Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze ŁKS zastrajkowali

Redakcja
Robert Szczot odjeżdżał sprzed hali przy al. Unii wyraźnie poirytowany
Robert Szczot odjeżdżał sprzed hali przy al. Unii wyraźnie poirytowany fot. Archiwum
Piłkarze ŁKS nie wyszli wczoraj na pierwszy trening po wakacyjnej przerwie. Zaległości płacowe wobec zespołu dotyczą ostatnich trzech miesięcy. Drużyna spotkała się w szatni przy al. Unii z trenerem Markiem Chojnackim, jego współpracownikami Grzegorzem Wesołowskim, Dariuszem Bratkowskim i przyszłym dyrektorem sportowym Juliuszem Kruszankinem. Rozmowa trwała niespełna pół godziny.

- Dziś nie trenujemy - powiedział Ensar Arifović, który wyszedł jako pierwszy. - Poczekamy na decyzję prezesa Goszczyńskiego, bo przecież wciąż są duże zaległości płacowe. Jeśli nasza sytuacja nie będzie jasna, to jutro także nie zamierzamy trenować.

Zaraz za Bośniakiem pojawił się przed wejściem do hali Robert Szczot. - Nie przyjechał nikt z kierownictwa klubu, a od zakończenia rozgrywek sytuacja nie zmieniła się - powiedział rozgoryczony Szczot. - Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że nie wyjdziemy na trening. Ktoś przecież powinien z nami chociaż porozmawiać. Chciałbym grać w ŁKS, ale coraz mniej mi się podoba to co dzieje się w klubie. Jakieś decyzje muszą być podjęte albo przez zarząd, albo przez nas, piłkarzy.
Na pierwszy trening przybyli niemal wszyscy zawodnicy pierwszego zespołu, a także kilku z młodej ekstraklasy. Zabrakło tylko Marcina Adamskiego, który pracuje teraz jako komentator Polsatu na Euro 2008, a także chorych Sebastiana Mili i Bogusława Wyparły. Wśród piłkarzy, którzy stawili się na zajęcia, dostrzegliśmy Tomasza Kłosa, Łukasza Madeja, Zdzisława Leszczyńskiego, Roberta Łakomego, Arkadiusza Mysonę, Adriana Woźniczkę, Sebastiana Przybyszewskiego, Mieczysława Sikorę, Adriana Świątka, Mladena Kascelana, Rafała Kujawę, Gabora Vayera, Wojciecha Mordzakowskiego, Marcina Pająka oraz wspomnianych Arifovicia i Szczota.

Smutną minę miał trener Marek Chojnacki, który także chyba oczekiwał, że problemy drużyny zostaną rozwiązane natychmiast po wakacyjnej przerwie. Próbował jednak trochę tonować nastroje, bo odmieniane na wszystkie sposoby słowo "strajk" brzmiało rzeczywiście złowieszczo.

- Mieliśmy dziś spotkanie organizacyjne na którym przedstawiłem moim zawodnikom plan przygotowań - powiedział trener Chojnacki. - Jutro spotykamy się o godzinie 9.30, jedna grupa zawodników idzie na badania, a druga na trening, natomiast w sobotę odwrotnie. Zawodnicy mają prawo mówić o proteście i dlatego nie widziałem sensu prowadzenia zajęć. Miesiąc temu rozstawaliśmy się zupełnie w innych humorach. Mieliśmy wiele obiecywane przez szefów klubu. Wiem, jaka jest nasza sytuacja organizacyjna, ale przykre jest, że nikt z kierownictwa do nas nie przyjechał. Chcielibyśmy przecież wiedzieć, jak będzie dalej wyglądała nasza sytuacja.

Niektórym piłkarzom kończą się kontrakty. Trener Chojnacki także ma umowę do końca czerwca. Tym bardziej więc konieczne jest podjęcie decyzji co do ich losów.

- No ale widzi pan, nie ma nawet z kim rozmawiać - dodał rozżalony trener. - Pytałem zawodników, którym kończą się kontrakty, o ich plany. Łukasz Madej zadeklarował, że na dziewięćdziesiąt procent odchodzi, a Tomek Kłos jeszcze się waha. Inni mają ważne kontrakty. Tylko z prasy dowiedziałem się, że część zawodników może być transferowana do innych klubów. Nie chcę podejmować żadnych decyzji na gorąco. Nad wieloma sprawami trzeba się zastanowić. Musimy się przede wszystkim spotkać z Danielem Goszczyńskim. Doszły nam przecież dodatkowe problemy. Zamknięta jest nasza szatnia, nie możemy korzystać ze sztucznego boiska, bo jest przygotowywane na rozgrywki młodzieżowe, nie możemy też wejść na główną płytę, która poddawana jest renowacji. Jesteśmy bezradni.

Sternicy spółki zupełnie zlekceważyli piłkarzy i trenerów, tak jakby liczne i dodajmy poważne problemy mogły się rozwiązać same. W kontekście napięć między ŁKS SSA i MOSiR, kłopotów z uzyskaniem licencji i ogólnego zniechęcenia piłkarzy przeciwnościami zagrożony jest przecież byt drużyny.

- Nie chcę tego komentować, jestem od trenowania, od jak najlepszego przygotowania zespołu do rozgrywek, a tymczasem zostaliśmy sami. Mam nadzieję, że prezes się jednak z nami spotka i powie nam w końcu, o co tu chodzi - dodał Chojnacki.

Dzień przed pierwszym treningiem rozmawiałem z właścicielem drużyny ŁKS Danielem Goszczyńskim. Tryskał optymizmem i zapewniał, że odkupuje udziały Algimantasa Breikstasa, który przyjeżdża do Łodzi, by w piątek sfinalizować formalności. Wkrótce ma być powołany nowy prezes zarządu, co umożliwi wypłatę zaległości. Drużynie trzeba przywrócić normalność - mówił Goszczyński.

Brzmiało pięknie. Dlaczego więc właściciel nie odważył się stanąć przed piłkarzami i powiedzieć im wprost co dalej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki