Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze dni po odzyskaniu niepodległości w Łodzi

Redakcja
Konrad Czernielewski, starszy kustosz w Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
Konrad Czernielewski, starszy kustosz w Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi Krzysztof Szymczak
Z Konradem Czernielewskim, starszym kustoszem w Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, rozmawia Joanna Leszczyńska

Historycy narzekają, że z powodu braku źródeł, wydarzenia z listopada 1918 roku w Łodzi, kiedy miasto odzyskiwało niepodległość, są dla nich trudnym okresem do zbadania. W zachowanych wspomnieniach każde z walczących ugrupowań przypisywało sobie największe zasługi. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że 11 listopada 1918 roku niepodległość przyszła do Łodzi właściwie...prawie sama?

Rzeczywiście, można powiedzieć, że wyzwolenie Łodzi spod władzy niemieckiej nie wiązało się z wielkim wysiłkiem. Przede wszystkim dlatego, że armia niemiecka była prawie całkowicie zdemoralizowana i zrewolucjonizowana. Już wtedy w garnizonach niemieckich działały rewolucyjne Rady Żołnierskie, w tym także w Łodzi. Zdarzało się, że Niemcy zakładali swoim oficerom i podoficerom czerwone kokardki lub opaski na rękach. Było zatem Polakom łatwiej, co wcale nie oznacza, że nie obyło się bez ofiar. Szacuje się, że od godzin południowych do późnowieczornych 11 listopada 1918 roku w Łodzi w akcji rozbrajania Niemców zginęło osiem osób. Nie odbyło się to zatem całkiem bezkrwawo, choć oczywiście tych ofiar nie było wiele. Podobnie było w innych miastach regionu. Większe walki były w Zgierzu, Opocznie i Tomaszowie Mazowieckim, ale można powiedzieć, że były bezkrwawe.

Po 123 latach zaborów mieliśmy przynajmniej to szczęście, że w Niemcach nie było woli walki...

Gdyby Niemcy chcieli walczyć, ofiar byłoby bardzo dużo, ale oni mieli już dosyć wojny i chcieli wrócić do swojego kraju, zwłaszcza że w tym czasie w Niemczech była rewolucja. Działał Związek Spartakusa, który z czasem wszedł w skład Komunistycznej Partii Niemiec. To wszystko powodowało niepokój Niemców i chęć jak najszybszego powrotu do swojej ojczyzny.

Od czego zaczęła się łódzka akcja rozbrajania Niemców?

Eugeniusz Ajnenkiel, członek PPS, później zasłużony dla łódzkiej kultury, podaje, że akcja ta zaczęła się od tego, że 10 listopada doszło do zatargów polsko-żydowskich. Wówczas w okolicach hotelu Grand przy Piotrkowskiej Żydzi zaczęli wznosić hasła: "Niech żyje Lenin", "Niech żyje rewolucja bolszewicka" i "Niech żyje Trocki". Zdenerwowało to przechodzących Polaków i doszło do przepychanek. Interweniowały niemieckie wojsko i policja. Polacy zaczęli wtedy rozbrajać niemieckich policjantów i wojskowych. Na przebieg rozbrajania Niemców w Łodzi bardzo duży wpływ miało to, że łódzka organizacja PPS dogadała się z niemiecką Radą Żołnierską. Podpisano porozumienie (w Łodzi nawet trochę wcześniej niż w Warszawie), na mocy którego Niemcy mieli stopniowo opuszczać Łódź i oddać broń. Początkowo chcieli wyjechać z bronią, co było niebezpieczne, gdyż gdyby znaleźli się w Wielkopolsce, zwiększyliby siłę tamtejszych Niemców. Ale Polacy się na to nie zgodzili. Oddaną przez Niemców broń przeznaczono dla polskiego wojska. Bo już 11 listopada, zaraz po zdobyciu koszar na rogu ulic Żeligowskiego i 1 Maja, zaczęto formować 28. pułk piechoty, który niecały rok później przyjmie nazwę 28. Pułku Strzelców Kaniowskich.

Areną ważniejszych wydarzeń 11 listopada 1918 roku w Łodzi był plac Wolności, wtedy nazywany Nowym Rynkiem...

W czasie walk na Nowym Rynku zginęły cztery osoby, co upamiętnia tablica na archiwum miejskim. Tak naprawdę do największej potyczki doszło w pobliżu obecnej remizy straży pożarnej, ale archiwum było bardziej godnym miejscem, gdzie można było taką tablicę ustawić. Ważne było opanowanie dworców kolejowych, czyli Łodzi Kaliskiej i Łodzi Fabrycznej. Wiadomo, transport ma strategiczne znaczenie, a poza tym znajdowały się tam magazyny żywności. W czasie walk na stacji Łódź Fabryczna, którą Polacy dwukrotnie próbowali zająć, zginął Bronisław Sałaciński.
Upamiętnia to wydarzenie tablica na gmachu dworca. Mam nadzieję, że jej nie zniszczą przy rozbiórce dworca. Sałaciński, były legionista, wtedy już członek organizacji bojowej Narodowego Związku Robotniczego, zginął podobno dobity przez Niemców bagnetami. Warto wspomnieć, że jedną z najmłodszych ofiar 11 listopada 1918 roku w Łodzi był siedemnastolatek Stefan Linke, uczeń Gimnazjum Towarzystwa Uczelnia (dzisiaj I LO im. Kopernika). Został ciężko ranny podczas zdobywania gmachu prezydium policji (obecnie budynek Narodowego Banku Polskiego), gdzie były magazyny broni i aprowizacji. Atakowano także takie obiekty, jak niemieckie posterunki policyjne i koszary. Podczas ataku na niemieckie koszary (dzisiaj róg ulic 1 Maja i Żeligowskiego) zginął porucznik Antoni Dobrowolski.

Jak liczne siły po stronie niemieckiej i polskiej brały udział w walkach?

W garnizonie było od 3 do 4 tysięcy żołnierzy niemieckich. W przypadku Polaków trudno mówić o wojsku. Było to około tysiąca osób, należących do różnych organizacji i struktur, m.in. byli to żołnierze I, II i III brygady Legionów Polskich ( w październiku 1914 roku po raz pierwszy Legiony wkroczyły do Łodzi), członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej, podziemnej struktury, na której później, podczas II wojny, wzorowała się AK, trochę byłych żołnierzy Korpusów Polskich na Wschodzie, którzy przyjechali do Łodzi, przedstawiciele organizacji bojowej PPS, Narodowego Związku Robotniczego (NZR). Na szczęście te ugrupowania dzięki swoim działaczom umiały się dogadać i nie było sporów kompetencyjnych, mimo np. sporych różnic między PPS a NZR. To byli właściwie ochotnicy, którzy dobrowolnie zaczęli zgłaszać się do akcji rozbrajania Niemców.
Jaka była atmosfera w tych pierwszych dniach po odzyskaniu wolności w Łodzi?

Ludzie cieszyli się z odzyskanej wolności. Pogrzeby ofiar stały się manifestacjami patriotycznymi. Te uroczystości opisują uczestnicy tych wydarzeń, jak wspomniany Eugeniusz Ajnenkiel. Zaczęto tworzyć zręby polskiej administracji. Między innymi zaczęła formować się policja, oczywiście wtedy jeszcze bez polskich mundurów, tylko z biało-czerwonymi opaskami. Policjanci zakładali na siebie mundury austriackie bądź niemieckie. Wcześniej Niemcy pozwolili Polakom na utworzenie milicji obywatelskiej, która miała pełnić rolę porządkową. Tworzoną ją na przykład opierając się na kadrach POW (silne kadry POW były na Retkini i Karolewie, wtedy osadach podłódzkich).
W tym czasie bardzo trudno żyło się w Łodzi. Przede wszystkim brakowało żywności i opału. To dlatego tak szturmowano gmach prezydium policji, gdzie zginął Linke, czy składnice żywności na dworcach kolejowych, gdyż potrzebne było jedzenie. W 1919 roku, kiedy wojsko szło na front to czasami kolacja składała się z kubka zbożowej czarnej nieosłodzonej kawy i jednego solonego śledzia. W mieście prawie nie było drzew, nie było parków. Wszystko zostało wycięte podczas wojny, dlatego że nie było węgla. Stąd wzięła się nazwa Polesie, bo to był teren po lasach miejskich. Park im. Piłsudskiego powstał z kolei na terenie dawnego lasku podmiejskiego, który został całkowicie przetrzebiony.
W czasie I wojny światowej ubyło prawie 50 procent mieszkańców Łodzi. Część mężczyzn została zmobilizowana do armii carskiej, a część wysłana na roboty do Niemiec. Sporo łodzian wyjechało z miasta, uciekając przed panującą tu biedą.

Jak Niemcy, Rosjanie i Żydzi, żyjący w Łodzi obok Polaków, przywitali niepodległość?

Rosjan praktycznie w mieście nie było. Ewakuowali się z Łodzi w grudniu 1914 roku, z chwilą klęski zadanej im przez Niemców w bitwie łódzkiej. Nasi decydenci przesadzają, kiedy mówią, że rosyjska kultura miała jakiś wpływ w Łodzi. Według mnie to byli tylko administratorzy i okupanci. Po ewakuacji Rosjan, pozostała nielicząca się rosyjska mniejszość. Nie znam relacji osiedlonych w Łodzi od lat Niemców, jak przywitali wyzwolenie Łodzi. Myślę, że ci spolonizowani, jak Scheiblerowie czy Grohmanowie, którzy raczej czuli się Polakami, przyjęli to pozytywnie. Społeczność żydowska była w tym wypadku raczej bierna. Generalnie wszyscy mieszkańcy Łodzi, niezależnie od opcji narodowościowej, mieli dosyć okupacji niemieckiej. Niemcy traktowali Łódź jako teren eksploatacji surowców. W czasie pierwszej wojny światowej Niemcy traktowali Łódź jako swoje zaplecze. Prowadzili typowa rabunkową politykę. Po wojnie oszacowano, że wartość zarekwirowanych przez Niemców surowców i urządzeń fabrycznych wynosiła ponad 186 milionów rubli w złocie.
Sądzę, że także ludność żydowska miała dosyć tej okupacji, choć wtedy stosunek władz niemieckich był do nich diametralnie różny od tego, co działo się podczas II wojny światowej.
Życie polityczno-społeczne w Łodzi szybko zaczęło się odradzać. Przypomnę, że Niemcy i Austriacy zgodzili się w akcie 5 listopada, aby na terenie dawnego Królestwa Polskiego, czyli części dawnego zaboru rosyjskiego, działała Rada Regencyjna, która 11 listopada podporządkowała się Piłsudskiemu. W Łodzi był polski burmistrz, była Rada Miejska złożona z Polaków. Wcześniej działały konspiracyjne organizacje polityczne, paramilitarne, jak POW. Silna była Polska Partia Socjalistyczna, Narodowy Związek Robotniczy, była też partia chadecka.

11 listopada nie zakończył jednak polskich walk o niepodległość...

Oczywiście, że nie. Właściwie to głównie centralna Polska była wolna. O niepodległość walczyliśmy jeszcze do 1922 roku. W 1921 roku Polska podpisała układ pokojowy w Rydze z Rosjanami, a dopiero w 1922 roku objęła cały Górny Śląsk.

Czy bez problemu zaakceptowano datę obchodów Święta Niepodległości 11 listopada?

Były spory o datę. Na przykład PPS chciała, aby święto to obchodzić 7 listopada, gdyż wtedy de facto powstał pierwszy rząd Ignacego Daszyńskiego w Lublinie. Natomiast przyjęto datę 11 listopada, gdyż wtedy oficjalnie zakończyła się I wojna, wrócił Piłsudski i ze względu na krwawe ofiary walk w tym dniu. Kiedy w Łodzi obchodzono pierwszą rocznicę odzyskania niepodległości, nie było to jeszcze święto państwowe. Wtedy to Nowy Rynek, gdzie doszło do rozbrajania Niemców, zyskał nazwę placu Wolności. Po 1926 roku, po ponownym dojściu Piłsudskiego do władzy, 11 listopada stał się oficjalnym świętem państwowym. W Łodzi było ono połączone ze świętem 28. Pułku Strzelców Kaniowskich.
Z reguły szła wielka defilada spod Płyty Nieznanego Żołnierza przy katedrze (przed II wojną nie mówiono Grób Nieznanego Żołnierza, tylko płyta, bo tam nie leżą zwłoki, do placu Wolności. Wojsko stawiało warty honorowe przy grobach łodzian poległych także podczas walk z bolszewikami i grobach ochotników poległych na Śląsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki