Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów spada z ekstraklasy [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Piast Gliwice - PGE GKS Bełchatów 2:3
Piast Gliwice - PGE GKS Bełchatów 2:3 Mikołaj Suchan
Kilkudziesięciu sekund w przedostatniej kolejce - tyle zabrakło piłkarzom PGE GKS Bełchatów do utrzymania w ekstraklasie. Gdyby w czwartek nie stracili gola w ostatniej minucie meczu z Jagiellonią Białystok, całe miasto świętowałoby utrzymanie zespołu trenera Kamila Kieresia wśród najlepszych polskich drużyn.

W niedziele w Gliwicach zespół PGE GKS pokazał, że zasłużył na utrzymanie. Gdyby nie przypadek, ten nieszczęsny gol Euzebiusza Smolarka z czwartkowego wieczoru, bełchatowianie dokonaliby rzeczy nieprawdopodobnej - utrzymaliby się mimo tego, że po rundzie jesiennej mieli tylko sześć punktów.

Bełchatowianie w ostatniej kolejce mieli rywala chyba najtrudniejszego z trudnych, czyli walczącego o trzecie miejsce Piasta Gliwice, w dodatku na wyjeździe. Trener Kiereś i jego zawodnicy zdali egzamin - wygrali mecz, ba, rzucili Piasta na kolana, i liczyli na to, że Widzew przynajmniej zremisuje z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Niestety, nie doczekali się pomocy zespołu z Łodzi.

Piast przeważał tylko na początku i to przez kilka minut. Najgroźniejszą okazję do zdobycia gola dla gospodarzy miał Tomasz Podgórski, ale trafił w poprzeczkę. I... to by było na tyle - później na boisku był już tylko jeden zespół i to ten, który najbliższe dwanaście miesięcy spędzi wśród drużyn z pierwszej ligi. Szkoda, bo bełchatowscy piłkarze wiosną pokazali, że ekstraklasa to są dla nich zbyt wysokie progi.

Dziś można gdybać, czy czasem PGE GKS nie utrzymałby się w ekstraklasie, gdyby szefom klubu nie brakło cierpliwości i nie zwolnili po kilku porażkach trenera Kieresia. Wtedy bełchatowianie nie zdobywali punktów, ale dobrze grali w piłkę. Później wyniki mieli podobne, ale już po słabszej grze...

W niedzielę Kiereś znów pokazał, że jak mało kto potrafi wybrać piłkarzy do gry. W pierwszym składzie znalazł się Michał Mak, który był absolutnie bohaterem meczu. A akcja z jego bratem Mateuszem z 32. minuty była wręcz wyśmienita. Obaj rozklepali obronę Piasta, po czym Michał wyszedł sam na sam z Dariuszem Trelą i pewnym strzałem dał bełchatowianom pro- wadzenie.

Jeszcze w przerwie gliwiczanie mogli wierzyć w szczęśliwy dla nich koniec, ale w miarę szybko piłkarze PGE GKS zabili ich marzenia. Dwanaście minut po przerwie Kamil Wacławczyk dośrodkował z rzutu wolnego , a w polu karnym najwięcej zimnej krwi zachował Seweryn Michalski, który sprawił, że bełchatowianie prowadzili już 2:0. To był nokaut dla Piasta, tym bardziej, że chwilę później Matej Izvolt popełnił chamski faul i sędzia wyrzucił go z boiska.

Bełchatowscy piłkarze wiedzieli, że Podbeskidzie prowadzi w Łodzi, ale nie zmieniało to ich gry. A może nawet wręcz przeciwnie, bo gracze Kieresia wyglądali na podwójnie zmotywowanych. Jakby za wszelką cenę chcieli pokazać, że to utrzymanie im się należało.

W 66. minucie bełchatowianie prowadzili już 3:0, a autorami bramkowej akcji znów byli bracia Makowie. I znów dobrze podawał Mateusz, a świetnie strzelał Michał. Trela po raz kolejny był bez szans.

Im bliżej było końca meczu, tym bardziej było widać zmęczenie bełchatowskiej drużyny. Gliwiczanie, choć grali w osłabieniu, zdołali to dwukrotnie wykorzystać. Najpierw przepięknym strzałem popisał się Pavol Cicman, a w końcówce karnego na gola zamienił Ruben Jurado. Do remisu Piastowi doprowadzić się już nie udało, choć bełchatowianie rzeczywiście słaniali się na nogach. Widać, że wiosenna walka o utrzymanie - w tabeli rundy wiosennej zajęli przecież czwarte miejsce - kosztowała ich bardzo wiele. A jeszcze większy jest żal, że tak mało zabrakło, by ligę uratować.

W najbliższych tygodniach wyjaśni się przyszłość bełchatowskiej drużyny. Po rundzie wiosennej widać jednak, że jeśli uda się utrzymać większość zawodników, to można powalczyć o to, by za dwanaście miesięcy cieszyć się z powrotu do ekstraklasy. Kluczowe w tej sytuacji jest finansowanie - jeśli Polska Grupa Energetyczna zdecyduje się na przedłużenie umowy sponsorskiej, nawet na dotychczasowych, niezbyt wygórowanych warunkach, to jest szansa, że najbliższy sezon będzie bardzo udany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki