największe światowe imprezy. To bardzo silnie zbliżyło Ukrainę do Europy, pokazało, że Ukraina jest państwem europejskim.

W politycznym sensie - to było bardziej wezwanie do Janukowycza, aby zmienił kurs, czy może jakaś zachęta dla opozycji?

Stanowisko polskiego prezydenta jest stałe. Od dawna wzywa władze ukraińskie do reform, które są niezbędne do integracji z Unią Europejską. Od dawna wzywa także prezydenta Janukowycza do zmiany prawa, aby odpowiedzialność polityków - pamiętajmy o kontekście skazania Julii Tymoszenko - była taka, jak w innych krajach europejskich. Żeby odpowiadali przed trybunałem stanu, tak by uniknąć możliwości instrumentalnego wykorzystywania prawa. Wezwanie do europeizacji jest przedstawiane przez prezydenta Komorowskiego na wszystkich spotkaniach z Wiktorem Janukowyczem, a także z politykami opozycyjnymi. Bo przecież prezydent spotkał się też z opozycją.

No właśnie, to dobrze, że prezydent gra na dwie strony? Pamiętamy, że przed mistrzostwami politycy europejscy jednoznacznie opowiedzieli się po jednej z nich.

Ale prezydent Komorowski nie potrzebował żadnych wezwań Europy Zachodniej. Był pierwszym przywódcą państwa unijnego, który spotkał się z przywódcą opozycji ukraińskiej, już w zeszłym roku. To już tradycja spotykania się z obiema stronami. Kiedy prezydentem był Wiktor Juszczenko, a premierem Julia Tymoszenko, Bronisław Komorowski, jako marszałek Sejmu, spotykał się z liderem opozycji, którym wtedy był Wiktor Janukowycz.

A jak to widzą Ukraińcy? Konflikt jest tam silny, więc obłaskawianie drugiej strony przez nikogo pewnie nie jest mile widziane.

Ten konflikt jest zaostrzony poprzez kampanię przed jesiennymi wyborami, która już się toczy i to jest zrozumiałe. Ale prezydent Komorowski chce utrzymywać dobre kontakty z Ukraińcami, a nie jakąś opcją polityczną. Dlatego spotyka się ze wszystkimi ważnymi partnerami, współtworzącymi politykę ukraińską. Jego celem jest integracja Ukrainy z Europą i realizowanie polskich postulatów na Ukrainie, a nie obłaskawianie jakiejś frakcji. Mam nadzieję, że zbliżające się wybory odbędą się zgodnie ze standardami OBWE. I dla nas nie powinno być ważne, która frakcja wygra. Ważne jest, aby każda z tych frakcji przesuwała Ukrainę na Zachód.

Co by było, gdyby na stadionie w Kijowie prezydent Komorowski był zmuszony spędzić chwilę w towarzystwie przywódcy Białorusi Aleksandra Łukaszenki? Byłby skandal, jak komentują niektórzy?

Dlaczego skandal? Jak pan przychodzi na przyjęcie, organizowane przez pana znajomego, gdzie jest ktoś, kogo pan nie lubi, to przecież nie robi pan żadnej demonstracji, co najwyżej stara się pan nie okazywać serdeczności. Kulturalny człowiek nie robi skandalu. Na tym opiera się też protokół dyplomatyczny. Jeżeli jest jakiś prezydent, którego krytykujemy, to nie znaczy, że musimy wywołać skandal, nie podając mu ręki. Jedno jest pewne - prezydent Komorowski nie udawałby w razie czego żadnej serdeczności czy zażyłości. Rozumiem, że z punktu widzenia ludzkiego nie politycznego, dobrze się stało, że do bliższego kontaktu nie doszło. Ale z drugiej strony, nie przesadzajmy - Łukaszenko był też na inauguracji prezydenta Janukowycza, gdzie było przecież wielu gości z zagranicy. Protokół dyplomatyczny to przewiduje.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki