Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Planeta Singli 3”: Jak wesele, to lanie bimbru. Jak komedia, to lanie wody

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Maciej Zdunowski / Gigant Films
„Planeta Bilonu...”, przepraszam, „...Singli 3” to odzwierciedlenie silnej dziś tendencji wśród konsumentów popkultury. Pisarze, szczególnie autorzy powieści parakryminalnych lub fantasy, by zmusić do zakupu swojej kolejnej książki tworzą serie, popularni muzycy w nieskończoność wydają kompilacje własnych przebojów, a filmowcy kręcą kontynuacje przygód tym samych bohaterów lub tytułów sprzed lat. I tak kręci się interes.

Rzecz jasna, odpowiadanie na zapotrzebowanie odbiorców - a raczej profesjonalne jego kreowanie - trudno traktować jako zarzut. W końcu coraz to nowe odsłony „Gwiezdnych wojen” będą powstawać do końca naszego świata. Nie ma też co rozpaczać, iż tak łatwo nami manipulować, bo zanurzanie się w poznanej już rzeczywistości daje zapewne poczucie bezpieczeństwa oraz bliskości z bohaterami i podobnymi nam zwolennikami cyklu, a bezpieczeństwa i bliskości nigdy za wiele. A że żywe reagowanie głównie na to, co już znamy, to rodzaj uproszczenia funkcjonowania w twórczym świecie? No cóż, w końcu żyjemy w epoce, której kodem kulturowym stały się seriale, pozwalające na identyfikację z innymi w natłoku licznych przekazów i doznań.

Należy podkreślić, iż Sam Akina i Michał Chaciński zmyślnie na pragnienie swojej publiczności reagują i współreżyserując trzecią część cyklu dają nawet pozór świeżości. Wystarczyło zmienić dekoracje z wielkomiejskiego blichtru na wyobrażenie rzuconej między jeziora wsi polskiej z pocztówki oraz odnalezienie nowych postaci historii, co pozwoliło na wprowadzenie na plan kolejnych popularnych aktorów.

„Planeta Singli 3” zbudowana jest wokół tego, na co widzowie pierwszych dwóch części w oczywisty sposób czekali: ślubu Ani Kwiatkowskiej i Tomka Wilczyńskiego. Uroczystość ma być kameralna, w wąskim gronie najbliższych, co naturalnie w tak konstruowanej produkcji oznacza, że zjawią się na niej tłumy nieproszonych gości. Na prośbę Ani zaślubiny i wesele mają się odbyć w rodzinnej wsi Tomka, wśród krewnych, z którymi od pewnego czasu chłopak nie utrzymuje intensywnych kontaktów.

Ania poznaje mamę narzeczonego, ale także jego dwóch braci - marzącego o karierze gwiazdy rocka Wieśka i żywiącego zadawnione żale do Tomka Leszka (jakież imię może nosić ktoś, kto żyje daleko od szosy, tym bardziej, gdy głównego bohatera pamiętnego serialu w dzieciństwie grał młodzieniec nazywający się Tomasz Wilczyński). Organizacją przedsięwzięcia zajmuje się niezmordowany Marcel, na wieś przyjeżdżają również Ola i Bogdan ze swoimi pociechami, rodzicielka Ani z o wiele młodszym partnerem, a wywrócić wszystko do góry nogami ma - czego też od początku się spodziewamy - niespodziewanie pojawiający się po latach ojciec Tomka.

Produkcja złożona jest z zestawu podobnych schematów, konwencjonalnie wiązanie poszczególnych wątków, bez niedopowiedzeń, ma być też pomocą w sprzedaniu przedsięwzięcia widzom, którzy nie widzieli poprzednich odsłon cyklu. Stereotypowe rozwiązania nasycają również kulminacyjne sekwencje filmu rozgrywające się na wiejskim weselu, gdzie bimber płynie rzeką, przegryza się go kiełbasą, można dać w mordę prześladowcom z dzieciństwa, a urok wiejskiego życia ma polegać na naturalności, możliwości dostrzeżenia spadającej gwiazdy, której nie zasłaniają wieżowce i na braku internetu.

Aktorom pomógł fakt, że druga i trzecia część kręcone były niemal jednocześnie, byli więc w „temacie”, nieśli w sobie energię gatunku. Nie wychodzą jednak ponad to, co pokazali w „jedynce” i „dwójce”. Najwięcej nowej aktorskiej jakości do opowieści wnosi Maria Pakulnis w roli matki Tomka, na przeciwnym zaś brzegu plasuje się próbujący zawłaszczyć ekran, a niestety po raz kolejny nie sprawdzający się w komediowej roli Bogusław Linda, nawet jeśli w jego występie są elementy autoironiczne, odwołujące się do ekranowego modelu macho, jaki sam budował.

Sekwencje nijakie sąsiadują tu z żenującymi (np. dendrologiczne oświecenie Bogdana w wykonaniu Tomasza Karolaka lub dowcip z erotycznym gadżetem w niezręcznej sytuacji zmienionym w zabawkę dla psa), to, co ma wzruszać, z tym, co ma śmieszyć, a wszystko przykrojone zostało do bezpiecznych rozmiarów - tak bardzo, iż emocje gasną, nim zdążą się rozwinąć. Najlepiej wybrzmiewa tu mniemanie (i może o to chodzi w komediach romantycznych), że miłość to jedyne, co mamy, co może nas łączyć mimo różnic wieku, pochodzenia, przekonań.

A że są i takie sytuacje: - Mam dla ciebie niespodziankę, Tomku; - Loda?; - Nie, nie loda; - Wolałbym loda... - oczywiście zbudowane na błyskotliwej przewrotności: ha, ha to jest niewinne, to wam się to tak kojarzy, he, he! Tylko przykrość polega na tym, że ona mu ostatecznie tego loda nie kupiła!

Planeta Singli 3 Polska, reż. Sam Akina, Michał Chaciński, wyst. Maciej Stuhr, Agnieszka Więdłocha, Weronika Książkiewicz

★★★☆☆☆

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: „Planeta Singli 3”: Jak wesele, to lanie bimbru. Jak komedia, to lanie wody - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki