1/7
Jarosław Warzecha, dziennikarz Radia Łódź razem z Adamem...
fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

Jarosław Warzecha, dziennikarz Radia Łódź razem z Adamem Antczakiem, niegdyś rzecznikiem prasowym łódzkiej policji wydali przed laty książkę „Pitawal Łódzki 1954-1986”. Opisali w niej m.in. sprawę morderstwa Magdy Sobczak. Jarosław Warzecha wyjaśnia, że nieprzypadkowo zainteresował się właśnie tym zabójstwem.

- Była to bardzo głośna w Łodzi sprawa - opowiadał nam przed laty. - Poza tym miałem starszą koleżankę, która chodziła do tej samej szkoły co Magda Sobczak. Było to X LO. Znajdowało się ono w tym budynku, w którym mieścił się Wydział Filologiczny Uniwersytetu Łódzkiego.

Czytaj na kolejnym slajdzie






2/7
Sobczakowie mieszkali na  trzecim piętrze kamienicy przy...
fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

Sobczakowie mieszkali na trzecim piętrze kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 161, w lewej oficynie. Wchodziło się do nich tzw. schodami kuchennymi. Było tam jedno mieszkanie. By dojść do ich klatki schodowej, trzeba było przejść całe podwórko. A potem wejść na ostatnie piętro. Sobczakowie byli znaną w Łodzi rodziną. Ojca Magdy nazywano by dziś biznesmenem. Ale wtedy stanowił tzw. prywatną inicjatywę, na którą ówczesne władze nie patrzyły zbyt przychylnie. Stanisław Sobczak prowadził zakład cukierniczy. Jak wynika ze starej książki telefonicznej, znajdował się on przy ul. Gdańskiej 101. Ta mała fabryczka produkowała m.in. czekoladki. Był więc jak na tamte czasy majętnym człowiekiem. Mało kto mógł wtedy być właścicielem samochodu marki Warszawa, jeździć na weekendy do Warszawy czy Zakopanego. Żona Maria zajmowała się domem, starsza córka Dorota pracowała w jednym z łódzkich urzędów. A jaką dziewczyną była Magda Sobczak? Według opowieści jej koleżanek bardzo skromną, nie obnoszącą się bogactwem swojej rodziny. Dobrze się uczyła.

Czytaj na kolejnym slajdzie













3/7
W 1962 roku Wielkanoc przypadała na 22 i 23 kwietnia. Jak...
fot. Jaroslaw Jakubczak / Polska Press

W 1962 roku Wielkanoc przypadała na 22 i 23 kwietnia. Jak podają autorzy książki „Pitaval Łódzki”, były to upalne dni. Rodzina Sobczaków chciała spędzić święta w Zakopanem, ale kilka dni przed Wielkanocą zmieniła plany. Postanowiła jechać do Warszawy. Ale w Wielką Niedzielę byli jeszcze w Łodzi. Na wielkanocnym śniadaniu mieli gości. Była to dość znana (dziś już nieżyjąca od lat) łódzka aktorka ze swym synem, wówczas młodym lekarzem. Na drugi dzień Sobczakowie szykowali się do wyjazdu. Magda nie wybierała się do Warszawy z rodzicami i siostrą.

We wtorek rano miała pojechać ze swoim hufcem na wycieczkę do połódzkich lasów. Z „Pitawalu” możemy dowiedzieć się, jak wyglądały ostatnie godziny życia Magdy. W wielkanocny poniedziałek opalała się na balkonie. Potem wróciła do pokoju i zaczęła czytać „Lalkę”. Rodzice i siostra wyjechali z domu około godz. 13.30. Po 16.00 Magda zadzwoniła do swojej najbliższej koleżanki Anny. Ta namawiała ją, by poszły do łódzkiej Hali Sportowej na mecz koszykówki. Magda nie chciała. Powiedziała, że musi się uczyć. Umówiły się, że razem pójdą na wycieczkę. Kiedy we wtorek, o godzinie 7.00 rano Ania zadzwoniła do Magdy, by przypomnieć jej by wzięła aparat fotograficzny, nikt nie podnosił słuchawki. Potem poszła do mieszkania Sobczaków, ale nikt nie otworzył drzwi...

Czytaj na kolejnym slajdzie





4/7
W „Pitavalu Łódzkim” czytamy, że Sobczakowie wrócili...
fot. Karolina Misztal

W „Pitavalu Łódzkim” czytamy, że Sobczakowie wrócili wieczorem ze stolicy. Stanisław poszedł zaparkować swoją Warszawę w garażu, który znajdował się na podwórku sąsiedniej kamienicy, pod numerem 159. Gdy wrócił, Maria i córka Dorota dzwoniły do drzwi mieszkania, ale nikt nie otwierał. Zauważyli, że Magda nie sprzątnęła butelek z mlekiem. Pomyśleli, że córka się kąpie. Otworzyli drzwi kluczem i weszli do środka. Zauważyli uchylone drzwi dużego pokoju, tego z narożnym oknem, na podłodze leżały szczątki potłuczonego wazonu. Na stole stało jedzenie, pewnie po świątecznym przyjęciu. Jedno krzesło było przewrócone. Obok, na uchylonym dywanie leżały zwłoki Magdy... W piersi dziewczyny tkwi nóż z zastawy stołowej.

- Lekarz pogotowia stwierdza, że zabójca musiał znać anatomię ludzi lub zwierząt, ponieważ trzy uderzenia zostały zadane klingą skierowaną równolegle do żeber - piszą autorzy „Pitavalu Łódzkiego”.- Później podczas sekcji stwierdzono trzy rany serca, zadane, gdy dziewczyna leżała już na podłodze i nie broniła się. Lekarz przeprowadzający sekcję stwierdził też m.in. rany tłuczone głowy, zadane wazonem, złamaną rękę... Śmierć miała nastąpić 7-12 godzin przed odkryciem zwłok.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

Horoskop dzienny na piątek. Sprawdź!

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Zobacz również

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Te chwasty można jeść! To bomba witaminowa na wiosnę. Zobacz, które zbierać

Te chwasty można jeść! To bomba witaminowa na wiosnę. Zobacz, które zbierać