Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów gorszy od outsidera!

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Dariusz Śmigielski
Piłkarze PGE GKS Bełchatów przegrali na własnym stadionie z MKS Kluczbork, który do tej pory, nie licząc wycofanego z ligi Dolcana Ząbki, zajmował ostatnią pozycję w tabeli.

Nie ma wątpliwości, że zdecydowanymi faworytami byli bełchatowianie, chociaż wiosną wcale nie spisują się rewelacyjnie. Drużyna z Kluczborka wydawała się jednak znakomitym rywalem do wyraźnego zwycięstwa i ostatecznego przybicia gwoździa w tabliczce z napisem „bezpieczny środek tabeli”. Gwóźdź jednak złamał się na defensywie kluczborskiego zespołu, a porażka, już jedenasta w tym sezonie, zepchnęła bełchatowian w pobliże strefy spadkowej.

Niestety, coraz poważniej zaczyna doskwierać polityka zastosowana przez poprzedniego prezesa Krzysztofa Nowickiego, który postanowił oszczędzać na wszystkim. Do tak absurdalnych pomysłów, jak zakaz kupowania kawy i herbaty dla pracowników doszły niestety i te mniej śmieszne, ale bardziej istotne, czyli budowa zespołu z zawodników tanich i... najtańszych. Na prowadzenie drużyny zgodził się Rafał Ulatowski, który bardzo długo czekał na jakąkolwiek ofertę, więc ją przyjął nie patrząc na możliwości zawodników. I choć chyba wyciska z tych zawodników „maksa”, to naprawdę może być nerwowo.

W pierwszej połowie bełchatowianie kilka razy zagrozili bramce MKS, ale strzały Seweryna Michalskiego, Łukasza Wrońskiego i Petera Zapalaca pewnie obronił Oskar Pogorzelec. Pierwsze ostrzeżenie bełchatowianie dostali w 20. minucie, gdy Maciej Krakowiak musiał interweniować w sytuacji sam na sam z ex-widzewiakiem Maciejem Kowalczykiem, ale wtedy jeszcze PGE GKS gola nie stracił. Stało się to dopiero dwadzieścia minut później, gdy Krakowiaka dokładnym uderzeniem pokonał były piłkarz ŁKS Piotr Madejski.

W przerwie Ulatowski Agwana Papikjana zastąpił napastnikiem Szymonem Stanisławskim, ale nowy piłkarz nie zdążył jeszcze dotknąć piłki, gdy goście podwyższyli na 2:0, gdy naprawdę dobrym strzałem popisał się Michał Szewczyk. 0:2 z outsiderem na własnym stadionie – taki był wynik po niespełna pięćdziesięciu minutach gry.

I, co gorsza, przez pozostałe ponad czterdzieści tak naprawdę nie dał cienia powodów do optymizmu. Szarpać próbował Cezary Demianiuk, ale to napastnik, który w tym sezonie ledwie raz zdobył gola, więc trudno było oczekiwać, że akurat w sobotę też mu się to uda. Chociaż w spotkaniu z MKS był blisko, bo nawet wbił piłkę do bramki, tyle, że ze spalonego.

PGE GKS Bełchatów – MKS Kluczbork 0:2 (0:1)
Gole
: 0:1 Piotr Madejski (40), 0:2 Michał Szewczyk (47)
PGE GKS: Krakowiak – Klemenz, Cverna, Michalski (77, Flaszka), Kuban – Papikjan (46, Stanisławski), Rachwał, Zapalac, Zgarda, Wroński (77, Ploj) – Demianiuk.
MKS: Pogorzelec – Orłowicz, Uszalewski, Ganowicz, Gierak – Szewczyk, Kasperkiewicz, Nowacki, Deja (85, Brodziński), Madejski (80, Kuczak) – Kowalczyk (83, Giel). Trener: Mirosław Dymek.
Żółte kartki: Szewczyk, Deja, Uszalewski, Ganowicz (MKS)
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom)
Widzów 1400

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki