Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisarka Madlen Namro: Łódź pomaga uciec w świat fantazji [WYWIAD]

rozm. Dariusz Pawłowski
Madlen Namro jest łodzianką, pisarką, autorką książek science-fiction, tłumaczonych m.in. na język angielski, francuski, włoski, niemiecki, rosyjski (m.in. trylogia "Komandosi", "Tropiciele", "Selekcjonerzy", opublikowane w Londynie opowiadania dla młodzieży "Rainbow Stories"  oraz  "Czarna perła"). Madlen Namro współpracuje też z Mindscape Magazine. Swoją pierwszą książkę napisała jako... dziewięciolatka.
Madlen Namro jest łodzianką, pisarką, autorką książek science-fiction, tłumaczonych m.in. na język angielski, francuski, włoski, niemiecki, rosyjski (m.in. trylogia "Komandosi", "Tropiciele", "Selekcjonerzy", opublikowane w Londynie opowiadania dla młodzieży "Rainbow Stories" oraz "Czarna perła"). Madlen Namro współpracuje też z Mindscape Magazine. Swoją pierwszą książkę napisała jako... dziewięciolatka. archiwum prywatne
Madlen Namro, łódzka pisarka, autorka książek fantastycznych i baśni, opowiada o pisaniu, czytaniu i tajemnicach świata. Rozmawia z nią Dariusz Pawłowski.

Bohater Pani bajki, Kuba, spacerując między bibliotecznymi półkami , stwierdził: "- Wciąż uważam, że czytanie musi być bardzo nudne". Kuba daje się jednak przekonać i czytanie staje się dla niego wielką przygodą. Jak, Pani zdaniem, najlepiej do czytania dziś przekonywać?

Pewnego razu, przebywając w angielskim domu, byłam świadkiem, jak tato niemal siłą chciał zmusić swoje dziecko do czytania. Nie udało mu się, gdyż dziecko nie miało nawyku czytania, wyrobionego od najmłodszych lat. Szkoła też nie bardzo w tym pomaga. Lektury są tak nudne i ciężkie, że w wakacje uczeń nawet nie myśli o sięgnięciu po książkę. Poza tym wiele książek ma dużo pięknych zdań, poprawnie napisanych, ale kompletnie nic niewnoszących. To tak, jakby nauczyć się kilku języków obcych, ale nie mieć nic sensownego do powiedzenia. Książka powinna zawierać nie tylko ciekawą przygodę, z morałem, ale również powinna oddziaływać emocjonalnie na czytelnika i pogłębiać jego rozwój duchowy. I to jest chyba wystarczający powód, by sięgnąć po książkę. Ja lubię również wprowadzać nowości do książek. Na przykład moim marzeniem jest, aby do zbioru bajek, który napisałam, "Zaczarowany świat", dołączyć ilustracje 3D. Jeśli ktoś jest zainteresowany, by wspomóc finansowo ten projekt, proszę o kontakt. To jest coś, co z pewnością przekona maluchy do czytania.

A czy samo pisanie nie bywa nudne? Często wydaje się, że to efekt dotknięcia czarodziejskiej różdżki wróżki natchnienia, a to przecież ciężka praca…

Ja mogę tylko mówić za siebie, bo nie wiem, jaką trudność pisanie sprawia innym. Ja nie mam żadnych kłopotów z pisaniem. Natchnienie mam cały czas. Muszę nauczyć się je powstrzymywać i dawać mu upust wtedy, gdy jest czas pisania. To jest moja natura, tak jak oddychanie, picie wody, spanie. Coś, co nie sprawia mi żadnych trudności. Absolutnie się nie nudzę, pisząc. Mam tę wielką przyjemność jako pierwsza przeżywać niesamowite wydarzenia, którymi dzielę się z czytelnikami.

Czy inaczej niż wszystko inne pisze się baśnie i bajki? Czy konieczne jest szczególne traktowanie dziecięcego głównie odbiorcy?

Jeśli chodzi o pisanie dla dzieci, jest ono o tyle dla mnie prostsze, że wymyślam przygodę i ją opisuję. Oczywiście język musi być też odpowiedni, trzeba zadbać o poczucie humoru i wartości edukacyjne. Inaczej się pisze dla dorosłych. Zanim przystąpię do napisania książki, w przypadku SF, muszę dużo się uczyć. Na przykład ostatnia część trylogii "Selekcjonerzy" prezentuje rasę Andromedan. Musiałam zgłębić dużo materiałów o tej rasie, przestudiować protokoły osób, które utrzymują z tą rasą kontakt i przeczytać masę książek, by odrzucić ziarno od plew. Podłoże trylogii stanowi totalna wojna terrorystyczna, a to równie niełatwy temat, tym bardziej, że coraz więcej nowych faktów wychodzi na jaw, choćby takich, że ,,terroryzm" jest grą rządzących nazywaną: problem-reakcja-rozwiązanie. To wszystko wstrząsa dzisiejszymi czytelnikami, gdy dowiadujemy się, np. że zburzenie dwóch " wież" w Nowym Jorku najprawdopodobniej było tzw. inside job. Pisarze SF są z reguły na bieżąco z tym, co się dzieje na Ziemi. Dlatego pisanie dla dzieci jest dużo pogodniejsze.

A może baśnie pisze się głównie z myślą o rodzicach? To w końcu oni czytają je swoim dzieciom…

Ale tylko do pewnego wieku. Potem dzieci potrafią składać literki i czytać samemu. Swoją drogą baśnie może czytać każdy, nie ma limitu wiekowego.

Myśląc o baśniach, ciągle sięgamy do klasyki - Andersena, braci Grimm itd. Dlaczego Pani zdaniem tak trudno jest stworzyć nowy kanon baśni?

Czy tworzenie jakiegokolwiek kanonu jest w ogóle potrzebne? Czy ciągle musimy się ograniczać schematami i wytyczać granice? Andersen miał spore kompleksy i kto przeczytał jego biografię, wie, o czym mówię. Widać to doskonale w baśni "Brzydkie kaczątko". A przecież wszyscy jesteśmy piękni i wyjątkowi. Ten, kto myśli inaczej, powinien popracować nad poczuciem własnej wartości. To tak jak z wiarą. Ludzie często mnie pytają: Madlen, a w co ty wierzysz? Ja zawsze odpowiadam: W nic nie wierzę. Oni: Jak to jest możliwe, w coś musisz wierzyć! Nie, nie muszę. System wierzeń tworzy granice. A przecież codziennie czegoś nowego doświadczam, coś nowego poznaję, rozwijam się, ewoluuję. Wtedy pytają mnie o Boga. Czy w niego wierzę. A ja na to, że wiara nie ma tu nic do rzeczy, ja wiem, że Bóg istnieje. A jeśli teraz czytasz to i kiwasz przecząco głową, to podejdź do lustra. Zobaczysz w nim cud stworzenia, jeden z wielu dowodów na istnienie Boga.

Sam łapię się na tym, że ciągle zdarza mi się z przyjemnością oglądać filmy animowane, i to wcale nie te, które robione są z całym podtekstem dla dorosłych, czyli wszelkie "Shreki". Czy Pani, pisząc baśnie, także je czyta? Czy o dziecko w nas warto dbać też i w ten sposób?

Akurat wymienił Pan "Shreka", gdzie bohaterka jest tworem zmiennokształtnym. Raz Fiona jest człowiekiem, raz ogrem. Ja nie bardzo lubię kino, które tak żmudnie wprowadza Hollywood. Jeśli zainteresuje się Pan Iluminatami, czyli tym, kto tak naprawdę rządzi światem, to zrozumie Pan, że pewne filmy i baśnie, które powstają w LA, mają za zadanie przygotować nas do zaakceptowania pewnych ludzi o pewnej genetyce. Tutaj jedynie mogę polecić książki Davida Icke'a, Stewarta Swerdlowa i innych autorów, aktywistów zajmujących się NWO (Nowym Porządkiem Świata). Poza tym w tej bajce dziecko wymiotuje na ojca i wszyscy na widowni się z tego cieszą. Uważa Pan, że to jest normalne? Czy takie wzorce powinniśmy dawać swoim pociechom? Oglądam te baśnie poglądowo, by wiedzieć, z czego mam nie brać przykładu.

Pani domena to książki z zakresu szeroko rozumianej fantastyki, która często jest traktowana jako baśnie dla dorosłych, choć ja mocno broniłbym tego gatunku. Co dla Pani jest w fantastyce najbardziej pociągające?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. To tak, jakbym Pana zapytała, dlaczego pan wziął za żonę tę kobietę, a nie inną. Po prostu tak się dzieje. Moje serce należy do fantastyki niezmiennie od dziewiątego roku życia. Nie warunkuję tego. Z pisaniem jest tak jak z miłością: albo się kocha kogoś za coś, albo bezwarunkowo, bez względu na wszystko. Tak jest z fantastyką, po prostu to kocham i już.

Czy myślenie o przyszłości ma w sobie niezgodę na teraźniejszość?

Według fizyki kwantowej czas jest okręgiem, niemającym końca ani początku, a zatem występuje jedynie ,,teraz". Ostatnio nawet koncepcja ,,wcielania się" jest omijana dużym łukiem, gdyż według niektórych naukowców, wszystkie nasze egzystencje dzieją się jednocześnie. Czyli np.: teraz ja, Madlen, jestem w 900 roku wikingiem w Szwecji, a jednocześnie jestem w Polsce w 2013. To, że dziś kształtujemy jutro, jest trafne tylko w niewielkim zakresie. Tak naprawdę nie znamy swojego planu na to życie ani nie znamy wydarzeń losowych, nazwijcie to przeznaczeniem, jeśli chcecie. Mogę sobie np. dziś powiedzieć, że od jutra robię to czy tamto, a przyjdzie huragan i wszystkie moje plany wezmą w łeb. Musimy pamiętać, żeby bez względu na jutrzejszy dzień, doświadczać życia w każdej minucie, nie zapominając, że człowiekiem trzeba być w każdej epoce. To uwaga dla tych, którzy cenią sobie świat materialny wyżej niż duchowy. I nie katujmy się tak myślami o niepewne jutro, powierzmy się Bogu, wszechświatowi, energii, kogo tam w sercu nosicie, on wie, co dla was najlepsze.

Jest Pani optymistką czy pesymistką w widzeniu tego, co nas czeka?

Wiele się mówi o przejściu cywilizacji na wyższy poziom wibracji, ale musimy też pamiętać, że im bardziej podnoszą się wibracje planety, tym z drugiej strony jest coraz większy ucisk, aby to podnoszenie zatrzymać. Jeśli będziemy szanować swoje prawo do bycia niepowtarzalnymi i prawo do wyrażania odmienności oraz będziemy szanować prawo innych do wyrażania odmienności, bez kpin czy potępienia, i nie będziemy narzucać naszych poglądów innym, to może to odmienić nasze życie i życie na całej planecie. Kierujmy się sercem, duchem, nie rozumem, a będzie dobrze. I w tym zakresie jestem optymistką.

W jakich warunkach lubi Pani pracować: rano czy wieczorem, w ciszy czy przy muzyce, a może w jeszcze innych okolicznościach?

Różnie, to zależy od nastroju. Zawsze ze słuchawkami na uszach. Muzyka jest moją wierną towarzyszką podczas kreacji.

Czy Łódź sprzyja byciu literatem?

Tak, bardzo. Pomaga mi uciekać w świat fantazji często i na długo…

Nad czym teraz Pani pracuje? Czy w planach ma Pani też scenariusz filmowy?

Temat filmu jest bardzo długi i chętnie zostawię go na inną rozmowę. Jeśli czytają mnie autorzy filmów animowanych, to bardzo proszę zwrócić uwagę na to, że baśnie rewelacyjnie zaprezentowałyby się na ekranie, w szczególności "Walter i Kapitan Drake". Jeśli zaś chodzi o książkę, piszę teraz o światach równoległych, powieść "DAL". Jest to opowieść, której bohaterkami są trzy sobowtórki, trzech różnych światów: Ziemi, Plejad i świata równoległego do Ziemi, zwanego DAL. Zainteresujcie się postacią Billy'ego Meiera, który w latach 70. i początkach lat 80. kontaktował się z rasą Plejadian. Głównie utrzymywał kontakt z Plejadianką o imieniu Semjase, a także jej koleżanką Asket, która pochodziła z sąsiedniego wszechświata, właśnie DAL. W mojej powieści chcę czytelnikowi przybliżyć te trzy światy i pokazać, że życie w kosmosie aż wrze.

Czy widoczny na zdjęciu kot pomaga w tworzeniu opowieści?

Oczywiście. Ten kot nazywa się Lonek i jest bohaterem baśni "Lonek". Lonek ma również towarzyszkę o imieniu Bajka, i ona też jest bohaterką tego opowiadania. Każde zwierzę, w którego życiu mam przyjemność gościć, inspiruje mnie do pisania. W tym roku adoptowałam żyrafę Soroti, która przyjechała do poznańskiego zoo z Czech. I jak się Państwo mogą domyślać, opowiadanie na jej temat mam już w głowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki