Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymki z archidiecezji łódzkiej na Jasnej Górze. Jak ich witano?

Anna Gronczewska
Na jasnogórskim wzgórzu od południa gromadzili się mieszkańcy regionu łódzkiego. Czekali, by powitać pielgrzymów, którzy po kilku dniach wędrówki dotarli do Częstochowy. Z Łodzi, Bełchatowa, Szczercowa. Zgierza czy Głowna. 26 sierpnia wezmą w jasnogórskich uroczystościach Matki Boskiej Częstochowskiej.

Pielgrzymkowe wspomnienia

Pani Urszula przyjechała z Łasku – Kolumny. Sama 25 razy chodziła pieszo do Częstochowy. Najpierw z Pabianic, a potem z Łasku.

- Zdrowie już nie pozwala chodzić, więc chociaż przywitam pielgrzymów w Częstochowie – mówi blisko 80-letnia pani Urszula. - Mnie już tylko zostały wspomnienia z pielgrzymek…

Pani Urszula najlepiej wspomina swoją pierwszą pielgrzymkę. Było cudowanie. Wokół wspaniali ludzie, wielu starszych, ale i młodzież. Każdy sobie pomagał.

- Pierwszy raz szło mi się znakomicie, ale na drugi rok już tak nie było – wspomina mieszkanka Łasku. - Ledwo doszłam na Jasną Górę...Wiadomo, że nie było takich butów jak teraz. Szło się w klapkach, lichych sandałkach. Mimo bólu obiecałam sobie, że dojdę, choćbym miała się doczołgać. Przyrzekłam też sobie, że będę chodzić na pielgrzymkę przez pięć lat z rzędu. I słowa dotrzymałam!

Potem pani Ula chodziła z Łaskiem. Zapamiętała pierwszą swoją pielgrzymkę z tego miasta. Nie są to dobre wspomnienia.

Nie mogłam nigdzie znaleźć noclegu – wyjaśnia. - Pierwszy raz się z tym spotkałam. Gdy szłam z Pabianicami to miała stałe miejsca do noclegu, zaprzyjaźnionych gospodarzy. A w tej łaskiej pielgrzymce nie mogłam znaleźć noclegu, choć miejsca były. Pielgrzymi wychodzili i radzili, bym szukała gdzie indziej. Byłam zrozpaczona, prosiłam, by choć znaleźli mi choć miejsce pod stołem. Ale skończyło się dobrze.. Nocowałam u matki proboszcza, miałam swój pokój.

Elżbieta trzyma w ręku pęk kwiatów. Gladiole rozda pielgrzymom. Z bełchatowską pielgrzymką idą jej znajomi.

- Też miałam iść, ale zagapiłam się i nie zapisałam się – tłumaczy się mieszkanka Bełchatowa. - Sama byłam na pielgrzymce trzy razy. Pamiętam jeszcze jak bagaże wiozły wozy konne. A z jednej bełchatowskiej parafii szło po 250 osób. Teraz cała bełchatowska pielgrzymka ma 350 osób. Kiedy pierwszy raz pielgrzymowałam to na całych stopach miałam pęcherze. Zeszła mi cała skóra...

Razem z wnuczką

Pan Zbyszek właśnie wszedł na Jasną Górę. Pielgrzymował z Grocholicami. Cieszy się, że mógł uścisnąć dłoń arcybiskupowi Grzegorzowi Rysiowi. Metropolita łódzki witał wszystkich pielgrzymów z archidiecezji łódzkiej, którzy wchodzili na Jasną Górę. Wcześniej sam szedł z nimi pieszo z Łodzi.

Cudowny człowiek! - nie może się nachwalić arcybiskupa Rysia pan Zbyszek. - Ja pielgrzymuje już 26 raz. Najlepiej było w latach osiemdziesiątych. Człowiek idąc na pielgrzymkę miał poczucie wolności. Z Grocholic pielgrzymowało z 500 osób, a teraz 120...Wiele rzeczy zmieniła pandemia. Ludzie odzwyczaili się od pielgrzymek, kościoła. Ale ciesze się, że na pielgrzymki chodzi moja wnuczka. Ma 11 lat i pielgrzymuje już 8 raz!

Podróż poślubna

Rafał i Ania wchodzili na Jasną Górę na czele bełchatowskiej pielgrzymki. Anię wyróżniała biała suknia, Rafała elegancki garnitur. 11 dni wcześniej zostali małżeństwem.

- Nie poznaliśmy się na pielgrzymce – tłumaczy Rafał. - Ale dzięki kościołowi. Razem działaliśmy w bełchatowskiej parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła. Chodziliśmy na pielgrzymki. Wiedzieliśmy, że po ślubie też pójdziemy. Pielgrzymka zawsze miała pierwszeństwo przed innymi planami. Tak i było teraz!

Powiew wolności

Kazimierz i Jurek cieszą się, że znów szczęśliwie dotarli na Jasną Górę. Od lat wędrują razem z bełchatowską pielgrzymką. Jurek zdejmuje but i pokazuje stopę pełną pęcherzy.

Nawet nie boli – wyjaśnia. - Po to nosi się ze sobą igłę..W tym roku nie było źle, ale rok temu podczas ostatniego odcinka miałem wielki kryzys. Myślałem, że nie dojdę. Zmówiło się kilka Zdrowasiek i jakoś poszło..

Na jasnogórskim dziedzińcu wspominają dawne pielgrzymki. Te po pandemii są inne. Jurek nocuje zawsze w przyczepie. W tym roku autem pojechał jego kolega.

- Mieliśmy swoje miejsce u gospodarzy – opowiada Jurek. - Brama była otwarta, ale nikt po podwórku się nie kręcił..Pojechał dalej. Nocowaliśmy na podwórku u proboszcza..Drugi nocleg był w remizie w Broniszewie..Elektrownia z Bełchatowa przygotowała dla nas żurek z jajkiem, kiełbasą. Do tego pakiety z owocami i warzywami...

Kazimierz pielgrzymuje już 29 raz. Nie zapomni pielgrzymek z lat osiemdziesiątych. Szły na nie tłumy.

- Ludzie szli, by protestować przeciw temu co dzieje się wokół – mówi. - Na pielgrzymce czuło się wolność..Z samego osiedla Dolnośląskie w Bełchatowie szło z 1000 osób...

Długa historia

Historia pieszych pielgrzymek do Częstochowy sięga XV wieku. Pierwsze wyruszały z Krakowa. Od XVIII wieku na Jasną Górę pielgrzymują warszawiacy. Wielką tradycję w pielgrzymowaniu mają mieszkańcy Pabianic czy Piotrkowa Trybunalskiego. Podobno pierwsze łódzkie pielgrzymki do Częstochowy wyruszały już w XIX wieku spod kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ale oficjalnie za ich początek przyjmuje się sierpień 1926 roku. Niewielkie grupy łodzian prowadził na Jasną Górę proboszcz i budowniczy kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Łąkowej ks. Dominik Kaczyński, dziś kandydat na ołtarze. Prowadził je do 1939 roku. A pielgrzymki wyruszały spod świątyni, której był proboszczem. W tej pierwszej pielgrzymce, która wyruszyła w 1926 roku łodzianie dziękowali za zwycięstwo w wojnie polsko – bolszewickiej i utworzenie diecezji łódzkiej, która miała 6 lat. Od początku łodzianie wędrują do Częstochowy na 26 sierpnia, by wziąć udział w święcie Matki Boskiej Częstochowskiej. Ale na przykład pielgrzymka z Tomaszowa Mazowieckiego idzie na Jasną Górę na 15 sierpnia, czyli święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Z kolei pątnicy z Piotrkowa Trybunalskiego wędrują tam na 16 lipca, czyli święto Matki Bożej Szkaplerznej.
W czasie II wojny światowej niemożliwe było organizowanie pielgrzymek. Powrócono do nich po jej zakończeniu. Zaczęły znów wychodzić spod kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej. Jednak nie podobało się to komunistycznym władzom miasta. W końcu zakazano, by z ul. Łąkowej wychodziły pielgrzymki. Między 1970 a 1989 roku oficjalnie wyruszali na pielgrzymi szlak spod kościoła św. Józefa w Rudzie Pabianickiej. Ale podobno i tak gromadzili się o świcie przed kościołem Matki Boskiej Zwycięskiej i chodnikami wędrowali do Rudy Pabianickiej.
Przez lata łódzcy pielgrzymi szli pieszo w obie strony. To już jednak historia..Łódzka pielgrzymka znów rusza z ul. Łąkowej.

Z różańcem, nie kamieniami

Do Częstochowy pielgrzymi idą z konkretnymi intencjami. Wiktor Kowalik, łódzki biznesmen, poszedł w konkretnym celu. Dziękował Bogu za uratowanie życia. W czerwcu brał udział w spływie kajakowym. Razem z kolegą wpłynęli na kaskadę, która utworzyła się na rzece. Byli bez kapoków...Wystarczyła chwila i znaleźli się w wodzie. Kilka minut walczyli o życie z zabójczym prądem rzeki. W końcu koledzy wydobyli ich na brzeg.

- Postanowiłem wtedy, że pójdę na pielgrzymkę na Jasną Górę! - dodaje Wiktor

. Pielgrzymował pierwszy raz, Nawet na chwilę nie wsiadł do auta czy autobusu, choć na nogach miał wielkie pęcherze.

- Cieszę się, że poszedłem na pielgrzymkę! - mówił u szczytu Jasnej Góry Wiktor Kowalik. - Widać, że idą w niej głęboko wierzący ludzie. Przejść tyle kilometrów to spory wysiłek, dla zabawy nikt nie byłby w stanie tyle przejść.

19-letni Jakub jest pielgrzymkowym debiutantem.

- Chce podziękować Panu Bogu za zdaną maturę, ale też za to, że dostałem się na medycynę na łódzkim Uniwersytecie Medycznym – wyjaśnia Jakub. - Idę na pielgrzymkę pierwszy raz. Namówiła mnie koleżanka, a w zasadzie dziewczyna. Cieszę się, że doszedłem w dobrej formie. Nogi za bardzo nie bolą. Było fajnie,.

Teresa mieszka na terenie parafii św. Alberta na Widzewie – Wschodzie. Pielgrzymuje już po raz trzydziesty. Pierwszy raz poszła, by podziękować za uratowanie życia syna. Tomek wypadł z pociągu. Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a on przeżył..Założył rodzinę, a Teresa cieszy się wnukami.

- Teraz zastanawiam się gdzie byłam wcześniej, gdy nie chodziłam na pielgrzymki! - mówi łodzianka. - Gdy matka nas przytuli, pocieszy, to człowiek wraca jak na skrzydłach, radosny, oczyszczony. W tym roku proszę Matkę Boską, by mąż przestał pić..

Dla Dariusza Szadkowskiego tegoroczna pielgrzymka jest jego debiutem,. Tyle razy o niej słyszałam, że postanowił spróbować.

- Jest też specjalna okazją, bo z żoną obchodzimy 40 rocznicę ślubu – śmieje się Darek. - Ona nie mogła pójść, bo jest po operacji kolana. Ale czeka na mnie na Jasnej Górze, dzieci ją przywiozły..

Władysława Kapuścińska, emerytka z Łodzi ostatni raz na pielgrzymce była przed pandemią. Bardzo chciałaby znów pielgrzymować…

- Mam kłopoty z kręgosłupem, nogi bolą, za wysokie ciśnienie – wylicza swe choroby pani Władysława. - Ale w takim dniu jak wchodzi pielgrzymka musiałam być w Częstochowie!

Pamięta, że kiedyś pielgrzymując na Jasną Górę pielgrzymowało się piaszczystymi drogami, między innymi przez Gidle i Radomsko.

- Nie brakowało wśród pielgrzymów ubeków – mówi pani Władysława. - Starali się wyrobić pielgrzymom jak najgorsze opinie. Kiedyś z siostrą chodziłyśmy z pielgrzymką z Kielc. Jednego roku nie dali nam zezwolenia na wyjście. My mimo tego poszliśmy! Pamiętam, że był ulewny deszcz i zatrzymała nas milicja. Kazali wchodzić do samochodów. Robili nam zdjęcia, spisywali. Musieliśmy zapłacić kary. Ludzie krzyczeli, by nas puścili, bo przecież nie idziemy z kamieniami tylko z różańcami. Nie pomogło..

.
Pielgrzymi z Łodzi już po raz 97 pielgrzymują na Jasną Górę. W tym roku było ich ponad 1500. To i tak więcej niż rok temu. Kiedyś pielgrzymka liczyła kilka tysięcy ludzi. Miała wiele grup. Teraz zostało siedem. W najliczniejszej wędrowało 270 osób. Tym razem 97 Piesza Pielgrzymka Łódzka odbywała się pod hasłem „Wspólna droga”
-

To moja 10 pielgrzymka – mówi pani Maria, urzędniczka z Łodzi. - To dla mnie najlepsza forma urlopu. Nie mogę się doczekać sierpnia. Spotkałam na pielgrzymce wspaniałych ludzi, niektóre przyjaźnie trwają do dziś. Dalej razem pielgrzymujemy.

Bóg nie zawiedzie!

Pielgrzymi z Łodzi dotarli z Łodzi po czterech dniach. Przeszli ponad 130 kilometrów. Do Częstochowy dotarła też łódzka pielgrzymka rowerowa. Na rowerze podróżował z nimi bp Marek Marczak, biskup pomocniczy archidiecezji łódzkiej.

- Mamy piękne doświadczenie Kościoła pielgrzymującego, ale mamy również doświadczenie Kościoła, które jest trudnym doświadczeniem – doświadczeniem wspólnoty, która cię jakoś uciska, mierzi i nie jest ci, aż tak fantastycznie w tej wspólnocie, bo jeden z drugim się ściga, a trzeci czwartego poranił – mówił podczas mszy św. na zakończenie 97 Pieszej Pielgrzymki Łódzkiej na Jasną Górę abp Grzegorz Ryś. -  Słyszymy o Kościele różne, prawdziwe rzeczy – czy czasem łatwo się przyznać do tego, że jestem z Kościoła?  Z trudnego – jak wszyscy mówią – Kościoła Łódzkiego? We wszystkich tych sytuacjach, z którymi nam trudno być w Kościele, z którymi nam trudno się utożsamić, kiedy nam trudno się w nich odnaleźć , to słyszymy to słowo – ale Bóg który cię powołał jest wierny, tzn. nie zawiedzie cię, możesz się na nim oprzeć, bo to On cię w tej wspólnocie trzyma. Bóg cię nie zawiedzie w Kościele! Arcybiskup cię może zawieść, ale Bóg cię nie zawiedzie!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki