Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Szukalski: Łódź nie jest w stanie zatrzymać spadku liczby mieszkańców

Marcin Darda
Dr Piotr Szukalski
Dr Piotr Szukalski Maciej Stanik
Wieści o kurczącym się mieście bardzo źle działają na potencjalnych inwestorów i studentów - mówi demograf dr Piotr Szukalski w rozmowie z Marcinem Dardą. - Ale czy to znaczy, że mam ukrywać prawdę i milczeć?

Łódź ma jeszcze nieco ponad 700 tys. mieszkańców, o czym niedawno Pan informował. Wiadomo, że aby liczba ta się ustabilizowała, a nie ciągle spadała, potrzebny jest masowy napływ ludzi w wieku produkcyjnym. Czy to w ogóle możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że choćby w kwestii zarobków Łódź jest w ogonie dużych miast?
Nazwijmy rzecz po imieniu: nie jesteśmy w stanie powstrzymać spadku liczby ludności Łodzi. Dane, które pan przytacza, pochodzą z oficjalnej prognozy Głównego Urzędu Statystycznego z 2008 r., która niestety jak dotąd, "bardzo ładnie" się sprawdza. Jesteśmy w stanie być może, przy dużym wysiłku, zmniejszyć tempo tego spadku. Realistycznie oceniając to jedyna rzecz, jaką władze miasta mogą zrobić.

A czy władze miasta to robią? Bo według danych Państwowej Komisji Wyborczej, czyli na podstawie stałego meldunku, Łódź ma 670 tys. mieszkańców. Poprzez zejście poniżej bariery 700 tys. mieszkańców, Łódź będzie miała trzy mandaty radnych mniej.
Z punktu widzenia władz to się zawsze przekłada na liczbę radnych, nieprawdaż? Natomiast wracając do pytania "czy władze miasta coś robią"... Podejmowane są pewne działania, które mają na celu przyciągnięcie młodzieży akademickiej. To bez wątpienia jest robione, choć w kampaniach promocyjnych Łódź musi zamieniać swoje słabości na zalety. Przekaz powinien podkreślać, że koszty edukacji i życia tutaj są dużo mniejsze niż w Warszawie czy Krakowie. Mnie w Łodzi brakuje jednostki, która byłaby konsorcjum łódzkich uczelni, reprezentującym je na zewnątrz, poza granicami naszego kraju. Każda uczelnia ściąga coraz więcej studentów w ramach programu Erasmus, ale brakuje nam jednej, spójnej akcji promującej kilka najważniejszych uczelni razem. Chodzi o to, by potencjalnym studentom Uniwersytetu Medycznego pokazać, co jeszcze mogą w Łodzi studiować na innych uczelniach, w równie dobrych warunkach. Wracając jednak do władz miasta, trzeba sobie zdawać sprawę, że władze mają dosyć małe możliwości, zwłaszcza patrząc na problemy budżetu. Czynnikiem, który niewątpliwie bardzo pozytywnie oddziaływałby na skłonności do studiowania i osiedlania się w Łodzi, byłaby zmiana na rynku pracy.

Ale jak to zrobić? Mamy dwa razy większe bezrobocie niż inne duże miasta w Polsce.
Właśnie. Jeśli jednak zapytamy, w jaki sposób władze miasta aktywnie mogą wpływać na spadek bezrobocia, ktoś odpowie, że "ściągając inwestorów". Tylko że dla zagranicznych inwestorów nie tylko ważna jest kwestia dostępności wysokiej jakości siły roboczej, ale także tego, że ten inwestor chce gdzieś miło spędzić czas, posłać dzieci do szkoły o wysokim poziomie. Dopiero za tej władzy otwarto międzynarodową szkołę, która po upadku, bo było zbyt mało klientów, została przejęta przez Uniwersytet Łódzki. Można zatem powiedzieć, że próbuje się coś robić, żeby zmieniać te miękkie elementy wpływające na skłonność inwestorów do wydawania pieniędzy w Łodzi. Dla mnie takim miękkim elementem jest przebudowa ul. Piotrkowskiej, choć jeśli ona się ograniczy tylko do ulicy, a nie również kilkuset metrów wokół niej, to znowu będzie to przerost formy nad treścią. Próbuje się zatem budować tę miękką otoczkę dla biznesu, która wpływa na to, że ktoś, kto odwiedza cztery miejsca w Polsce, oko zawiesza na Łodzi, bo ma nie tylko twardą zachętę w postaci uzbrojonego terenu i dobrego dojazdu, ale jeszcze widzi miejsca, gdzie mógłby przyjść z rodziną i gdzie jego dzieci czułyby się dobrze.

Czyli jeśli przegrywamy inwestorów, to też przez tę miękką sferę?
Jak już mówiłem, coś się w tej materii zaczęło dziać, ale przede wszystkim, jeśli przegrywamy, to przegrywamy dlatego że zrobiliśmy sobie "gębę". Zrobiliśmy sobie ją sami przez 20 ostatnich lat. Czyta się o skrajnym ubóstwie w jakimś mieście, a ludziom na myśl przychodzi Łódź. Zawsze Łódź, i tak jest w przypadku różnych patologii, które dzieją się wszędzie indziej, a jednak pierwsza na myśl przychodzi Łódź. Musimy tę "gębę" jakoś zdjąć. Niestety, jest tak, że wiele osób spoza miasta wyrobiło sobie już na temat Łodzi zdanie, bo kiedyś od starego dworca przeszli ul. Kilińskiego i to im wystarczyło. Ludzie mają pewne niekorzystne wyobrażenia, które za wszelką cenę trzeba rozbijać, bo stają się przeszkodą, której my nie doceniamy. Sprawiają one, że wiele firm wykreśla Łódź z szeregu potencjalnych miejsc, gdzie mogłyby zainwestować.
Ale podobny schemat pojawił się w samej Łodzi. W dyskursie politycznym, a coraz częściej nawet poza nim, pojawia się hasło, że ktoś krytykujący władze miasta po prostu "nie kocha Łodzi".
Pan cytuje panią prezydent Łodzi, która nie potrafiąc ułożyć sobie kontaktów z Radą Miejską, odwołuje się do czysto emocjonalnych wypowiedzi, bo cóż innego może zrobić? Przesłanek racjonalnych w tym nie widać, a jeśli nawet są, to raczej nikłe i w ogóle nie trafiają. Jest rok wyborczy, a wyborcy nie myślą racjonalnie, tylko emocjonalnie. Próbuje się zatem zbudować przekaz, który powie ludziom, kto jest tu tym "dobrym", a kto tym "złym". Spojrzałbym zatem na to tylko z perspektywy roku wyborczego. "Gęba", o której mówiłem wcześniej, to jest problem ostatnich 20 lat.

To nie tylko problem polityków. Są w Łodzi także biznesmeni, którzy powiadają, że choćby takie analizy i prognozy demograficzne, które mówią o wymieraniu, kurczeniu się Łodzi, są "szkodliwe i straszą łodzian".
Myślę, że to pewnego rodzaju próba zaklinania rzeczywistości, ale i zdawania sobie sprawy, że klimat wokół Łodzi nie jest dobry, zaś obiektywne informacje, które odnoszą się do takich wymiarów jak przyszłość demograficzna Łodzi, tylko mogą ten niedobry klimat pogłębiać. Świetnie zdaję sobie z tego sprawę, choć jestem naukowcem, a nie politykiem, ale...

Straszy Pan łodzian?
...też bym wolał, żeby te informacje nie były tak łatwo dostępne, by nie rzucały się w oczy co rusz oraz by nie były tak bardzo oczywiste. To samo jest z biznesem. Biznesmen, który współpracuje z innymi biznesmenami spoza miasta, też by wolał nie widzieć takich informacji, z których wynika, że współpracując z Łodzią koncentruje się na rynku, który się kurczy, bo to zawsze rodzi myśli, że jego potencjał nie wzrośnie, a będzie spadał. Tylko że tu się rodzi pytanie o rolę naukowców. Czy milcząc mamy ukrywać te informacje? W końcu wszystkie projekcje i przewidywania w naukach społecznych odnoszą się do tego, by przewidując, pobudzić do działania. Dlatego nie jest tak, że ja mówiąc o tym spadku ludności Łodzi od 6 do 8 tys. rocznie, uprawiam czarnowidztwo. Przecież to ma pobudzić ludzi do podjęcia pewnych działań. Obecne władze Łodzi w porównaniu z władzami innych miast i tak mają gorsze możliwości działania z uwagi na upadek infrastruktury, zadłużenie czy w ogóle nieciągłość decyzji i władzy. Ten ostatni aspekt jest bardzo istotny. Co kadencja mamy do czynienia z pojawieniem się nowej wizji miasta. Coś się próbuje robić, a potem zmiana. Wzdłuż ul. Zielonej stoi kilka budynków, wykupionych i opustoszałych, które miały być wyburzone. Miały być wyburzone, bo przecież przygotowywano koncepcję promenady Zielona--Narutowicza. Na to idą miliony, lokatorów wykwaterowano, a projekty idą do kosza, ponieważ pojawiła się nowa wizja po kolejnych wyborach. Nie jest winą naukowców, że nie ma w Łodzi ciągłości myślenia o rozwoju miasta i ciągłości w wydawaniu pieniędzy. A jak tej ciągłości nie ma, to pieniądze wyrzucane są w błoto, choć i bez tego jest ich mniej. Te przewidywania demograficzne mają władze miasta stymulować do tego, by pojawiły się długofalowe, spójne i kontynuowane przez kilka kadencji działania. W przypadku demografii, żadne krótkotrwałe działania nie mają żadnego sensu, znaczenia i rezultatu.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki