Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plac Wolności: ulubiony plac łodzian [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Plac Wolności już z rondem i kursującymi wokół niego  tramwajami
Plac Wolności już z rondem i kursującymi wokół niego tramwajami Oddział Kultur i Tradycji Wyznaniowych MMŁ
Plac Wolności to jeden z symboli Łodzi. Niemal taki jak ulica Piotrkowska. W swojej długiej historii doświadczał wiele zmian. Teraz czeka go kolejna. Plac Wolności ma stać się bardziej "przyjazny" dla łodzian i zyskać nową twarz.

Na początku XIX wieku - w miejscu gdzie dziś mamy plac Wolności, jeżdżą tramwaje i stoi pomnik Tadeusza Kościuszki - były pola, rosło zboże. Przebiegał tędy Trakt Piotrkowski, łączący Zgierz z Piotrkowem Trybunalskim. Wszystko zmieniło się latach 20. tamtego wieku. Wtedy to Łódź wpisano na listę osad fabrycznych i odwiedził ją Rajmund Rembieliński, wojewoda mazowiecki. To on w 1820 roku osobiście wbijał paliki wytaczające Rynek Nowego Miasta, który stał się zalążkiem nowej, przemysłowej Łodzi.

- Nowemu Rynkowi nadał kształt ośmioboku, co było wtedy niespotykane na świecie - mówi Anna Walaszczyk, kierownik Oddziału Kultur i Tradycji Wyznaniowych Muzeum Miasta Łodzi, którego siedziba też mieści się na Placu Wolności. - Taki pierwszy ośmiokątny rynek powstał właśnie w naszym mieście. Wokół Nowego Rynku wytyczono 16 promieniście rozchodzących się działek. Centralny plac osady sukienniczej przecinały osiowo wyprowadzone ulice: Średnia (obecnie Legionów) i nowa ulica Piotrkowska, czyli dawny Trakt Piotrkowski. W 1823 roku ustawiono tabliczkę z nazwą "ulica Piotrkowska". Przy czym początkowo ulicą Piotrkowską nazywano też dzisiejszą ulicę Nowomiejską.

Rozpoczęto sprzedaż działek przy Nowym Rynku. Pierwszą zakupił niejaki Jan Adamowski. Na rogu z obecną ul. Nowomiejską wybudował w 1824 roku zajazd. Budynek był parterowy, z drewna. Znajdowały się w nim pokoje, w których mogli przenocować goście, stajnia dla koni oraz szynk - odpowiednik dzisiejszej restauracji połączonej ze sklepem. Pojawienie się w Łodzi zajazdu miało bardzo duże znaczenie dla jej starych mieszkańców i nowych osadników. Zaczęli tu bowiem przyjeżdżać z zagranicy sukiennicy, rękodzielnicy szukając miejsca, gdzie mogli się osiedlić. Dzięki zajazdowi mogli na dłużej zatrzymać się w Łodzi. Tu też rozmawiano o interesach.

- Z czasem Adamowski dobudował kręgielnię - zaznacza Anna Walaszczyk. - Wiadomo, że do Łodzi przyjeżdżali przede wszystkim cudzoziemcy niemieckojęzyczni. I lubili razem spędzać wolny czas, między innymi ich ulubioną rozrywką były kręgle.

Zajazd Adamowskiego był jedynym drewnianym domem na Nowym Rynku. Z czasem zajazd został rozebrany. W tym miejscu wybudowano okazałą i piękną kamienicę "Pod Lwem". Narożny budynek zwieńczony jest rzeźbą lwa, usytuowany z prawej strony wylotu z rynku w ulicę Nowomiejską. Zresztą tę kamienicę możemy podziwiać jeszcze dziś.

Wprowadzone przez władze administracyjne przepisy budowlane nakazywały budowę na Nowym Rynku domów murowanych i co najmniej z jednym piętrem. W 1829 roku, po drugiej stronie ul. Nowomiejskiej, swoją kamienicę wybudował Antoni Bittdorf. W ten sposób na Nowym Rynku powstał pierwszy murowany budynek. Znajdował się w nim szynk, browar i pierwsza w mieście apteka. Należała do Karola Ketschona. Niestety, dziś nie ma śladu po najstarszej kamienicy. A rozebrano ją już po drugiej wojnie światowej, w latach 70. ubiegłego wieku i w tym miejscu wybudowano bloki. Podobny los spotkał dom wzniesiony w 1830 roku przez Frydrycha Kunkla (dziś pl. Wolności 8) oraz kamienicę z 1830 roku należącą kiedyś do Mateusza Sztolla (dziś pl. Wolności 5). One też zostały zburzone po ostatniej wojnie.

Ciekawa jest historia apteki, która najpierw mieściła się w kamienicy Bittdorfa. Wdowa po jej właścicielu, Karolu Ketschonie, sprzedała ją aptekarzowi Kamińskiemu, a ten Bogusławowi Zimmermanowi. Zimmerman postanowił prowadzić aptekę dalej, ale w innym miejscu. Zakupił od miasta dwie działki przy Nowym Rynku, pod dzisiejszymi numerami 2 i 3. Pod numerem 2 wybudował w 1840 roku jednopiętrową kamienicę. Na zabudowę drugiej działki zabrakło mu pieniędzy. W końcu parcele trafiły do niejakiego Trotza, a następnie kupił je pochodzący z Prus, Maksymilian Leinweber. Stało się to w 1850 roku. Po latach, w 1893 roku, do kamienicy przy Nowym Rynku 2 dobudował piętro. Dziś znajduje się w niej Oddział Kultur i Tradycji Wyznaniowych Muzeum Miasta Łodzi, a także Muzeum Farmacji i najstarsza łódzka apteka.

Na sąsiednim placu, pod numerem 3, długo nic się nie działo. W końcu zakupił go Żyd Gottlieb Fidler i zbudował typową kamienicę czynszową. Jej też już nie ma, choć rozebrana została dopiero w latach 80. XX wieku. W tym miejscu stoi szklany biurowiec BRE Banku, dziecko dwudziestego pierwszego wieku.

Natomiast w kamienicy pod numerem 5 (na rogu ul. Legionów), gdzie teraz znajduje się chińska restauracja, działała pierwsza w mieście cukiernia z prawdziwego zdarzenia - należała do Szwajcara Vogeli, założono ją w 1843 roku. Do 1866 roku popularną Cukiernię Warszawską prowadził tu Otto Swetysz.

- Wcześniej pomieszczenia w tej kamienicy wynajmowała na krótko Realna Szkoła Rzemieślnicza - przypomina Anna Walaszczyk. - Ale potem, po drugiej stronie Nowego Rynku, wybudowano jednopiętrowy budynek, do której ją przeniesiono.
Po pierwszej wojnie światowej, gdy Polska odzyskała niepodległość, tam przeniosły się władze Łodzi. Jeszcze w latach 20. miano przebudować budynek Magistratu. Zachował się projekt z 1927 roku. Budynek miał się znajdować w okolicy ul. Pomorskiej, nad którą przechodził swoistym łukiem. Miały pod nim przejeżdżać tramwaje. Niestety, z powodu braku pieniędzy tego projektu nigdy nie zrealizowano. W dawnej siedzibie władz miasta mieści się dzisiaj popularne Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne.

Natomiast murowany ratusz na Nowym Rynku zbudowano już w 1827 roku, w stylu neoklasycznym.

- Nie przypuszczano jednak, że miasto będzie się tak burzliwie rozwijać i jego budynek trzeba było rozbudować - mówi Anna Walaszczyk. - Ratusz rozbudowano od strony ulicy Piotrkowskiej.

Przy ratuszu znajdował się też miejski areszt. Funkcjonował on do 1885 roku, a więc do momentu otwarcia więzienia przy ul. Długiej, czyli dzisiejszej Gdańskiej.
Na rynku był ratusz, a więc musiał być też kościół. Katolicy mieli swoją świątynię na Placu Kościelnym. Przybywający do Łodzi osadnicy byli często wyznania ewangelickiego. To dla nich w 1827 roku rozpoczęto budowę kościoła św. Trójcy. Jak widać na starych rycinach i zdjęciach, świątynia ta utrzymana była w podobnym stylu i wyglądała niemal identycznie jak stojący po drugiej stronie ulicy Piotrkowskiej łódzki ratusz. Niestety, losy pierwszego kościoła św. Trójcy okazały się tragiczne. Musiano budować go w pośpiechu i z nie najlepszych materiałów. W 1863 roku gmina ewangelicka odmówiła funduszy na remont kościoła. Widocznie nie opłacało się go przeprowadzać. Konsekwencją tego było to, że w 1888 roku rozebrano kościół św. Trójcy i rozpoczęto wznoszenie nowego, pod tym samym wezwaniem.

Projekt nowej świątyni zamówiono u pochodzącego z Niemiec Otto Gehliga, znanego łódzkiego architekta. Na jego budowę przeznaczono 35 tysięcy rubli. Rozpoczęto ją w połowie 1889 roku. 7 sierpnia tego roku położono kamień węgielny. W lutym 1892 roku dokonano uroczystego poświęcenia nowego kościoła św. Trójcy. Zbudowano go w stylu neorenesansowym, na planie równoramiennego krzyża. Kościół ten służył łódzkim ewangelikom do 1945 roku. Po zakończeniu wojny większość z nich opuściła Łódź. Budynek kościoła przekazano katolikom. Utworzono tu parafię garnizonową. Jednocześnie zmieniono wezwanie świątyni. Nie był to już kościół pod wezwaniem św. Trójcy, tylko Zesłania Ducha Świętego. Dziś jest tu diecezjalna parafia.

- Nie wolno zapominać, że na Nowym Rynku przez wiele lat organizowano targowiska - przypomina Anna Walaszczyk. - Tak było do 1898 roku, a więc do czasu, gdy przez Nowy Rynek zaczęły jeździć tramwaje. Jednocześnie po jego obu stronach, od ulicy Nowomiejskiej wybudowano dwie jatki. W jednej sprzedawano wyroby piekarnicze, a w drugiej rzeźnicze. Jatki miały murowane filary, a w pozostałej części były drewniane. Wiele razy je remontowano i przetrwały do powojennych czasów. Dziś pamiątką po nich są murowane kolumny.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Nowy Rynek nazwano Placem Wolności. Potem na jego środku stanął pomnik Tadeusza Kościuszki. Decyzja o budowie tu pomnika Tadeusza Kościuszki zapadła jeszcze w 1917 roku, przed zakończeniem I wojny światowej. Miał stanąć u zbiegu al. Kościuszki (dawnej Spacerowej) i św. Andrzeja i upamiętnić rocznicę 100-lecia śmierci naczelnika Powstania Kościuszkowskiego. Jednak pomysłu tego wtedy nie zrealizowano. Powrócono do niego po odzyskaniu niepodległości. Wtedy ustalono, że stanie na Placu Wolności i w 1921 roku ogłoszono konkurs na projekt pomnika.

Pierwsza tura konkursu nie przyniosła rezultatu. Drugą rozstrzygnięto w styczniu 1926. Zwyciężył projekt artysty rzeźbiarza, inżyniera Mieczysława Lubelskiego. Pracował nad nim około cztery lata. Uroczystego odsłonięcia pomnika dokonano 14 grudnia 1930 roku. Przyszło na nie około 30 tysięcy łodzian.

Mieczysław Lubelski, twórca tego pomnika, jest dziadkiem aktorki Krystyny Podleskiej, którą na pewno wiele osób pamięta z kultowej komedii "Miś", gdzie zagrała narzeczoną głównego bohatera. W czasie drugiej wojny światowej, w nocy z 10 na 11 listopada 1939 roku, Niemcy wysadzili w powietrze pomnik Kościuszki. Na jego miejsce ustawili cokół ze swastyką i germańskim orłem. Po wojnie nowe władze postanowiły odbudować jeden z symboli Łodzi. Mieczysław Lubelski mieszkał wtedy w Londynie.

- Po wojnie dziadek musiał czuć się strasznie, bo wiedział, że nie ma powrotu do Polski, a był wielkim patriotą - mówi Krystyna Podleska. - Aż tu nagle przyszła propozycja z robotniczej Łodzi.

Przyjechał w 1960 roku na zaproszenie władz miasta. Był to jego pierwszy pobyt w Polsce od zakończenia wojny. Dziadek bardzo przeżywał ten wyjazd. Ale cieszył się, że zapraszają go łodzianie. Ten wyjazd był dla niego tak wielkim przeżyciem, że przypłacił go zawałem. Nie mógł być na odsłonięciu pomnika. Na tę uroczystość przyjechała jego rodzina: córka Urszula, zięć Czesław i dwie wnuczki.

- Pamiętam jak odwiedzaliśmy dziadka w szpitalu w Łodzi - wspomina Krystyna Podleska. - W jego sali było pełno kwiatów. On był wzruszony, że odwiedza go tylu ludzi i dziękują mu, że odbudował tak ważny dla Łodzi pomnik. Wiem, że został Honorowym Obywatelem miasta.

Krystyna Podleska pamięta tylko, że dziadek nad odbudową pomnika pracował kilka miesięcy. Pomagali mu asystenci. Miał wiele problemów. Trudno też było mu się pogodzić z nową, polską rzeczywistością.

Już za kilka miesięcy Plac Wolności ma znów zmienić swój wygląd. Zniknie rondo od lat kojarzone z tym placem. Ale Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz przypomina, że na Placu Wolności nie zawsze było rondo.

- Kiedy uruchomiono w Łodzi linię tramwajową, to tramwaje jeździły przez środek Nowego Rynku - opowiada Wojciech Źródlak. - Linia wiodąca do Helenowa skręcała w prawo, a w lewo prowadziła na ulicę Ogrodową, w rejony cmentarzy.

Zmieniło się to w 1925 roku kiedy zaczęto budować w Łodzi kanalizację, w tym "Dętkę", czyli miejsce gdzie miał spływać nadmiar deszczówki. Od tego czasu na Placu Wolności wprowadzono ruch okrężny. Na dodatek umieszczono tam pierwsze w Polsce ogrzewane elektrycznie zwrotnice. Teraz powrócimy do przeszłości i znów na Placu Wolności nie będzie ronda. Tramwaje będą jeździć tylko jego północną stroną. A dzięki temu plac ma stać się deptakiem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki