Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Biliński: "Dałem się nabrać na bajkę Zdanowskiej"

Piotr Brzózka
Krzysztof Szymczak
Z Piotrem Bilińskim, architektem i kandydatem na prezydenta Łodzi, rozmawia Piotr Brzózka.

Pan będzie wiceprezydentem u Johna Godsona czy John Godson u Pana?

Obaj mamy podobne szanse, by zostać prezydentem.

A jaki macie procent szans?
Znaczący.

Żartowniś z Pana.

Jedna rzecz jest pewna, ja na pewno wiceprezydentem nie będę, bez względy na sytuację. Ani u pana Godsona, ani u nikogo innego.

Czyli nie będzie Pan negocjować z kandydatkami PO i PiS zapłaty za poparcie przed drugą turą? Nie zobaczymy Pana na konferencji prasowej z panią Zdanowską albo Kopcińską?

Na pewno nie. Ja startuję nie po to, żeby negocjować. Nie chciałbym dożyć sytuacji, gdybym musiał powiedzieć - ta partia jest lepsza, niż inna. Uważam, że każde rozwiązanie o charakterze partyjnym jest w naszym mieście nie do zaakceptowania. Poza tym, gdybym był zadowolony z tej opcji, która obecnie rządzi i prowadzi w mieście bzdurne działania inwestycyjne, to bym nie startował do tego wyścigu, bo po co? Mam swoją pracę, dla mnie nie jest to żaden interes, żeby ją przerywać i wchodzić w tryby działania pro publico bono. Tyle, że nie widzę ludzi, którzy chcieliby ten chocholi partyjny taniec przerwać, dlatego zdecydowałem się kandydować.

To wróćmy jeszcze do Godsona. Nawzajem zaproponowaliście sobie rezygnację z walki o prezydenturę na rzecz konkurenta, z jednoczesną ofertą dobrego miejsca na liście do rady miejskiej. Czy w obliczu wyborczych rachunków któryś z was pęknie i się wycofa przed wyborami?

To raczej niemożliwe. Nasz Komitet na to nie pójdzie , jesteśmy zdeterminowani i zbytnio szanujemy naszych potencjalnych wyborców. Bardzo szanuję Johna Godsona, ale obserwując jego dokonania w Sejmie muszę powiedzieć, że są - delikatnie mówiąc - mikre. W dodatku niekoniecznie takie, jakich bym oczekiwał. Głosował za ACTA, i za podniesieniem VAT-u, co brutalnie uderzyło w wspólnoty posiadające zabytkowe obiekty w naszym mieście, głosował za GMO. Głosował wiernie jak żołnierz partyjny. Ale obserwowałem go też w czasach, gdy był radnym i muszę przyznać: bardzo dobrze pracował z mieszkańcami Widzewa. Myślę, że miałby większe znaczenie w naszym mieście, gdyby był radnym.
Tak Pan chwali, że chyba go jednak Pan poprze.

Nie, bo że był dobrym radnym, nie oznacza że będzie dobrym prezydentem. A ja nie po to startuję, żeby się wycofać. Postaram się być maksymalnie profesjonalny, rzetelny i prowadzić kampanię wyborczą w miarę możliwości, które mam. Wiadomo, że nie mamy takich pieniędzy jak partie polityczne, które z naszych podatów bawia się w akcje billboardowe kosztujące dziesiątki tysięcy złotych. Każdy dzień kampanii kosztuje bardzo dużo pieniędzy, a my mamy tylko fundusze własne pochodzące z dobrowolnych datków skromnie żyjących mieszkańców naszego miasta.

Mówi się, że Pan ma bardzo dużo pieniędzy, które może Pan wyłożyć na kampanię.

Ja tylko mam mieć (śmiech). A lotto nie jest mi przyjazne.... A mówiąc serio, wraz ze zdeterminowanymi ludźmi, z którymi współpracuję, będziemy dążyć do wyjęcia cegiełki z muru.

Cegiełkę może Pan wyjmie, ale muru Pan przecież nie zburzy. Nie chce Pan nawet być wiceprezydentem. Zero korzyści. Na co więc Panu start w wyborach, zresztą kolejny?

Rozpoczęcie rozbiórki muru zaczyna się od wyjęcia pierwszej cegły... A mój start ? Nie taki kolejny, dopiero drugi. Trzy lata temu startowałem w wyborach do Senatu, ale tylko dlatego, że jako propagator jednomandatowych okręgów wyborczych, chciałem wykazać, iż obywatele mogą i powinni startować, aby była przeciwwaga dla partii i betonu partyjnego. Moim zdaniem osiągnąłem sukces - 12 500 głosów na "człowieka z ulicy" to niemało...

I teraz też Pan chce edukować?

Tak , społeczeństwo obywatelskie to ważna sprawa. Natomiast jest to sytuacja nie do zaakceptowania, że miasto takie jak nasze, nie ma jednomandatowych okręgów wyborczych. Przecież Łódź ma 36 rad osiedlowych, to jest wspaniały przyczynek ku temu, by powiedzieć: niech z każdej takiej rady będzie wybierany jeden radny. Nie mówię, że partie należy wykluczyć. Chciałbym tylko, żeby one wystawiły swojego kandydata do równej walki w takim okręgu. To byłoby uczciwe. Dlatego nie rozumiem polityki naszej koalicji rządowej, która wprowadziła jednomandatowe okręgi do wszystkich obszarów działania samorządu, za wyjątkiem miast na prawach powiatu.
Akurat Pan nie rozumie.... Doskonale Pan rozumie, dlaczego tak się stało.

No tak, rozumiem, że nie zrezygnowano z jednomandatowych okręgów tam, gdzie są największe pieniądze i największa ilość stanowisk do podziału. Przy obecnej ordynacji dojście obywateli do władzy w Łodzi jest bardzo trudne. Gdyby się pojawiła osoba bardzo charyzmatyczna, to przy odpowiednim wsparciu finansowym jest w stanie wygrać wybory prezydenckie. Niewątpliwie, zdobycie większości w Radzie Miejskiej przy zachowaniu tej ordynacji jest bardzo trudnym orzechem do zgryzienia. Dlatego dla mnie i naszego komitetu najważniejsze jest wyrwanie cegiełki z muru, wzięcie kilku mandatów.

Do tego potrzebne jest kilkanaście procent w danym okręgu. A łodzianie głosują na szyldy partyjne.

Gdybym nie wierzył, nie próbowałbym. Jest taka maksyma Brechta: kto walczy, może przegrać, kto nie walczy - już przegrał. Po wyborach, w oparciu o komitet wyborczy, stworzymy stowarzyszenie obywatelskie.

A nie ma Pan wrażenia, że ten Pana komitet jest rozstrzelony od Sasa do Lasa?

Nie, bo są to albo doświadczeni samorządowcy, albo ludzie, którzy osiągnęli w swoim życiu wysoką pozycję. To ludzie niezależni w sposobie myślenia. Nie mogę jeszcze zdradzić nazwisk, bo dopiero w przyszłym tygodniu przedstawię wszystkich kandydatów. Ale jestem pewien, że to osoby godne zaufania.

Jednym z założycieli Pana komitetu jest Wojciech Bedarek, który ma opinię...

... trybuna ludowego.

Niektórzy mówią - awanturnika. Co nie koniecznie licuje np. ze statecznym wizerunkiem pani Hibner.

Ci, którzy znają panią Hibner, wiedzą że to osoba mająca ogromną wiedzę o finansach publicznych funduszach pomocowych i unijnych. A pan Bednarek jest... artystą. I jest też człowiekiem, który kanalizował protesty mieszkańców. Bo przecież było bardzo mało odważnych ludzi w czasie, gdy on organizował referedum. Wszyscy widzieliśmy, że jest źle, ale mało kto chciał się tym zająć. Tacy ludzie są potrzebni. Nie wiem, jaki będzie oddźwięk jego postawy w kategoriach wyborczych, ale bardzo sobie cenię jego obywatelską postawę i odwagę.
Rozmawialiśmy na kilka dni przed ogłoszeniem drugiej próby przeprowadzenia referendum w Łodzi. Zadzwoniłem, bo był Pan "podejrzewany" o wsparcie dla tej inicjatywy. I z tego co pamiętam, powiedział Pan: jeśli referendum będzie, to je poprę.

Tak, gdyby było, to bym je wsparł. Nie ukrywam, że kiedy pani prezydent Zdanowska startowała 4 lata temu w wyborach, gorąco ją wspierałem. Ale zapowiedzi dotyczące polityki personalnej,racjonalnej działalności inwestycyjnej, pewnej otwartości - to wszystko okazało się bajką, na którą dałem się złapać, jak naiwne dziecko. W związku z tym w pierwszym referendum nie brałem udziału, ale nie miałem już nic przeciw temu, bo widziałem, że rok działań pani prezydent Zdanowskiej - mimo mojej osobistej do niej sympatii - był absolutnie sprzeczny z jej zapowiedziami. To szło w złym kierunku. Widziałem, jakie otrzymywałem odpowiedzi na pisma, które do niej kierowałem w sprawie racjonalizacji projektu trasy Górna czy innych inwestycji, w tym układu drogowego przy Dworcu Fabrycznym. Było widać, że nie ma pola na manewry. Odpowiedź brzmiała: albo wiemy lepiej, albo nie "nie da się" ze względów formalnych (co zwykle po czasie okazywało sie kłamstwem), konsultacje społeczne były tylko listkiem figowym albo totalną manipulacją. A jeśli chodzi o drugie nieudane referendum - bardzo żałuję, że się nie zakończyło sukcesem. Uważam, że ostatnie półtora roku, to jedna z największych porażek tego miasta. Podjęto w tym czasie decyzje inwestycyjne o skutkach, które przez długi czas będą się odbijać czkawką mieszkańcom i ludziom inwestującym w Łodzi.

To proszę się na koniec przyznał, czy złożył Pan swój podpis, gdy organizatorzy referendów szukali poparcia?

Tak. Podpisałem się i przy pierwszym, i przy drugim referendum. Uważam, że my mieszkańcy popełniliśmy wielki błąd nie doprowadzając do odwołania pani prezydent.

rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki