Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów krok od spadku. Przeklęta ostatnia minuta

Paweł Hochstim
Dariusz Śmigielski
Po raz czwarty w tym sezonie piłkarze PGE GKS Bełchatów stracili punkty w ostatnich minutach meczu. Po porażkach z Wisłą Kraków i Zagłębiem Lubin oraz remisie w Gdańsku z Lechią, przez gola w ostatnich sekundach stracili też zwycięstwo z Jagiellonią.

W niedzielę bełchatowski zespół o godz. 16 zagra w Gliwicach z Piastem. Drużyna gospodarzy ma już pewny udział w eliminacjach Ligi Europejskiej, ale walczy jeszcze o brązowy medal w ekstraklasie. I z pewnością nie ułatwi bełchatowianom zadania.

Gdyby dwa ostatnie mecze PGE GKS trwały po kilka minut krócej, drużyna trenera Kamila Kieresia byłaby pewna utrzymania w ekstraklasie. W Gdańsku dwa punkty w ostatniej chwili bełchatowianom zabrał Grzegorz Rasiak, a w czwartkowy wieczór w Bełchatowie remis Jagiellonii uratował Euzebiusz Smolarek. - Jest we mnie i w zawodnikach potężna złość. Sami możemy mieć do siebie pretensje, że nie wygraliśmy tego meczu - wściekał się trener Kiereś.

A jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej mógł czuć się bohaterem, bo w przerwie wymyślił, by w ataku zagrał defensywny pomocnik Szymon Sawala, a ten chwilę później odwdzięczył mu się golem. Bełchatowianie prowadzili 1:0, aż w ostatniej akcji popełnili kilka błędów, które skończyły się golem dla białostoczan.

- Musimy teraz patrzeć na wyniki innych zespołów. Na pewno to jest moment, w którym braknie wiary, że jeszcze można odwrócić los. W styczniu byłem sam w tej trudnej sytuacji i wierzyłem w swoją pracę. Tak samo, jak widziałem, że po meczu ze Śląskiem ludzie zaczynają wierzyć, ale po porażkach z Ruchem i Koroną znów byłem sam. Teraz pewnie znowu zostaniemy sami w szatni - mówi Kiereś.

Ale na pytanie, czy wierzy w to, że Widzew nie przegra z Podbeskidziem Bielsko-Biała odpowiada: - Nie chcę opowiadać bajek, szanse na utrzymanie są iluzoryczne. Póki piłka w grze - trzeba wierzyć.

Bełchatowianie nieprawdopodobnie ambitnie gonili ligową stawkę po fatalnej rundzie jesiennej. Gdyby wtedy zdobyli kilka punktów więcej, pewnie o spadku nawet nie musieliby myśleć. Niestety, na dziś wiele wskazuje, że właśnie tych kilku punktów zabraknie. Okrutne.

Wyjaśnijmy - by PGE GKS utrzymał się w ekstraklasie, musi zdobyć przynajmniej punkt więcej, niż Podbeskidzie. Czyli zremisować w Gliwicach - jeśli Widzew wygra lub zwyciężyć - jeśli w Łodzi padnie remis.

Dodatkowego smaczku rywalizacji bełchatowian z bielszczanami dodaje fakt, że sześć lat temu do ostatniej kolejki GKS rywalizował o mistrzostwo Polski z prowadzonym przez Czesława Michniewicza Zagłębiem Lubin. Wówczas, w kontrowersyjnych okolicznościach, lubinianie pokonali w Warszawie Legię i sięgnęli po mistrzostwo Polski. Dzisiaj sytuacja się powtarza - znów ostatnia kolejka, znów Czesław Michniewicz i znów punkt przewagi. I znów obie drużyny grają na wyjazdach, z tym, że teraz Michniewicz ma teoretycznie łatwiejszego przeciwnika - w tabeli wiosny Podbeskidzie wyprzedza Widzew aż o jedenaście punktów. A Piast w tym roku zdobył dwa punkty więcej od bełchatowian.

Kiereś musi podnieść zespół z kolan. W czwartek zadanie miał bardzo trudne, bo przecież mecz z Jagiellonią rozpoczął się prawie godzinę później. Gdy piłkarze siedzieli w szatni, ktoś dowiedział się, że Podbeskidzie prowadzi z Pogonią 2:0. - Pilnowałem, żeby wiadomości nie przedostały się do drużyny. Niestety, nie udało się - dodaje Kiereś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: PGE GKS Bełchatów krok od spadku. Przeklęta ostatnia minuta - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki