Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć lat na Bramę to stanowczo za dużo

Marcin Bereszczyński
Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości
Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości Archiwum
Z Tomaszem Błeszyńskim, doradcą rynku nieruchomości, rozmawia Marcin Bereszczyński.

Kilka chwil po zakończeniu licytacji działki pod Bramę Miasta napisał Pan na Facebooku: "Szału nie było... Przeciętna transakcja na przeciętnym rynku nieruchomości... Po jednej ofercie na taką "cud działkę" nie widać potwierdzenia takiej niby to atrakcyjności łódzkiego rynku... Szaro... Smutno i biednie wokół... Nie zmieniam zdania po jednej transakcji o łódzkim rynku inwestycyjnym... Moje analizy wskazują, że słońca na razie długo nie zobaczymy... Żałuję bardzo, bo to moje ukochane rodzinne miasto". Dlaczego tak krytycznie potraktował Pan tę transakcję?
Zacznijmy od tego, że miasto dużo chciało, a mało wzięło. Miało być tylu chętnych już za pierwszym podejściem, gdy działkę wystawiono za 40 mln zł. To było czyste wariactwo. Dużo się o tym mówiło, były wyjazdy na targi w Cannes, zainteresowanie inwestorów, koncepcja Daniela Libeskinda, sztandarowy projekt dla Nowego Centrum Łodzi, aż w końcu za drugim podejściem sprzedano działkę Skanskiej. W dodatku zastanawiam się, czy to nie była transakcja proszona.

Proszona?
Z takim zjawiskiem mamy do czynienia drugi raz. Transakcja dotycząca działki przy Ogrodowej w pobliżu Pałacu Poznańskiego też jest dziwna. Też jeżdżono z nią na targi, przez dwa lata wystawiano w trzech przetargach, a sprzedano ją za połowę wartości, a może nawet mniej. Tak samo jak w przypadku działki pod Bramę Miasta, inwestor ma aż pięć lat na realizację. W innych miastach nie daje się takich preferencyjnych warunków. Pięć lat to piekielnie długo. To niepokojące, bo w tym czasie może zmienić się koniunktura na rynku. Nie wiadomo, czy za pięć lat Skanska będzie jeszcze właścicielem tej działki. Miasto powinno dążyć do tego, aby jak najszybciej zakończyć inwestycje. W Łodzi są takie procedury, że na pozwolenie na budowę trzeba czekać rok. Budowa może trwać kolejny rok, może półtora. A przecież wielkie biurowce mogą powstać nawet w dziewięć miesięcy, jak choćby Forum76 przy Piłsudskiego. Gdy dodamy jeszcze rok na komercjalizację pomieszczeń biurowych, to wychodzi nam okres trzech lat. A miasto daje pięć lat. Tego nie potrafię zrozumieć.

Czy Łódź jest tak mało atrakcyjna dla inwestorów, że do licytacji przystąpiła tylko jedna firma?
Rzeczywiście, był jeden oferent, który kupił działkę za pół ceny. Z buńczucznych planów miasta wyszły nici. A jeszcze niedawno wiceprezydent Marek Cieślak mówił, że po tę działkę ustawiają się kolejki. A tymczasem potwierdziło się to, co mówiłem od wielu lat, że Łódź na mapie inwestycyjnej jest słaba. Nie jest miastem atrakcyjnym dla inwestorów. Nikt nie potrafi ich przyciągnąć. Gdyby to rzeczywiście była działka luksusowa, to by się o nią zabijali. Kiedyś tak było, że do przetargów na miejskie nieruchomości przystępowało 20 oferentów i bili się o działki. Rozmawiałem z wiceprezydentem Ireneuszem Jabłońskim, który powiedział mi, że rynek zweryfikuje rzeczywistą wartość działki pod Bramę Miasta. A wyszło na to, że Łódź znów wyprzedaje srebra rodowe. Cieszę się, że tę działkę sprzedano, bo bez Bramy Miasta byłaby wielka wyrwa w architekturze. Ona ma otwierać Nowe Centrum Łodzi. Martwi mnie, że sprzedaż odbywała się w bólach, że brakuje koncepcji zagospodarowania pozostałego terenu NCŁ, że brakuje klientów na pozostałe działki.

Kwota 28,5 mln zł jest zbyt niska?
To taniocha. Za takie pieniądze kupi się marną działkę w Warszawie. Atrakcyjne działki są o wiele droższe. W stolicy panuje przekonanie, że Łódź nie jest atrakcyjna dla inwestorów. Przy ulicy Tuwima, przy samym NCŁ, mam działkę do sprzedania. Oglądali ją deweloperzy, ale nikt nie chciał jej wziąć, bo nie wierzyli w rentowność NCŁ.
Sprzedaż działki pod Bramę Miasta miała być sygnałem dla inwestorów, że warto inwestować w NCŁ.
Jeśli ta transakcja wysłała jakiś sygnał dla rynku, to tylko taki, że w Łodzi można tanio kupić działki. NCŁ miała jawić się jako wyspa szczęśliwości, ale jeśli ten projekt wystrzeli, to zniszczy Piotrkowską. Sprzedajemy tereny w nowym centrum, a co ze starym? Analizy Krakowa, Warszawy czy Katowic wykazują, że gdzie powstanie zabudowa komercyjna przy dworcu, tam kończy się ruch w kierunku centrum miasta. Osoby dojeżdżające spoza miasta docierają do węzła przesiadkowego, tam robią zakupy, więc nie biegają już po mieście. Pytam znajomych z Krakowa, kiedy ostatni raz byli na rynku. Odpowiadają, że rok lub pół roku temu. Bo i po co? Przyjadą pociągiem, pójdą do biura, a zakupy zrobią w galerii przy dworcu. W Warszawie Złote Tarasy zabiły ruch na Marszałkowskiej i Nowym Świecie.

W Bramie Miasta ma pracować 3,5 tysiąca osób. To realne?
To liczba marketingowa. Nie faktyczna, tylko przewidywalna. I to dla całego obszaru stu hektarów NCŁ. Łódź nie będzie centrum biurowym, bo inne miasta już nam uciekły. Trzeba skończyć z marketingowymi bajkami i zrobić strategię dla inwestorów. Zwłaszcza dla łódzkich, bo inne miasta dają im ulgi, a Łódź chwali się obcym inwestorem. Podsumowując, najpierw strategia dla inwestorów i koniec chaosu urbanizacyjnego, komunikacyjnego i urzędniczego, a potem może coś drgnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki