Najmocniej cementuje film Borys Szyc jako Piłsudski - zagrał więcej niż solidnie, choć to jeszcze nie kreacja. Raczej udany powrót do dużych ról i demonstracja doświadczeń, efektów wytężonej pracy, które kiedyś powinny w przypadku tego aktora eksplodować interpretacją, która wstrzyma u widzów oddech. Sporo dobrego dzieje się na drugim planie, poza wspomnianym bezbłędnym Krzysztofem Stroińskim, w pamięć zapadają Tomasz Schuchardt jako Aleksander Prystor i Jan Marczewski w roli Walerego Sławka. Pierwszorzędne są również zdjęcia autorstwa łodzianina, Piotra Śliskowskiego oraz scenograficzny pietyzm produkcji.
Ale „Piłsudskiego” zapamiętamy, być może, przede wszystkim z innego powodu. Otóż jest to ostatni film Studia Filmowego Kadr, które Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego postanowiło połączyć z kilkoma innymi studiami.