Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy duży kryzys w gabinecie

Monika Pawlak
Monika Pawlak
Monika Pawlak Dziennik Łódzki/archiwum
Czy rezygnacja wiceprezydenta Pawła Paczkowskiego - po niespełna czterech miesiącach urzędowania - to kryzys w gabinecie prezydenckim Hanny Zdanowskiej? Niewątpliwie, i to drugi w czasie tej krótkiej przecież prezydentury.

Pierwszy był już w lutym - po niespełna dwóch miesiącach funkcjonowania rozleciała się koalicja prezydent Zdanowskiej z Prawem i Sprawiedliwością. Powodem "rozwodu" w łódzkim PO-PiS były głosowania radnych nad likwidacją szkół (dokładnie: nad zamiarem likwidacji szkół), który to projekt firmował swoim nazwiskiem Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent z PiS. Kilku radnych PiS - po interwencji samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego - zagłosowało przeciw likwidacji, a ci, którzy pomysł poparli zgodnie z koalicyjnymi ustaleniami, zostali z partii Kaczyńskiego wyrzuceni. Rozpad koalicji nie miał jednak żadnego wpływu na funkcjonowanie władzy w Łodzi, bo Hanna Zdanowska natychmiast ucięła wszelkie spekulacje i oświadczyła, że niesubordynacja części radnych PiS oznacza dla niej koniec koalicji z PiS. Krzysztof Piątkowski pozostał na stanowisku wiceprezydenta, a trójka wyrzuconych radnych nadal popiera prezydent Zdanowską, tworząc z nią nieformalną koalicję. O ile rozpad koalicji PO-PiS można uznać za mało znaczący dla rządów w mieście, o tyle rezygnacja Pawła Paczkowskiego zasługuje już na miano poważnego kryzysu w gabinecie Hanny Zdanowskiej. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: niełatwo będzie znaleźć kogoś, kto Paczkowskiego zastąpi.

Paweł Paczkowski jako jedyny w gronie wiceprezydentów był człowiekiem spoza polityki. Przyszedł do magistratu z opinią dobrego menedżera, fachowca od zarządzania przede wszystkim służbą zdrowia (w przeszłości był m.in. szefem łódzkiego oddziału NFZ). Czy ta opinia fachowca od zarządzania sprawiła, że jako wiceprezydent Paczkowski dostał "pod opiekę" wszystkie najtrudniejsze sprawy miasta? Od służby zdrowia poczynając przez pomoc społeczną, budownictwo komunalne, na drogach i czystości w mieście skończywszy. Jakby tego było mało prezydent Zdanowska dołożyła Paczkowskiemu jeszcze funkcję menedżera ulicy Piotrkowskiej, na jego barki zrzuciła także rozwiązanie problemu z raportem OLAF, który wykazał nieprawidłowości przy rozbudowie Grupowej Oczyszczalni Ścieków, co może (o ile się zarzuty potwierdzą) skutkować tym, że miasto będzie oddawać 19 mln euro unijnej dotacji.

Nawet osoba średnio zorientowana w łódzkich realiach wie, że to dziedziny najbardziej zaniedbane w mieście, wymagające szybkiego uporządkowania i wyprostowania. I podejmowania niepopularnych decyzji. A tych ostatnich osoby związane z polityką (na każdym szczeblu) obawiają się najbardziej. Powód jest oczywisty: im więcej niepopularnych decyzji, tym sympatia wyborców mniejsza. Paczkowskiemu to nie przeszkadzało, bo jak już wspomniałam, politykiem nie był. Nie zabiegał o medialny poklask, nie prezentował na licznych konferencjach swoich pomysłów. Pracował. Co prawda po jego rezygnacji pojawiły się plotki, że prawdziwym jej powodem były nie kłopoty ze zdrowiem, ale blokowanie przez prezydent Zdanowską decyzji Paczkowskiego czy też niemożność porozumienia się z prezydent Łodzi. Ile jest w nich prawdy? Trudno powiedzieć, sam Paczkowski pogłoski zdementował, a Hanna Zdanowska nie zabrała w ogóle głosu w tej sprawie. To milczenie prezydent Zdanowskiej wydaje się znamienne, ale moim zdaniem wskazuje na to, że pani prezydent ma problem i nie wie jak go rozwiązać.

Zastąpić Paczkowskiego nie będzie łatwo, choć już pojawiły się nazwiska potencjalnych następców. To Tomasz Kacprzak, Radosław Łuczak, Szymon Midera, Jan Mędrzak i Barbara Mrozowska-Nieradko. Kacprzak jest szefem Rady Miejskiej, był pewniakiem do wiceprezydentury zaraz po wyborach. Nominacji nie dostał, bo Hanna Zdanowska powiedziała w wywiadzie dla Dziennika Łódzkiego - chce postawić na menedżerów, a Kacprzak menedżerskich osiągnięć nie ma. Midera też był wymieniany jako ewentualny wiceprezydent, a jego dodatkowym atutem miało być to, że jest człowiekiem ministra Cezarego Grabarczyka. Ostatecznie Midera został szefem społecznych doradców prezydent Zdanowskiej. Etat, i to niezły, ma w Banku Pocztowym i raczej nie zrezygnuje z dobrze płatnej posady na rzecz trudnej wiceprezydentury. Łuczak jest lansowany przez bliskie otoczenie Hanny Zdanowskiej jako menedżer z bogatym CV. Niedawno został powołany na stanowisko prezesa Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, a przyszedł do ŁSI ze spółki Skarbu Państwa- Hotele Centrum, uznawanej za przechowalnię dla polityków. A kandydatury radnego PO Jana Mędrzaka i obecnej sekretarz miasta Barbary Mrozowskiej-Nieradko? Wydają się mało prawdopodobne, choć oboje mają doświadczenie w rządzeniu. Mędrzak był w zarządzie miasta kiedy prezydentem Łodzi był Marek Czekalski, a Mrozowska-Nieradko była prezydentem Sieradza. Wszyscy ci kandydaci są mniej lub bardziej związani z polityką, a Hanna Zdanowska deklarowała, że za jej prezydentury polityka będzie na drugim lub dalszym planie. Może zmienić zdanie, ale póki co milczy. Prędzej czy później będzie jednak musiała na coś się zdecydować, taki stan zawieszenia miastu nie służy. A od tego jak sobie z tym kryzysem Hanna Zdanowska poradzi będzie zależał w dużej mierze jej wizerunek.

Nagła rezygnacja wiceprezydenta Pawła Paczkowskiego budzi mnóstwo pytań. Najważniejsze z nich brzmi: co będzie dalej

Kryzysy w gabinecie to rzecz normalna, miał je także Jerzy Kropiwnicki. Pierwszy już po pół roku pierwszej kadencji. Wiceprezydent Marek Pyka miał zataić w oświadczeniach majątkowych, że zasiada we władzach prywatnej spółki, a w innej ma udziały. A to było sprzeczne z prawem, sprawa trafiła do prokuratury. Prezydent Kropwinicki dokonał błyskawicznej zamiany: Pyka złożył rezygnację z funkcji wiceprezydenta, a jego miejsce zajął Marek Michalik, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Pyka trafił na fotel... prezesa ZWiK. Jego sprawa wyjaśniała się dopiero w 2007 roku, sądy uznały, że Pyka prawa nie złamał, bo jedna spółka nie zaczęła w ogóle działać, a ze stanowiska w drugiej zrezygnował, ale został w porę wykreślony z rejestrów.
Drugi kryzys prezydent Kropiwnicki miał pod koniec 2008 roku, w połowie drugiej kadencji, kiedy wysłał na karny urlop właśnie Marka Michalika. Poszło o wynajęcie bankowi lokalu na Piotrkowskiej, co było wbrew zarządzeniom Kropiwnickiego, a za co miał właśnie odpowiadać wiceprezydent Michalik. Michalik na urlop poszedł, a po nim złożył dymisję. Jerzy Kropiwnicki nie czekał, tylko zaraz powołał na wiceprezydenta Mirosława Wieczorka, szefa delegatury na Widzewie. Trzeci kryzys w gabinecie Kropiwnickiego był w połowie 2009 r., kiedy Platforma Obywatelska zerwała koalicję z prezydentem, a wiceprezydent z PO Jarosław Wojcieszek podał się do dymisji. Kropiwnicki robił dobrą minę do złej gry, twierdził, że Platforma wróci. Nie wróciła, a miejsce Wojcieszka zajęła na stałe, nie "na tymczasem" Maria Maciaszczyk.
Monika Pawlak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki