1/8
Pielęgniarka ze szpitala im. Jonschera w Łodzi była na...
fot. Archiwum prywatne

Pielęgniarka ze szpitala im. Jonschera w Łodzi była na nocnym dyżurze. W tym czasie spalił się jej dom i cały dobytek. Łodzianie zbierają pieniądze, by jej pomóc odbudować życie.

CZYTAJ DALEJ>>>
.

2/8
Pani Anna Dąbrowska, pielęgniarka z Łodzi, kilka tygodni...
fot. Archiwum prywatne

Pani Anna Dąbrowska, pielęgniarka z Łodzi, kilka tygodni przed świętami została bez dachu nad głową. Łódzcy medycy i inni życzliwi mieszkańcy chcą jej pomóc odbudować życie na nowo.

Pani Anna pracuje w prywatnej przychodni i w miejskim szpitalu im. Jonschera. W sobotę, 13 listopada, miała pracować w szpitalu na nocną zmianę, w poradni świadczącej nocną pomoc medyczną. Z domku jednorodzinnego na łódzkich Chojnach wyszła około godz. 18. Pół godziny przed północą zadzwoniła do niej sąsiadka. - Wracaj, dom ci się pali – rzuciła przez telefon. Pani Anna wsiadła w taksówkę i przyjechała do domu. Gdy przyjechała, budynek stał już w ogniu.

- W pierwszej chwili nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że takie rzeczy się nie zdarzają – mówi łodzianka.

CZYTAJ DALEJ>>>
.

3/8
W domu na szczęście nikogo nie było. Córka kilka tygodni...
fot. Archiwum prywatne

W domu na szczęście nikogo nie było. Córka kilka tygodni wcześniej wyjechała za granicę, mąż , emerytowany pracownik schroniska dla bezdomnych, pojechał do niej, by pomóc przy wnukach. Wrócił do domu dopiero, gdy usłyszał o pożarze. Pani Anna nie wiem, co by było, gdyby tej nocy domownicy spali w domu. - Pożar wybuchł na poddaszu, gdzie wszyscy spaliśmy. Nawet nie chcę myśleć, co by się mogło stać – mówi pani Anna.

Pożar wyrządził wiele szkód: uszkodził sprzęty, cześć ścian, a pod wpływem ognia i lanej wody zawaliła się też część dachu. - Zostałam tylko w tym, co miałam na sobie w pracy – mówi pielęgniarka. - Meble, pościel, ubrania zniszczyły się lub przesiąkły spalenizną. Z rzeczy będzie można wykorzystać tylko szkło – wylicza.


CZYTAJ DALEJ>>>
.

4/8
Pierwsze dni po pożarze małżeństwo spędziło u krewnych....
fot. Archiwum prywatne

Pierwsze dni po pożarze małżeństwo spędziło u krewnych. Córka przywiozła najpotrzebniejsze rzeczy osobiste. Tuż po pożarze pomógł też personel szpitala im. Jonschera i przychodni w której pracuje pani Anna.

Teraz małżeństwo mieszka w wynajętym mieszkaniu. Ich dom nie nadaje się do zamieszkania, nie wiadomo jeszcze, czy da się go odbudować, czy też konieczna będzie rozbiórka.

Dom na Chojnach kupiony został dziewięć lat temu na kredyt, małżeństwo miało go spłacać jeszcze przez pięć lat. Kredyt był ubezpieczony, ale pani Anna nie wie jeszcze, ile wypłaci ubezpieczyciel.

CZYTAJ DALEJ>>>
.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Co tu się działo! Szaleństwo kibiców w Sieradzu. Warta - GKS Bełchatów 2:1! ZDJĘCIA

Co tu się działo! Szaleństwo kibiców w Sieradzu. Warta - GKS Bełchatów 2:1! ZDJĘCIA

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Zobacz również

Ojciec Włodzimierz z Irkucka na Syberii o katolikach, nie tylko Polakach ZDJĘCIA

Ojciec Włodzimierz z Irkucka na Syberii o katolikach, nie tylko Polakach ZDJĘCIA

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie