Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piast Gliwice - Widzew Łódź 3:0 [ZDJĘCIA+FILM]

Paweł Hochstim
Piłkarze Widzewa znów nie wrócili z meczu wyjazdowego ze zwycięstwem. Łodzianie przegrali w Gliwicach z Piastem 0:3 i zanotowali piętnasty mecz wyjazdowy bez wygranej.

Ostatni raz na wyjeździe Widzew wygrał właśnie w Gliwicach, ale było to już jedenaście miesięcy temu. Łodzianie wierzyli, że historia lubi się powtarzać, a ta wiara nie była wcale bezpodstawna, bo Piast to nie jest wielki zespół. A po siedmiu kolejkach miał dokładnie tyle samo punktów, co Widzew.

Na stadionie w Gliwicach, choć dokładniej byłoby powiedzieć, że na ławce rezerwowych gości, było wczorajszego wieczoru bardzo nerwowo. Trener Radosław Mroczkowski wściekał się na swoich piłkarzy, którzy - nie ma co ukrywać - w pierwszej połowie sami prosili się o porażkę. Można powiedzieć, że sukces osiągnęli.

Gole, które zdobył Piast padły po fatalnych błędach widzewiaków - najpierw w 19. minucie Perez sfaulował Rubena Jurado, po czym nie upilnował w polu karnym Csaby Horvatha, który głową na gola zamienił dośrodkowanie Tomasza Podgórskiego. Sześć minut później piłkę stracił Marcin Kaczmarek, Kevin Lafrance dał się w dziecinny sposób ograć Kamilowi Wilczkowi, a Maciej Mielcarz nie był już w stanie zatrzymać piłki po dokładnym strzale Jurado. Nie minęło pół godziny, a Widzew przegrywał 0:2.

Mroczkowski, wściekły na jeden z błędów Marcina Kaczmarka, już w 30. minucie zdjął go z boiska. W miejsce Kaczmarka ma murawie pojawił się Alex Bruno, a trener Mroczkowski pewnie nie zdawał sobie sprawy, że właśnie... ustanowił klubowy rekord. Na boisku w barwach Widzewa przez kwadrans było dziewięciu obcokrajowców. Sytuacja zmieniła się w przerwie, bo wtedy Krystian Nowak zastąpił fatalnie grającego Jonathana Pereza.

A przecież mecz mógł się ułożyć zupełnie inaczej, gdyby Eduards Visnjakovs wykorzystał doskonałe podanie Veljko Batrovicia w 6. minucie meczu. Łotysz znalazł się sam na sam z Dariuszem Trelą, ale ten nie dał się pokonać. Visnjakovs, strzelający gola za golem na początku sezonu najwyraźniej się zaciął, bo ostatni raz do bramki trafił trzy kolejki temu.

O ile kibice Widzewa jeszcze w przerwie mieli nadzieję, że coś się zmieni - np. Wiśnia przypomni sobie, jak zdobywa się gole i strzeli bramkę kontaktową - to szybko pozbyli się złudzeń.

Kolejny błąd widzewskiej defensywy sprawił, że w 53. minucie Wilczek wyszedł sam na sam z Mielcarzem, a ten, wybiegając z bramki, sfaulował go przed polem karnym. Arbiter Jarosław Rynkiewicz wyrzucił widzewskiego bramkarza z boiska. A Maciej Krakowiak, który wszedł do bramki, zanim dotknął piłkę, to było już 3:0. W 58, minucie po raz kolejny Horvath głową posłał piłkę do siatki, znów wykorzystując świetne dośrodkowanie Podgórskiego.

Radosław Mroczkowski: Masa nieodpowiedzialności, dramatyczny wynik. Zespół się poddał

Piłkarze Piasta: W szatni brakowało atmosfery. To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki