Cyrkowe sztuczki stają się częścią teatralnego tworzywa, nie służą tylko zadziwianiu lub rozśmieszaniu. Służą ożywianiu rzeczywistości erupcyjną siłą dziecięcej wyobraźni, ale dzięki nim otrzymujemy też sceny poetyckie (Pippi tęskniąca do matki-anielicy), w których to co cyrkowe pozwala nieść sensy daleko poważniejsze.
Cyrkowe "pożyczki" i błazenadę znajdziemy także w pomyśle na budowanie pewnych aspektów postaci. Prym na scenie - co niby oczywiste, ale nie zawsze proste do realizacji - wiedzie właśnie Pippi, grana przez Dominikę Majewską, studentkę PWST w Krakowie.
Postać Pippi najbardziej wyróżnia się dzięki elementom szlachetnej chaplinowskiej klaunady. Każde zdarzenie spotyka się z jej reakcją. Tym samym to ona, przez gest czy przyjmowaną pozę, ustanawia konwencję. Wyróżnia się także dzięki sprawności i akrobatycznym wyczynom Dominiki Majewskiej - to one, a nie "udawana" nadludzka siła Pippi dominują (choć popisy, także wokalne, każą pytać o nadludzką wszechstronność młodej aktorki). Pippi powstaje wreszcie z cech: niepokorności, przewrotnego humoru, czupurności, jakimi obdarzyła ją Majewska.
Trafnie obsadzony został Pavel Kryksunou (eks-aktor Teatru "Arlekin"), ze swą fizjonomią stworzony do roli ekscentrycznego dyrektora cyklu. Ekspresyjny w jak wziętej z Gombrowicza scenie zebrania Komitetu Dobra Dziecka, dobry, uzupełniający się duet rzezimieszków stworzył z Łukaszem Bzurą, ale w przeistaczaniu się nie mógł go doścignąć. Bo Bzura to jakieś oddzielne zjawisko na łódzkiej scenie. Trudno wskazać rolę, którą położył czy w której nie zaskoczył oryginalnością. Zgrywą czy slapstickowym żartem bawi w rolach włamywacza, policjanta czy członkini Komitetu.
W "Pippi" cyrk łączy się z teatrem ze wszystkimi tego konsekwencjami, np. nie zawsze słychać głosy odwracających się plecami aktorów, a dzieci czują przyzwolenie do zaczepiania Anniki (Hanna Matusiak) czy Tommy'ego (Łukasz Batko). Tym większe brawa dla aktorów, którzy z jednej strony potrafią poskramiać, a z drugiej porywać małych widzów. Fakt, niektóre wejścia cyrkowców, np. żonglera, zdają się niewystarczająco wtopione w teatralność spektaklu. Nie ma z tym problemów grający Pana Nilsona, diablo zwinny Stanisław Madej.
Reżyser Konrad Dworakowski (gra on też wracającego do domu ojca Pippi, kapitana Pończochę) odszedł od postrzegania Pippi jako dziecka buntowniczego na rzecz samotnego. Ona rozsadza praktykowane przez nich struktury, bo nie ma "swojego" dorosłego. Stąd też m.in. mniej jednoznacznie poprowadzenie postać szefowej Komitetu (Ewa Wróblewska). Jednak gdy chce ona adoptować Pippi, główna teza spektaklu staje się zbyt nachalna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?